Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wchodził więc na teren 1/6 z uczuciami mocno mieszany­mi.Byłoby cudownie móc spotkać Tullia i przyjaciół, ale co zrobi, gdy stanie przed pułkownikiem Sullivanem? Nie mógł zapomnieć tej sceny na Guamie, kiedy człowiek, którego podziwiał, potrak­tował go tak lodowato.Podszedł do placu ćwiczeń.Chłopcy wagi lekkiej tłukli ciężkie wory treningowe; wagi średniej - skakali przez liny; wagi ciężkiej - walczyli z cieniami.W rogu ringu, pilnując sparringu dwu średniaków, sterczeli Tullio i Skaczący Józio Callaghan.- Ty stary sukinsynu! - wrzasnął Tullio.Uścisnął Marka.- Witaj w domu!Kapłan wyciągnął dłoń.- Niech cię Bóg błogosławi, Mark.Naprawdę cieszymy się, żeś wrócił.Otoczyli go też inni, waląc w kark i pytając, czy na Iwo było tak źle jak na Tarawie.Czy też właził do pieczar, żeby wywabić z nich Japońców? Czy nie natknął się na któregoś ze starych kumpli z Czwartej Dywizji? Minął pewien czas, zanim Tullio zdołał go odciągnąć na bok.- Słyszałem, że miałeś na Guamie niezłą przeprawę.Miałeś szczęście, że był tam wtedy Billy J.- Szczęście? Co ty gadasz, spuścił mnie w kanał.- Billy J.? Ten stary cię kocha.Uratował ci dupę.- Tullio dowiedział się za pośrednictwem skumplowanych ze sobą podofi­cerów, że Sullivan opracował swojego starego przyjaciela, pułkow­nika Quinna.Mark zdumiał się szczerze.- Położył na pniu własny łeb, żebyś dostał to swoje skierowanie.Bronił cię jak matka.Powinieneś mu się za to odwdzięczyć.Mark szedł do namiotu Sullivana z uczuciem ulgi pomieszanej z troską.- Znalazłeś czas, żeby mnie odwiedzić - Sullivan wyciągnął dłoń.- Jack Colley dzwonił do mnie w chwili, kiedy lądowałeś z Iwo.- Cieszę się, że pana widzę, pułkowniku.- Mark uścisnął trzymaną dłoń.- Tullio powiedział mi, jak pan mnie wyratował przed wylaniem z Korpusu.Billy J.podsunął Markowi płócienne krzesło i przez chwilę się w niego w milczeniu wpatrywał.- Czegoś się z tego zwarcia nauczył, Mark?- No cóż, jakby to wyłożył Bestia, może pan spokojnie ręczyć za mnie własnym tyłkiem, że już nigdy nie zełgam.- Wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Pułkownik Colley mówił mi, że na Iwo robiłeś cuda.Możesz być pewny odznaczenia.- Każdy na Iwo zasługuje na odznaczenie, sir.Wiem, że zostałem przydzielony do 2/6 na Okinawę.Dlaczego tak? Dlaczego nie do 1/6?Teraz pewność siebie stracił Billy J.- No cóż, może twój następca, Tony, lepiej niż ty parzy kakao - tłumaczył się nieśmiało, po czym westchnął.- O.K., przyznaję, może nie mógłbym patrzeć, jak robisz to, coś wyprawiał na Iwo Jimie.Może się starzeję.A nawiasem, Tullio nafajda w portki, kiedy zobaczy, jak włazisz bez broni do pieczary, żeby pogadać z Japońcami.Dlatego pójdziesz do 2/6.Hiroko Kato zaleczyła rany i została pielęgniarką w klinice obozowej dla cywilów.Pracowała za dnia wśród chorych sierot, które ją uwielbiały.Nocami opróżniała nocniki.Kilka dni po przybyciu Marka, podbiegł do niej pędem japoński cywil.- Hiroko-chan! Pewien robotnik mówi, że widział czołg twego brata na południowym cyplu Garapanu, w krzakach.Gdy zapadł zmierzch, spotkała się z nowym przyjacielem, amerykańskim żandarmem imieniem Chuck.Ten pożyczył jeepa i we dwoje pojechali do Garapanu.Była oszołomiona.Kiedy widziała to miasto po raz ostatni, leżało w gruzach.Teraz go nie poznawała: wspaniałe amerykańskie miasto.Ale stare Garapan sczezło z kretesem.Po godzinach bezskutecznych poszukiwań, jakiś żołnierz skiero­wał ich ku ustronnemu miejscu u stóp góry Tapotchau.Rosły tam wysokie drzewa, a wśród nich rdzewiało siedem czołgów ze­pchniętych na kupę buldożerami.Hiroko wdrapała się na pierwszy z nich, potem na drugi i trzeci.Czwarty leżał na boku.Widniał na nim biały napis - „Jaskółka".Czołg jej brata.Miała wrażenie, że serce chce wyskoczyć z piersi.Próbowała otworzyć wieżyczkę.Nie drgnęła nawet.Chuck walnął w nią młotkiem.Zardzewiała jednak na dobre.Hałas zwabił tłum Marines.- Co tu się dzieje? - spytał jeden.- Ta dziewczyna chce zajrzeć do środka - powiedział Chuck.- Pomóżcie nam.- Po kiego?- Jej brat tam siedzi.Marines pogadali między sobą i po paru minutach wrócili z młotkami i dłutami.Wleźli na czołg i zaczęli obrabiać wieżyczkę.Klapa odpadła już po półgodzinie.Buchnął z wnętrza taki zaduch, że Hiroko omal nie zemdlała.Mimo to wstrzymała oddech i zajrzała do środka.Tkwiły tam dwa ciała.Twarze nierozpoznawalne, zgniłe niemal do kości.Odczytała jednak na plakietce pierwszego „Kato".Był to jej ukochany brat.Obok niego leżał pistolet.Uroniła nań kilka łez.Potem pomodliła się cicho i zeszła powoli z czołgu.Włazili nań po kolei Chuck i Marines, zaglądali do środka i złazili w nastroju ponurym.Jeden z piechurów ujął dziewczynę za ramię i usiłował odprowadzić.Stawiła mu opór.Chuck ujął ją za drugie ramię, wtedy powiedziała wreszcie:- Zegnaj, bracie.- Wspięła się na jeepa, a gdy tylko ruszył, pozwoliła łzom płynąć swobodnie.Suszył je tylko wiatr.Mark spędził ze starymi kolegami tyle czasu, ile mu dano.W dniu, kiedy mieli się zaokrętować, towarzyszył Billy'emu J.w końcowej inspekcji świeżo przysłanych uzupełnień.Wszyscy wyglądali tak, jakby się właśnie urwali spod matczynego fartuszka.Kitka godzin później wchodzili już na pokłady transportowców zakotwiczonych w porcie Tanapag.Mark towarzyszył Drugiemu Batalionowi, którego dowódcą był stary przyjaciel Billy'ego J.Mieli przed sobą tysiącdwustumilową wycieczkę przez Morze Filipińskie, ku ostatniej większej wyspie na drodze do Japonii - Okinawie.Patrząc na tonącą w morzu górę Tapotchau, Mark myślał mimo woli: ilu z tych zapalonych chłopców, widzianych podczas inspekcji, przeżyje.ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY1.Kiusiu, Japonia.Styczeń, 1945Obóz 13 zbudowano w odległości dwu mil od Omuty, bezbarwnej mieściny z paroma zaledwie trawnikami i kępami drzew.Ogrodzono go czarnym, drewnianym płotem wysokości dziesięciu stóp, ze zdwojoną na szczycie spiralą kolczastego drutu.Od wewnątrz, na wysokości pięciu stóp od ziemi, rozwieszono trzy pasma przewodów pod wysokim napięciem.Drewniane budynki obozu także pomalo­wano na czarno.Wyglądały okropnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript