Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coś dla wykształconych czytelników.Nie te obscena.— Kiwa głową w stronę wezgłowia.— Myślałam, że na początek będziesz przynajmniej miał dość rozumu, by zajrzeć do kilku klasycznych tekstów.— Jej palec obsesyjnie wędruje w górę i dół strojnej złotem łabędziej szyi liry.— To jest niesprawiedliwe.Nie jestem kołtunem.I poniżające.Gdyby moja nieszczęsna rodzina to widziała.— Jej głos staje się coraz bardziej bolesny.— Oni i tak sądzą, że to wszystko jest jednym wielkim dowcipem.Wszystko przez to, że wydawało mi się, że jestem przebiegła, układając miłosne strofy, kiedy ciągnęłyśmy losy.A potem dostała mi się na dokładkę cała powieść.Muszę pracować dziesięć razy ciężej niż pozostałe muzy razem wzięte.— Zamyśliła się nad swoją krzywdą.— Oczywiście, cały ten gatunek to jeden wielki bajzel.Śmierć powieści, śmiechu warte.Modlę się, żeby tak było.Krzyż na drogę.— Znowu milknie.— Tego nienawidzę w tym zgniłym kraju.A Ameryka jest jeszcze gorsza.Przynajmniej Francuzi robią coś, by uśmiercić tę jedną wielką bzdurę raz na zawsze.On wstaje.Ona siedzi z pochyloną głową; potem odrzuca lirę na bok.Po chwili sięga po swój wianek z kwiatów, zdejmuje go i z nadąsaną miną zaczyna się nim bawić.— Nie wiem, po co mówię ci to wszystko.Przecież i tak masz to gdzieś.On zbliża się ostrożnie, z wahaniem, po czym siada przy niej na łóżku.Lira leży pomiędzy nimi.Ona rzuca na instrument gorzkie spojrzenie.— Wiem, że jest rozstrojona.Nienawidzę jej.Jak to się stało, że cały świat się zasłuchał, kiedy ten mój głupkowaty kuzyn dał jeden ze swoich nie kończących się koncertów, Bóg jeden raczy wiedzieć.Brzdęk, brzdęk, bęc, bęc.Wszystkich, których znałam, usypiała przeraźliwa nuda tych przedstawień.— Skubie wianek, jakby to on był temu winny.— I to absurdalne okrycie.Nie myśl, że nie wiem, iż tylko udajesz, że ci się podoba.Rzuca mu ukradkiem zimne spojrzenie swych ciemnych oczu.— Świnia.— Szarpie pączek róży.— Nienawidzę cię.— On czeka.— A poza tym bardziej podobały ci się cycki tej czarnej dziewczyny.On zaprzecza ruchem głowy.— Jestem zdumiona, że w końcu nie wziąłeś i jej.Lub obu nas razem.— Wyszarpuje z wianka kolejny pączek i zaczyna wyrywać z niego płatki, jeden po drugim.— Dobrze rozwinięta; to mógł być ciekawy i mieszczący się w granicach dobrego smaku pomysł.Nie jestem nierozsądna.Nie oponowałabym przeciwko subtelnym niuansom romantycznego uniesienia.Nie jestem tak do końca nieświadoma faktu, że ty jesteś mężczyzną, a ja kobietą.On odkłada lirę do tyłu i przysuwa się nieco ku niej.— Nie myśl, że coś ci to pomoże.Ujmuje jej dłoń; ona próbuje ją wyswobodzić, lecz on nalega.Ich złączone dłonie leżą na białym prześcieradle, więzień i strażnik.Ona rzuca na nie pogardliwe spojrzenie, potem odwraca głowę.— Nie, nawet gdybyś jeszcze raz padł na kolana i błagał mnie.I jeszcze jedna rzecz.Mam nadzieję, że to wszystko zostanie między nami.Ściska jej dłoń, potem przysuwa się jeszcze trochę, a po kolejnym uścisku dłoni kładzie rękę na jej nagim ramieniu.Ona nie reaguje.— Doskonale wiem, o co ci chodzi.Mimo że w mojej rodzinie to nie ja zajmuję się muzyką, jestem w stanie rozpoznać wariację, gdy ją zobaczę.On schyla się i całuje ją w ramię.— Nie mam już dla ciebie ani odrobiny sympatii czy czułości.Jestem po prostu tak zmęczona, że jest mi wszystko jedno.To był cholernie nieprzyjemny lot.Chorowałam.Ponownie całuje ją w ramię.— Nie masz odrobiny szacunku dla moich uczuć.On zdejmuje prześcieradło.Ona rzuca mu szybkie spojrzenie, a potem odwraca głowę.— Czasami jesteś niewymownie wulgarny.Próbuje poprowadzić jej rękę w kierunku niewymownej wulgarności, lecz ona wyrywa mu ją i znów składa dłonie na piersiach; wpatruje się w wyściełaną ścianę.— Nie myśl, że nie widziałam tego głupawego uśmiechu na twojej twarzy, kiedy mówiłam o niewinności.Tylko dlatego, że raz czy dwa pozwoliłam sobie kiedyś na chwilkę zapomnienia w twojej obecności.Wydaje ci się pewnie niekonsekwentne i na dodatek głupie to, że czasami miewam ludzkie odruchy, które stoją w sprzeczności z moim oficjalnym wizerunkiem.Studiuje jej profil, a potem delikatnie zaczyna zsuwać białe ramiączko tuniki z jej smakowicie krągłego, złotego ramienia.Lecz gdy górna część szaty ma już opaść, ona przyciska ją ramieniem do boku.— Zanim pomyślisz sobie, jakimż to jesteś wspaniałym uwodzicielem, pozwól sobie przypomnieć, że nie jesteś bynajmniej jedyny.Bywałam rozbierana przez artystów, geniuszy zmysłowości.Nie zaimponuje mi byle erotyczny skryba.On cofa rękę.Zapada cisza.Potem, wciąż wpatrując się w ścianę, ona zsuwa wiszące ramiączko i wsuwa je pod rękę.Trwa cisza.Ona nadal wpatruje się w ścianę.— Nie mówiłam, żebyś cofnął rękę.On kładzie ją z powrotem.— Nie, żeby mi zależało.Osobiście.On delikatnie drażni przód tuniki ponad tym, co przeszkadza opaść jej na biodra.— Wydaje ci się, że nic nie wiem o mężczyznach.Powiem ci tylko tyle, że mój pierwszy kochanek miał więcej seksu w paznokciu małego palca u nogi niż ty w całym swoim nudnym ciele.A właściwie miałby, gdyby miał paznokieć małego palca u nogi.On nie poprzestałby tylko na gapieniu się na piersi Miss Grecji 1982 roku.— Dodaje: — Oczywiście, mam na myśli rok 1982 przed naszą erą.On unosi jedną rękę, a drugą opuszcza z jej ramienia na nagą talię i przyciąga ją bliżej ku sobie.Pochyla się, by pocałować jej policzek; na próżno.Ona odwraca głowę.— Ale też nie miał infantylnej fiksacji na temat Murzynka Bambo.— On chrząka.— Cofam to.Ale też nie miał tego absolutnie typowego pseudointelektualnego i seksistowskiego przekonania, że obracanie czarnych sióstr czyni z niego liberała.— Zapada cisza.Ona spogląda w dół, na jego prawą rękę i jej ruchy.— Mam szczery zamiar ci o nim opowiedzieć.Żebyś sobie nie myślał.— Przygląda się kolejnym ruchom.— A to, tak się składa, jest czysto odruchową reakcją.Mogę uzyskać dokładnie ten sam efekt, używając własnych rąk.— Prycha pogardliwie.— I często jestem do tego zmuszona, biorąc pod uwagę, jak wielką nieudolnością i ignorancją większość z was się popisuje.— Jego ręka się zatrzymuje.Ona niecierpliwie wzdycha.— Na miłość boską.Teraz, kiedy już zacząłeś, możesz równie dobrze kontynuować.— On kontynuuje.— Nie wiem, dlaczego mężczyźni przywiązują do tego tak wielką wagę.Naprawdę nie jest to nawet w połowie tak podniecające, jak wam się wszystkim naiwnie wydaje.To tylko biologiczny mechanizm przetrwania.By ułatwić karmienie.— Chwilę lub dwie później, z kolejnym westchnieniem przechyla się do tyłu, podpierając się na łokciach.— Szczerze.Jak szczury w laboratorium.Najprostszy bodziec.i do dzieła.— Nadal opierając się na łokciach, osuwa się coraz bardziej.— Jeść i gryźć.Gryźć i jeść.— Zapada cisza.Lecz wtedy ona siada gwałtownie i odpycha go.— Nie możesz tego zrobić, dopóki nie rozepniesz mi pasa cnoty.Poza tym, próbujesz tylko mnie rozkojarzyć.Tak naprawdę potrzebujesz dobrego kubła zimnej wody.— Uderza go po ręce.— Przestań.To bardzo skomplikowany węzeł.Jeśli chcesz zrobić coś pożytecznego, to idź i zamknij drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript