[ Pobierz całość w formacie PDF ] .To nie do pomyślenia.- Oczywiście, panie admirale.Tak tylko pomyślałem.Przez kilka chwil nikt nic nie mówił.- Ta łódź miała na pokładzie najnowocześniejsze wyposażenie elektroniczne - powiedział wreszcie cicho Corliss.- Czy potrzebna jest pełna załoga, by nią kierować.to znaczy płynąć? - spytał Benjamin.Corliss spojrzał pytająco na Pilchera.- Zna się pan na tym lepiej niż ja.- Jest w wysokim stopniu zautomatyzowana.Odpowiedź brzmi tak, można nią kierować przy niepełnej załodze.Ale nie wiem, ilu ludzi wystarczy.- Niech się pan tego zaraz dowie - rozkazał Corliss.- Tak jest - powiedział Pilcher, podchodząc do biurka, na którym stał telefon.- Więc sugeruje pan, że sygnał wzywający pomocy był podstępem? - Corliss popatrzył ponownie na Benjamina.- To możliwe.- A co z załogą, ludźmi admirała i generała? Benjamin wzruszył ramionami.- Nie mam ostatecznych odpowiedzi - powiedział, przesuwając cygaro z lewego kącika ust do prawego.- Ale.- Panie admirale, właśnie rozmawiałem z kapitanem Wasko z COMSUBLANT - powiedział Pilcher; wrócił do stolika, ale nie usiadł.- Minimum to dwunastu ludzi i dwóch oficerów.Corliss wskazał gestem, by usiadł.- Inna możliwość to ta, ze May Day był prawdziwy i że łódź leży na sześciu tysiącach metrów - powiedział Benjamin.- Jest także trzecia możliwość, ale wszyscy musielibyśmy wierzyć w cuda, co w moim wieku jest - niestety - niemożliwe.- Jeżeli to, co pan sugeruje, choć w przybliżeniu odpowiada rzeczywistości, to wam obu wciąż zagraża wielkie niebezpieczeństwo.Benjamin wzruszył ramionami i spojrzał na Markhama.- Jesteśmy do tego przyzwyczajeni - powiedział młody detektyw.- Jestem pewien - odpowiedział Corliss i wstając wyciągnął rękę do Benjamina.- Jak to się mówi, podał nam pan piłkę.Benjamin wstał i podał mu rękę.- Chcę dostać zabójcę i tego, kto wydał rozkazy.- Jeżeli uznamy, ze pańskie sugestie są prawdziwe - powiedział Corliss - zajmie się tym FBI i inne organy.- Dopóki nikt nie przeszkadza mi w wykonywaniu mojej pracy, nie obchodzi mnie to, kto się tym zajmie.Corliss roześmiał się.- Byłem niemal pewien, że tak mi pan odpowie.Chciałbym podziękować panu i detektywowi Markhamowi za przybycie tutaj i pogratulować doskonałej pracy.Postaram się o to, by oficjalnie panów wyróżniono.- Może pan zatrzymać zdjęcia i raport FBI - powiedział Benjamin.- Mam drugi komplet.Corliss podziękował.Podeszli do drzwi i Benjamin zwrócił się do wiceadmirała:- Gdy już piłka zacznie się toczyć, niech pan powie facetom z innych organizacji, żeby nie wchodzili mi w drogę, bo będę musiał ich zepchnąć.Corliss skinął głową.- Powiem im - a po chwili dodał: - Jest pan twardym facetem, poruczniku.Benjamin potrząsnął głową.- Po prostu lubię kończyć to, co zacząłem.10.Smith poruszył głową.Wszystko, co widział, było zamazane, był jednak pewien, ze ktoś się nad nim pochyla.Chciało mu się bardzo pić, ale gdy próbował poprosić o wodę, wydał z siebie tylko chrapliwe dźwięki.Śnił, albo myślał o swojej żonie Peggy, ich małżeństwie, kiedy poczuł, ze ktoś jest blisko; poruszył głową.- Musi pan leżeć jeszcze przez kilka godzin - powiedział Tull.- Do półtorej doby.Smith rozpoznał jego głos.- Wody - jęknął.Tull nalał wody do szklanki i przytknął mu do ust.Smith wypił większość wody, zanim się zorientował, że ma związane ręce i ze Tull trzyma szklankę.- Chcę się odlać - powiedział Smith, rozlewając wodę na mundur.Tull skinął głową, pomógł mu wstać i zaprowadził do ustępu, zaraz obok kabiny.- Rozwiążę panu ręce, kapitanie.Ale jeżeli będzie pan próbował coś kombinować, obezwładnię pana.- Rozumiem.Tull cofnął się, a gdy tylko Smith skończył, znów zawiązał mu ręce.- Co z innymi oficerami? - spytał Smith.- Podobnie jak z panem - powiedział Tull, układając go w koi.- Załoga też.Wszyscy, oprócz mnie, Forbushe'a i dziesięciu ludzi.- Więc.- To zaplanowana operacja - wyjaśnił Tull.Smith z niedowierzaniem i lękiem potrząsnął głową.Nie mógł zrozumieć, jak oficer marynarki może zdradzić swój kraj.- Gdy tylko dotrzemy do miejsca przeznaczenia, wszyscy oficerowie i cała załoga powróci do Stanów Zjednoczonych.Smith ponownie potrząsnął głową.- Oddajesz wszystko - wycharczał przerywanym głosem.- Wszystko! Z oczu pociekły mu łzy.- Nie oddaję.Sprzedaję - powiedział Tull.- To operacja czysto handlowa.Smith poczuł, że kręci mu się w głowie i unosi się tam, gdzie czeka na niego Peggy.Zmusił się, by spojrzeć na Tulla.- Nie ma dla ciebie ratunku, John.Przykro mi.11.Tull wszedł do kabiny dowodzenia, by zastąpić Forbushe'a i oznajmił:- Za dwie godziny zmienimy kurs.Pomimo że blisko teraz ze sobą współpracowali i nie miał powodów do narzekań, Tull wciąż go nie lubił
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|