[ Pobierz całość w formacie PDF ] .I nie by ła to metafora. Tak, Jen.Jeśli wodospad ma by ć spektakularny, wzgórze powinno by ć wy sokie, a to oznaczazasłonięcie krajobrazu.Nie chciałby m tego robić. Zawsze tęsknota, prawda? Podleciała bliżej.Poczuł zapach jej skóry rozgrzanej słońcem. Za wszechogarnianiem? dodał. Nieskończonością? Uśmiechnęła się smutno.Tak, Jen.Nawet bóg pragnie od czasu do czasu ogarnąć wszy stko, zawładnąć cały m pięknem.Nawet on nie chce, żeby jakaś góra przesłoniła rajski widok.Ale bez zróżnicowania nie mapiękna, bez ograniczenia nie ma rozwoju& Odetchnął i przy jął jej uścisk. Czy to się nigdy nie skończy, kochany ? spy tała szeptem. Tęsknota za absolutem? Wiecznością zawartą w chwili? Przecież to robimy, prawda? Wciąż na nowo usiłujemyzatrzy mać czas i czerpać z terazniejszości& wieczność.Ale to niemożliwe.%7łeby to osiągnąć,musieliby śmy się stać& Ostatecznością? Jeff spojrzał jej w twarz.Bogini otarła łzy z jego policzków.Zanurzy ł się w jej oczach.Zachodziło tam słońce.Cztery Jennefer kąpały się w pobliżuprzy brzeżny ch skał w wodzie barwy koniaku.Pły wał razem z nimi.Woda by ła cudownie czy sta,ży wa, oddy chająca.Z przy jemnością przy jął jej doty k na gołej skórze.Fale by ły miękkiei chłodne. Chcesz by ć nieskończony ? spy tała jedna z dziewcząt, pły nąc leniwie obok niego. Chcesz by ć wszędzie? dodała druga, poprawiając ciemne, mokre włosy. Chcesz przekroczy ć ograniczenia czasu i przestrzeni? Stać się światem? zawtórowała imtrzecia, wdrapując się na skałę.Jeff przez cetnię podziwiał wy cięcie jej talii i wy pukłość pośladków. Możesz naprawdę stać się Kosmiczny m Człowiekiem , Spacemanem roześmiała sięczwarta, skacząc do wody. Ale pamiętaj odezwała się pierwsza że utracisz wtedy & Tęsknotę? wszedł jej w słowo Jeff. Tak, najdroższy.Pożądanie, ciekawość, dążenia, wszy stkie pasje, które wciąż od czasu doczasu odczuwasz. Gdy zby tnio wchodzisz w boską rolę& powiedziała druga Jen. Tracisz te przy mioty zakończy ła trzecia, sięgając ze skałki do lustra wody i oblewając go.Dziewczęta wy buchnęły śmiechem. Najlepiej by ć półbogiem mruknął Ray, odgarniając jasne włosy. Ja to wiem.Ale to rodzirozdarcie.Ból istnienia.Chcę by ć tu i tam, chcę przeży wać jedno i drugie.Nawet jako półbóg niejestem w stanie tego osiągnąć.I cierpię.Rozumiecie? Cierpię.Czasem przeży wam rzeczy wistośćtak mocno, że coś we mnie wy je. Dopóki istniejesz, doznajesz bólu istnienia zaśmiała się pierwsza Jen. Przestań istnieć,a zaznasz boskiego spokoju. Martwoty. Ray westchnął ciężko. Z cierpienia rodzą się marzenia szepnęła dziewczy na. A z nich kry stalizują się wizje, Jeff dodała druga, zataczając krąg wokół niego. Stwórz najpiękniejszą wizję w historii odezwała się trzecia, kładąc się na skale. Niech Elisjum będzie nieskończenie piękne dokończy ła czwarta, wy nurzając się z wody tużprzed nim i kładąc na jego ustach długi, gorący pocałunek.Bóg opuścił powieki i zobaczy ł oczami wy obrazni budowle o niewy obrażalnie złożony chornamentach, usły szał muzy kę, której każdy akord w połączeniu z inny mi tworzy nieskończonądoskonałość.Ujrzał księgę zawierającą historię, która nie ma końca, chociaż rozgry wa sięw ograniczonej przestrzeni, zobaczy ł te absolutne kreacje, o który ch zawsze marzy ł i które dotądmu się wy my kały.I ty m razem także się wy mknęły.Otworzy ł oczy i znalazł się z powrotem w ramionach Jen, a wodny świat zamknął się za jejrogówkami.By ł obrazem w jej oczach.I wtedy Jefferson Spaceman Ray uświadomił sobie, żeona również jest obrazem.W jego oczach.I że wszy stko ży je ty lko dzięki temu, że jestobserwowane, że w akcie obserwacji wy łania się z potencjalności, wy skakuje spod powierzchnioceanu prawdopodobieństwa, a ostateczny m sy mbolem boskiego oży wiania jest&Wiedział już, co ma robić.Uśmiechnął się do niej, odwrócił głowę w bok, wy ciągnął rękęi z pobliskiego wzgórza wy try snął w górę złoty pałac. Och jęknęła Jennefer.Budowla już unosiła się w powietrzu.By ł to płaski, złoty trójkąt o szerokiej podstawie.W jegocentrum zaczęło się kształtować wielobarwne, gęsto zdobione złotem&Oko.Droga MlecznaPlaneta Wiz, gruntZachodnie obrzeża Tris13 Tertii 233 EI, 10.69 H Niesamowite westchnął Mbele, nie mogąc oderwać wzroku od animacji Errusa z nałożoną nanią czaszką Ojca. Sugerujesz, że Czarni wiedzieli? O obcy ch? Nie wiem.Nie wiem, czy oni w ogóle rozumieją termin wiedzieć.Mamwrażenie, że wiedzą jakby wszy stko, ty lko o ty m& nie wiedzą.Towarzy stwo zarechotało. Pojmujecie ciągnąłem to jest jakby tajemnica rozumienia.Wszechrozumienia, którejest& Czuciem? Bezczuciem? Istnieniem? wszedł mi w słowo Wilehad. Jak ty się naukowo wy rażasz, Roni zażartował Nexus. Roni! parsknął Mbele. Cudne.Roni! Poważnie mamy tak do ciebie mówić? spy tałem. Na pewno nie RanaR mruknął Laurus.Chciał coś dodać, zapewne coś uszczy pliwego.Potrząsnął kapturem i już otwierał usta, alezauważy ł nerwowy ruch Tella moszczącego się między nim a mną i jego wzniesioną łapę, znak,że Smok nie zamierza uczestniczy ć w naszy ch błahy ch przepy chankach, a zamiast tego ma dopowiedzenia coś istotnego. Będzie sporo ciekawy ch rzeczy do zbadania w Vaterlandzie. Od jego głosu zadrżała ziemia. Już badają tę planetę, a że cy wilizacja stara i glob niemały, to i dużo sekretów.My ślałem, że powie coś ciekawszego.Ale zamiast mu dogady wać, rzekłem po prostu: Tak. Nie ukryjesz się przede mną, Efendi nadał, a na głos mruknął: Już nas zgłosiłem.Do badań. Zwietnie.Naprawdę się cieszy łem. Nas, znaczy kogo? spy tał Tay lor. Mnie i Torkila. Lecę z wami stanowczo oznajmił Sy d. Ja też odezwał się cicho Laurus. No nie wiem rzucił kwaśno Mario. Ronin na oficjalnej wy prawie? Co na to RanaR powie? Nie drażnij mnie! warknął Wilehad. Oberwiesz, Tell mruknęła niskim głosem Angela że o mnie zapomniałeś.Torkil się bezemnie nigdzie nie ruszy. Tak, Tomo.Przepraszam, o piękna.Zaraz to nadrobię& już.Już cię zgłosiłem. Przeprosiny przy jęte. ImBu obmacuje struktury, które te podobne do koron statki tworzy ły na naszy ch planetach ciągnął Tell. Na razie nie daje się do nich nikomu zbliży ć.Rezerwaty jakieś zrobił. Może i słusznie mruknąłem. To jakby ciało obce. I nie wiadomo, jakim cudem wy budowane dodał zaraz Nexus. Ja by m się tak bardzo na waszy m miejscu do tej wy prawy nie wy ry wał rzucił Smok. Dlaczego? spy tałem.Suver pokiwał ciężko łbem. Warui nie buntują się.Nie próbują walczy ć.Zupełnie jakby brak króla odebrał im wolę.Tomoże oznaczać, że wy starczy ło zdusić skurczy by ka, żeby zakończy ć konflikt.A my śmy ukatrupilicałą cy wilizację
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|