[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Tick włożył swoje i usiadł w drugim fotelu. Gotowa? Tak odparła i pokój zniknął.Zciany rozsypały się jak karty, odpłynęły,wirując na tle jasnej kratownicy linii i wyniosłych form danych. Aadne przejście usłyszała głos Ticka. Wbudowane w trody.Drama-tyczny efekt. Gdzie Colin? Jedną sekundę.Zaraz to dopracuję.Wstrzymując oddech, Kumiko pomknęła ku chromowożółtej płaszczyznieświatła. Możesz mieć kłopoty z zawrotami głowy ostrzegł Tick.I nagle znalazłsię przy niej na żółtej równinie.Spojrzała w dół na jego zamszowe buty, potem nawłasne ręce. Obraz ciała zwykle pomaga. No, no odezwał się Colin. To ten mały człowieczek z Róży i Korony.Grzebałeś w moim pakiecie, prawda?Kumiko obejrzała się.Stał tam; podeszwy brązowych butów unosiły się dzie-sięć centymetrów nad chromową żółcią.W cyberprzestrzeni, spostrzegła, nie macienia. Nie wiedziałem, że się poznaliśmy zauważył Tick. Nie szkodzi uspokoił go Colin. To nie było oficjalne spotkanie.Ale. zwrócił się do Kumiko widzę, że bezpiecznie znalazłaś drogę do malowni-czego Brixton. Chryste mruknął Tick. Bezczelny gówniarz, co?211 Wybacz. Colin uśmiechnął się. Jestem zaprogramowany, by dostoso-wywać się do oczekiwań klienta. Jesteś tym, co jakiś japoński projektant uznał za wizerunek Anglika. Tam byli Dracule powiedziała Kumiko. W metrze.Zabrali mi toreb-kę.Ciebie też chcieli zabrać. Wypadłeś z obudowy, koleś wtrącił Tick. Musiałem cię włączyćprzez mój dek.Colin wyszczerzył zęby. Jasne. Powiem ci jeszcze coś. Tick zrobił krok w stronę Colina. Jak nakogoś, kim powinieneś być, masz w sobie niewłaściwe dane. Zmrużył oczy. Mój kumpel z Birmingham właśnie cię przejrzał. Obejrzał się na Kumiko. Ten twój Pan Chip był przerabiany.Wiedziałaś o tym? Nie. Muszę uczciwie przyznać. Colin odrzucił z czoła grzywkę .żepodejrzewałem coś takiego.Tick wpatrzył się w matrycę, jak gdyby słuchał czegoś, czego Kumiko niemogła słyszeć. Tak stwierdził w końcu. Chociaż to prawie na pewno robota fabrycz-na.Dziesięć twoich podstawowych bloków. Roześmiał się. Zostały oblo-dzone.Powinieneś wiedzieć absolutnie wszystko o pieprzonym Szekspirze, nie? Przykro mi odparł Colin ale obawiam się, że istotnie wiem wszystkoo pieprzonym Szekspirze. To rzuć jakimś sonetem zaproponował Tick, marszcząc twarz w zwol-nionym mrugnięciu.Coś zbliżonego do lęku przemknęło przez twarz Colina. Masz rację! Albo o tym piekielnym Dickensie! mruknął Tick. Ale ja znam. Myślisz, że znasz, dopóki nie zapytać cię o szczegóły.Rozumiesz, zostawilipuste kawałki z literaturą angielską, a potem wypełnili je czymś innym. A czym? Nie wiem.Kumpel z Birmingham nie umiał się tam dostać.Jest dobry, alety jesteś pieprzonym biosoftem Maasa. Tick przerwała im Kumiko. Czy przez matrycę można jakoś skon-taktować się z Sally? Wątpię, ale możemy spróbować.Przynajmniej zobaczysz tę makroformę,o której ci mówiłem.Chcesz zabrać Pana Chipa dla towarzystwa? Tak, proszę. Dobra. Tick zawahał się nieco. Ale nie wiemy, co wepchnęli w two-jego kumpla.Przypuszczam, że coś, za co zapłacił twój ojciec.212 Ma rację zgodził się Colin. Pójdziemy wszyscy zdecydowała.* * *Zamiast użyć bezcielesnego, natychmiastowego przeskoku, zwykle wykorzy-stywanego w matrycy, Tick wykonał przejście w czasie rzeczywistym.%7łółta płaszczyzna, jak wyjaśnił, była dachem londyńskiej Giełdy i powiąza-nych z nią jednostek w City.Wygenerował coś w rodzaju łodzi, którą popłynęli:niebieską abstrakcję, mającą redukować możliwość dezorientacji przestrzennej.I kiedy ta łódz odpływała z Giełdy, Kumiko obejrzała się i patrzyła, jak male-je wielki żółty sześcian.Tick, jak przewodnik turystyczny, wskazywał rozmaitestruktury.Colin siedział przy niej ze skrzyżowanymi nogami, wyraznie rozbawio-ny tą zamianą ról. To White mówił Tick, zwracając jej uwagę na skromną szarą piramidę. Klub w Saint James.Rejestr członków, lista oczekujących.Kumiko przyglądała się architekturze cyberprzestrzeni.W myślach słyszałagłos swego dwujęzycznego francuskiego nauczyciela w Tokio: tłumaczył jej po-trzebę istnienia takiej przestrzeni informacyjnej.Ikony, punkty zwrotne, sztucznerzeczywistości.Ale we wspomnieniach wszystko zlało się razem, jak te wyso-kie formy, kiedy tylko Tick przyspieszył.* * *Skala białej makroformy okazała się trudna do pojęcia.Początkowo Kumikozdawało się, że sięga aż do nieba, lecz patrząc teraz, miała wrażenie, że mogłabywziąć ją w dłoń: walec lśniącej masy perłowej, nie wyższy niż szachowa figura.A jednak polichromowe bryły wokół niego wydawały się karłowate. No cóż rzekł beztrosko Colin. To naprawdę niezwykłe, prawda? Cał-kowita anomalia, pełna osobliwość. Ale nie musisz się o to martwić, co? spytał Tick. Nie ma bowiem bezpośredniego związku z sytuacją Kumiko zgodziłsię Colin, stając wyprostowany w szkielecie łodzi. Chociaż, czy można miećpewność? Musisz skontaktować się z Sally przypomniała niecierpliwie Kumiko.213To coś.makroforma czy anomalia.niespecjalnie ją interesowało, choćTick i Colin uważali ją za nadzwyczajną. Przyjrzyj się powiedział Tick. Tam, w środku, może mieć cały świat. I nie wiecie, co to jest?Obserwowała Ticka; jego oczy wpatrywały się w pustkę, co oznaczało, żew Brixton porusza dłońmi, wciskając klawisze deku. To bardzo wielka ilość danych stwierdził Colin. Właśnie próbowałem pociągnąć linię do tego konstruktu, który ona nazy-wa Finnem oznajmił Tick.Spojrzał normalnie, a w jego głosie zabrzmiała nutazatroskania. Nie mogłem się przedostać
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|