Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cień maszyny, lecącej na wysokości najwyżej trzy­dziestu metrów, przemknął po wierzchołkach drzew, wypadł na otwartą przestrzeń i znowu przeleciał nad drzewami.W chwilę później cień i sa­molot znikły, ale pozostawiły za sobą bomby - każda ze swoim małym cie­niem.Kamera podskoczyła od fali uderzeniowej sześciu wybuchów.Gdy ope­rator odzyskał równowagę, skierował obiektyw na drogę i linię kolejową; wykwitły tam kolumny dymu.Sześć grzybów przypominało efekty detonacji bomb atomowych.Wybuchły na drodze w odległości około stu metrów jedna od drugiej.- Straty Amerykanów są bardzo duże - mówiła dalej reporterka.Przeł­knęła ślinę.Głos miała drżący, jakby ją mdliło albo jakby się bała.- Wiele oddziałów uznano za zaginione w akcji.Ale żniwo śmierci wśród Chińczy­ków jest nieporównywalne.Nie mieli sposobności zabrania swoich poległych pod ogniem amerykańskich karabinów maszynowych.Lasy i brzegi doliny są dosłownie zasłane gnijącymi zwłokami.Ciał przybywa w błyskawicznym tempie, co jest wynikiem rosnącej desperacji Ludowej Armii Wyzwoleńczej.Oddział po oddziale biegnie prosto pod ogień amerykańskich karabinów.Chińczycy nie zważają na straty w ludziach.Amerykańscy dowódcy nie są w stanie oszacować liczby zabitych nieprzyjaciół, ale twierdzą, że poległo wiele dziesiątków tysięcy.Scena znowu się gwałtownie zmieniła.Gdy kamerzysta ustawił ostrość, Gordon poczuł mdłości.Ekran wypełniał nie kończący się rząd butów.Ciała Amerykanów leżały bok przy boku pod zielonymi plandekami.Buty były wszystkie takie same - zgodnie z przydziałem.Kamerzysta szedł powoli wzdłuż szeregu zwłok, a Gordon zastanawiał się, kiedy to się skończy.- Jednak straty Amerykanów również są bardzo duże.A ich rezerwy w tej dolinie skończą się znacznie szybciej niż rezerwy Chińczyków.- Kamera w dalszym ciągu ukazywała długi szereg butów.- Ci wszyscy ludzie zginęli w walce ostatniej nocy.Uzupełnienia nie zdążą nadejść na czas, by zaważyć na wyniku tej bitwy.- Jezu! - odezwał się z niesmakiem oficer Białego Domu.Pułkownika piechoty w odprasowanym zielonym mundurze z białym sznurem pod nara­miennikiem najwyraźniej rozwścieczyła ta parada umarłych.Ale dla Gordona nie była to kwestia bezczeszczenia pamięci poległych.Tę scenę on - naj­wyższy zwierzchnik tych zabitych żołnierzy - powinien zobaczyć.Musiał zapoznać się z konsekwencjami akcji, które osobiście zatwierdzał.Okryte flagami trumny przywożone do bazy lotniczej w Dover były zanadto odhu­manizowane.Zakurzone buty zwrócone czubkami w stronę nieba przema­wiały znacznie wyraźniej.Wniosek z tego taki, pomyślał Gordon, że wojna musi się zakończyć, i to szybko.- Pan jest moim pasterzem - czytali z maleńkich Biblii klęczący żołnie­rze.- To on sprawia, że mogę się położyć na zielonej łące, to on wiedzie mnie do czystej wody.To on przywraca mi duszę.Wiedzie mnie ścieżkami prawości na chwałę swoją.- Kapelan stał z przodu w pełnym rynsztunku bojowym; na jego szyi wisiała stula.- Chociaż wędruję przez dolinę śmier­ci, nie będę się obawiał zła, bo Twoje nauki są ze mną.To one mnie karmią i napełniają otuchą.Ty przygotowujesz stół, przy którym zasiądę wspólnie z moimi nieprzyjaciółmi.Namaszczasz mnie oliwą, więc dobro i łaska będą podążać ze mną każdego dnia mojego życia i zamieszkam w domu Pana.na zawsze.- Amen - zakończyli żołnierze i wstali.Gordonowi ciarki przeszły po grzbiecie.Kamerzysta skierował obiektyw w stronę drobnej reporterki.- Tu Kate Dunn - powiedziała drżącym głosem.Oczy miała wilgotne.- NBC News.z doliny śmierci.24KWATERA GŁÓWNA UNRUSFOR, CHABAROWSK26 kwietnia, 07.30 GMT (17.30 czasu lokalnego)Zespół operacji i planowania sztabu kłębił się przy mapie, jakby usta­wiczna analiza sytuacji mogła coś zmienić.Nate Clark dokładnie wiedział, jakie ma możliwości wyboru.Wystarczyło mu raz spojrzeć na mapy.- Uwaga - odezwał się głośno.Zbity mur umundurowanych pleców pękł.Oficerowie odwrócili się od oświetlonej jasno mapy w stronę dowódcy.- Jakie siły mają Chińczycy wzdłuż rzeki Songhua między Dwudziestą Piątą Lekką Dywizją Piechoty a doliną Tangyuan?Wszyscy spojrzeli na holenderskiego oficera wywiadu.- Wygląda na to, że wzdłuż drogi stojądwie pełne chińskie dywizje i część trzeciej - relacjonował Holender.- To wszystko niedobitki walk wokół Birobidżanu.Zdążyli przekroczyć rzekę, zanim lód pękł.Kiedy przerzuciliśmy Sto Pierwszy do doliny Tangyuan, zostali zamknięci w pułapce.- Będą walczyć? - zapytał Clark.Holenderski pułkownik wzruszył ramionami.- Jednostka wysunięta na południe dość ostro naciskała na północny kraniec doliny Tangyuan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript