Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natomiast większe wyspy przypominają raczej fortece - każda z nich jest otoczona murem i zaopatrzona w baszty oraz barbakan.Trudno przypuszczać, by w mieście o takich rozmiarach było aż tyle fortów, dlatego też sądzę, że każda z wysp jest umocnioną i strzeżoną siedzibą jednego plemienia, szczepu czy jednej grupy, o których mówił nasz przyjaciel Judasz.Spójrzcie na te pomniki krańcowej pychy i baczcie na me słowa - oto ostateczny produkt systemu, który opiera się na posiadaczach niewolników takich jak były Ch'aka oraz na plemionach krenożerców, prowa­dzi przez rodzinne hierarchie takie jak d'zertanoj i swój zenit nieprawości osiąga tu, za tymi potężnymi mura­mi.Oto absolutna władza, która rządzi w sposób absolutny - każdy człowiek musi walczyć o swoje, jedyna droga do góry prowadzi pa ciałach innych, wszystkie zaś odkrycia i wynalazki uznane są za prywatne i osobiste sekrety, ukryte i używane tylko dla własnej korzyści.Nigdy nie widziałem ludzkiej chciwo-ści i egoizmu posuniętego aż do takiego stopnia i podziwiam Homo Sapiens za to, że nie zważając na trudności, podążył do tego szczytnego celu.Statek zwolnił raptownie i Jason spadł ze swej wąziutkiej grzędy do śmierdzącej zęzy.- Upadek człowieka - mruczał, wyczołgując się na wierzch.Burty otarły się o kamienne płyty i po wielu okrzykach, klątwach i rozkazach, statek się zatrzymał.Odsunięto nad ich głowami pokrywę luku i trójka jeńców została wywleczona na pokład.Statek był zacumowany w niewielkim basenie otoczonym budyn­kami i wysokimi murami.Za nimi zamykała się właśnie potężna brama morska, przez którą przed chwilą wpłynęli.Nie spostrzegli nic więcej, gdyż pop­chnięto ich w stronę wejścia i popędzono korytarzami.Wędrówka zakończyła się w wielkiej, centralnej kom­nacie.Była zupełnie nieumeblowana, wyjątek stanowi­ło widoczne w końcu sali podwyższenie, na którym stał wielki, zardzewiały, żelazny tron.Zasiadający na tronie jegomość, niewątpliwie Hertug Persson we własnej osobie, miał bujną brodę i włosy do ramion, nos miał kartoflowaty i czerwony, oczy zaś niebieskie ł wodniste.Nadgryzł kreno nabite delikatnie na dwuzę-bny, żelazny widelec.- Powiedzcie mi — wrzasnął nagle - dlaczego nie powinienem was natychmiast zabić?- Jesteśmy twymi niewolnikami, Hertugu, jesteś­my twymi niewolnikami - krzyknęli chórem wszyscy obecni w komnacie, machając jednocześnie dłońmi w powietrzu.Jason opuścił pierwsze wejście, ale zdążył na drugie.Tylko Mikah nie przyłączył się do po­wszechnych okrzyków i machania rękami, kiedy zaśowa przysięga wierności została zakończona, w ciszy, która zapadła, rozległ się jego głos:- Nie jestem niczyim niewolnikiem!Łuk trzymany przez dowódcę żołnierzy zatoczył półkole, trafiając w czubek głowy Mikaha.Samon, ogłuszony, runął na podłogę.- Masz nowego niewolnika, o Hertugu! - oznaj­mił dowódca.- To on, o Potężny.Umie robić caroj i sporządzić miksturę, która płonie i porusza je.Wiem o tym, bo widziałem, jak to robił.Umie także robić ogniste kule, którymi spalił d'zertanoj, ja.także wiele innych rzeczy.Przyprowadziłem ci go, by został twym niewolnikiem i robił caroj dla Perssonoj.Oto kawałki car o, którym podróżowaliśmy, to co pozostało po tym, jak zniszczył je ogień.- Snarbi wysypał narzędzia i popalone szczątki na podłogę.Hertug skrzywił się, patrząc na nie.- Cóż to za dowód? - zapytał i zwrócił się do Jasona: - To nic nie znaczy.Jak udowodnisz, niewol­niku, że możesz zrobić to, o czym on mówił?Jason przez chwilę walczył z pokusą zaprzeczenia wszystkiemu.Byłaby to cudowna zemsta na Snarbim, który niechybnie skończyłby marnie za to, że ośmielił się robić wiele hałasu o nic, ale porzucił tę myśl natychmiast, gdy się pojawiła.W pewnym stopniu kierowały nim humanitarne pobudki, cóż bowiem Snarbi mógł poradzić na to, że był nieodrodnym synem swego społeczeństwa, ale przede wszystkim Jason nie miał ochoty, aby poddano go torturom.Nic nie wiedział o tutejszych metodach wymuszania ze­znań i wcale nie miał ochoty się z nimi zapoznać.- Dowiodę tego z łatwością, o Hertugu wszystkich Perssonoj, wiem bowiem wszystko o wszystkim.Mogę zbudować machiny, które chodzą, które mówią, które biegają, fruwają, pływają, szczekają jak pies i tarzają się na grzbiecie.- Czy zbudujesz caroj dla mnie?- To da się zrobić, jeśli macie odpowiednie narzę­dzia, których mógłbym użyć.Muszę jednak najpierw się dowiedzieć, w czym specjalizuje się twój klan, jeżeli wiesz, co mam na myśli.Na przykład Trozelligoj robią silniki, a d'zertanoj wydobywają ropę naftową.A co robią twoi ludzie?- Nie wygląda mi na to, byś wiedział tak wiele, jak się chwalisz, skoro nie znasz chwały Perssonoj!- Przybyłem z dalekiego kraju, a jak się orientu­jesz, wieści w tych stronach wędrują wolno.- Ale nie wśród Perssonoj - rzekł Hertug pogar­dliwie i rąbnął pięścią w pierś.- Możemy mówić na odległość całego kraju i zawsze wiemy, gdzie są nasi nieprzyjaciele.Możemy naszą magią sprawić, że szkla­na kula zacznie świecić albo że nieprzyjaciołom miecz wyrwie się z ręki, a w serca ich wstąpi strach.- Wygląda na to, że macie monopol na elektrycz­ność i jest to zupełnie dobra wiadomość.Jeżeli macie ciężki sprzęt kuźniczy.- Stój! - przerwał mu Hertug.- Precz.Wszyscy precz, oprócz sciuloj.Nie, ten nowy niewolnik zostaje - wrzasnął, gdy żołnierze schwycili Jasona.Wszyscy wyszli, pozostała tylko grupka niemło­dych ludzi.Każdy z nich miał na piersi mosiężną odznakę przypominającą słońce.Byli to niewątpliwie adepci tajemnych nauk elektrycznych.Wszyscy ścis-kali rękojeści swych sztyletów i mruczeli z wściekłoś­cią.- Użyłeś świętego słowa - odezwał się ponownie Hertug.- Kto ci je zdradził? Powiedz, bo zginiesz.- Czyż ci nie mówiłem, że wiem wszystko.Mogę zbudować caroj i jeżeli będę miał nieco czasu, będę mógł ulepszyć twoją aparaturę elektryczną, o ile jest ona na takim samym poziomie jak wszystko na tej planecie.- Czy wiesz, co znajduje się za tym wejściem?- zapytał Hertug, wskazując zamknięte, zabezpieczone sztabami i strzeżone drzwi w drugim końcu sali.- Nie mogłeś nigdy widzieć tego, co się tam znajduje, ale jeżeli powiesz mi co jest za nimi, uwierzę, że jesteś istotnie tak wielkim czarnoksiężnikiem, jak twierdzisz.- Mam dziwne uczucie, że już kiedyś to słyszałem- westchnął Jason.- W porządku.No to jedziemy.Ty i twoi ludzie wytwarzacie elektryczność.Może robicie to dzięki znajomości chemii, choć wątpię czy zdołali­byście w ten sposób uzyskać wystarczająco dużą moc.A więc musicie mieć jakiś generator.To na pewno wielki magnes, kawał specjalnego żelaza mogącego przyciągać inne żelazo, wokół którego obracacie szybko drut i otrzymujecie elektryczność.Po miedzia­nym drucie doprowadzacie ją do waszych urządzeń- a nie sądzę, byście mieli ich bardzo dużo.Powiedzia­łeś, że możecie mówić na odległość.Założę się, że wcale nie mówicie, ale posyłacie takie małe stuknięcia.Mam rację, prawda? - Szuranie stóp i narastający szmer głosów uczonych mężów przekonały go, że trafił.- Mam pewien pomysł.Sądzę, że wynajdę dla was telefon.Co byście powiedzieli, by zamiast używać tegoprzestarzałego stuk-puk, naprawdę mówić? Będziecie mówić do jednego dzyngsu, a z drugiej strony drutu będzie słychać wasz głos.Świńskie oczy Hertuga rozbłysły chciwie.- Powia­dają, że dawnymi czasy tak właśnie robiono.My też próbowaliśmy i nie udało się.Czy możesz zrobić coś takiego?- Mogę, o ile wpierw dojdziemy do porozumienia.Zanim jednak będę mógł ci cokolwiek obiecać, naj­pierw muszę zobaczyć twoje urządzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript