[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jak przypłynę do Kalifornii, wyślę ci pocztówkę.A teraz wybacz, ktoś musi zasnąć, aby nie spał ktoś, to są zwyczajne dzieje.Galeni odczuł niewidzialne uderzenie, jak nagłe wyszarpnięcie ziemi spod stóp, zapadł w niebyt.Robbins doskoczył do niego i wbił mu w ramię strzykawkę.Miał jeszcze sporo roboty do wykonania przed opuszczeniem wyspy.Wprawdzie CD-ROM-y umieszczono w szafie pancernej, której szyfr znali wyłącznie Mendez i Bernstein, ale Cliff wyśnił ten kod jeszcze poprzedniej nocy.Spokojnie powybierał najważniejsze nagrania.Nie upłynął kwadrans, a już go nie było.Rossner mylił się głęboko, sądząc, że po nocy, podczas której po raz pierwszy kochali się z Betty, ich romans stanie się normalnym, choć nie uświęconym żadnym prawem związkiem dwojga zafascynowanych sobą ludzi; że z czasem, choć część uczucia, którym darzył młodą studentkę, zakiełkuje w niej podobnym afektem, choćby przez wdzięczność.Przez następne dwa miesiące Ela Kamyk bywała jego nieregularną kochanką.Nie była, bywała! Z większymi lub mniejszymi oporami oddawała się kapitanowi, ale nigdy nie działo się to w radosnym upojeniu.Owszem, materac świadkiem, w trakcie było jej nawet dobrze, przeżywała fizyczne uniesienia, ale zaraz potem chłodła szybciej niż aluminiowy kaloryfer, ogarniały ją jakieś skrupuły, wątpliwości.Stawała się milcząca, niemiła.Może poświęcam jej za mało czasu? - myślał Steve.-Proponuję seks bez długotrwałego przygotowania, snack bar miłości zamiast całodobowej uczty? Jednak zajęcia w Centrum, loty, wykłady, wreszcie Patrycja nie pozwalały na więcej.A tolerancja pani Rossner też miała swoje granice.Kobiecą intuicją wyczuła, że romans jej męża, którego oczywiście domyślała się, wkroczył w niebezpieczną fazę.Zażądała wyjaśnień.Steve początkowo unikał otwartego konfliktu.Kłamał, udzielał wykrętnych odpowiedzi, wymyślał rozmaite „wyjazdy służbowe".A potem przyszło mu do głowy, że wszystkie problemy z Betty mogą wynikać z jej uczciwości, z jej dążeń do ułożenia sobie normalnego życia, którego, jak zapewne myślała, żonaty mężczyzna nie był jej w stanie zapewnić.Chciał widzieć w niej kochankę, może należało, mimo różnicy wieku, zobaczyć żonę?W Nowy Rok, na balu w Centrum, doszło do wielkiej awantury z Patty.Po krótkiej wymianie zdań na jakiś absolutnie błahy temat, mocno pijana spoliczkowała publicznie męża.Ten bez słowa opuścił przyjęcie.Pojechał do wynajętego domku, Betty jednak tam nie zastał.Nie zrezygnował, odszukał ją w jej dawnym pokoju w campusie, świętowała Nowy Rok razem z koleżankami w towarzystwie koszykarzy z akademickiej drużyny.- Muszę z tobą natychmiast porozmawiać - rzucił, gdy zaprosiła go, aby wszedł.- Jesteśmy całym towarzystwem!- Idziemy, mała - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.Posłuchała go.Był przecież jej panem instruktorem! Jeden z koszykarzy (wzrostu na oko metr dziewięćdziesiąt sześć) ruszył za nimi z ponurym wyrazem twarzy.- Daj spokój, Bob! - powiedziała dziewczyna.Po drodze kupili butelkę szampana i kurczaki.W domku Betty zachowywała się biernie.Kochał się z nią ostro, zadając ból i nie czekając, aż sama dojrzeje do rozkoszy, a potem przebrał ją w szałową sukienkę, którą kupił jej na Boże Narodzenie i zawiózł z powrotem do Down Town.Na przyjęciu nie było już Patty, ale zastali całą ferajnę z Centrum: pułkownika Greensona, doktora Galeniego, Cliffa Robbinsa.Betty czuła się okropnie zażenowana rolą, którą jej wyznaczył, ale zarazem była piękniejsza niż kiedykolwiek -przedtem czy potem.Tym razem Rossner, który dotąd utrzymywał ich związek w tajemnicy, nie krył swej sympatii do dziewczyny.Traktując ją jako swoją panią, tworzył fakty dokonane, przedstawiał Betty znajomym, przełożonym.- Co ty robisz, Steve? - szeptała coraz bardziej przestraszona studentka.Koło czwartej wrócili do domu.Znów poszli do łóżka i Steve, choć zmęczony, ponownie dopiął swego.A gdy leżała obok niego bez słowa, z otwartymi szeroko oczami, wykonał w swoim mniemaniu rozstrzygający gest, mówiąc:- Rozwodzę się, Bet!- Co? - poderwała się i cofnęła, opierając mocno o ścianę.Z potarganymi włosami przypominała dzikie zwierzątko zapędzone w róg klatki.- Opowiedziałem Patrycji o nas.Powiedziałem, że cię kocham i nigdy z ciebie nie zrezygnuję.Nie przypuszczam, żeby robiła mi trudności z rozwodem.Betty milczała chwilę, a potem zaczęła go prosić:- Nie rób tego, Steve, nie rób, bo będziesz bardzo nieszczęśliwy.Idiota, brał te słowa za przejaw nieśmiałości, a gdy zobaczył, że płacze, uznał, że są to łzy szczęścia.Później, gdy wtuliła się w niego ciepła, pachnąca, młoda i usnęła, ogarnęła go bluźniercza pewność wygranej.Następnego dnia wyjeżdżał do Europy przekonany, że wszystko jest na dobrej drodze.Owszem, dziewczyna miała wątpliwości, ładnie to nawet o niej świadczyło.Dotąd metoda faktów dokonanych stosowana wobec Betty zawsze przynosiła efekt.Sądził, że i teraz patent zadziała.Przez półtora miesiąca bawił poza Houston, pisał romantyczne listy do panny Stone, telefonował.Nie zrażał się, że tylko raz udało mu się chwilę z nią porozmawiać.Prosiła, żeby pogodził się z Patty, a potem połączenie się urwało.W tym czasie prawnicy przeprowadzili rozwód.Zraniona duma Patrycji sprawiła, że nie stawiała żadnych warunków.Tym bardziej, że otwierały się przed nią nowe możliwości.Z Los Angeles otrzymała bardzo intratną propozycję z miejscowej stacji telewizyjnej.Dla ambitnej dziennikarki była to wielka szansa.Gdy Steve wreszcie wrócił do Houston, nie zastał Betty w mieszkaniu.Wszechobecny kurz świadczył o tym, że nie zaglądała tam od ich ostatniej nocy.Telefonował wszędzie, znalazł ją na uczelni.Nalegała, aby spotkali się w mieście.Ustąpił, kupił nawet kwiaty.Gdy zobaczył ją z samochodu, jak stała po przeciwnej stronie ulicy, z pośpiechu zaparkował nieprzepisowo i przebiegł jezdnię mimo czerwonego światła, wśród pisku opon hamujących wozów i złorzeczeń kierowców.W ostatniej chwili zwolnił krok.Betty wydała mu się odmieniona.Poważna, surowa, zmieniła uczesanie i ubrała się w marynarkę w męskim stylu.Do pocałunku podsunęła jedynie Policzek.- Źle zrobiłeś z tym rozwodem - zaczęła pierwsza.-Prosiłam cię, żebyś tego nie robił, ale postawiłeś na swoim.- Moje małżeństwo od dłuższego czasu i tak było fikcją, a poza tym chciałem być wobec ciebie uczciwy.Spuściła wzrok.- Ale ja nie byłam wobec ciebie uczciwa, Steve - powiedziała cicho.- Gdy mieszkaliśmy razem, miałam paru chłopaków.- Teraz to nie ma żadnego znaczenia!- Przeciwnie, teraz ma to bardzo duże znaczenie.Wszystko przemyślałam.Nie będę z tobą, Steve.Przyjaźń, moja wdzięczność za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, czego mnie nauczyłeś, to nie miłość.- Miłość przyjdzie z czasem, kochanie.Dotąd nasz związek był nerwowy, pospieszny, zmienimy to.- Nie dostrzegasz, że nasz czas już się skończył, Steve? Zdumiewał go ten jej spokój, ta powaga, ta niezależność.- Na Boga, dziecko, czy coś się zmieniło, czy możesz wymienić chociaż jeden powód tego steku bredni?- Tak, jestem w ciąży
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|