[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Doceniam i rozumiem pani pasję oraz zaangażowanie.Zdaje pani sobie chyba jed-nak sprawę, że w naszym Regionie, a także i w innych, nie ma takiego precedensu.Niestanowiono nigdy o wolności dla robotów.Dlatego też nie ma żadnych przepisów w tejkwestii. Tak odpowiedziała Mała Miss. Pan Feingold przedstawił mi tę sprawę.Aleprzecież gdzieś i kiedyś trzeba te precedensy ustanawiać.? Tak jest w istocie.I mógłbym tu dzisiaj taki precedens ustanowić.Musiałby to,rzecz jasna, zatwierdzić sąd wyższej instancji, ale jest w mojej mocy nadać sprawie biegi dać poparcie, poprzez orzeczenie o wolności Robota NDR-113, dezaktualizując i eli-minując tym samym wasze niezbywalne prawo do wydawania mu poleceń.Tak.je-śli miałoby to mieć jakąkolwiek wartość dla niego i dla was, to mógłbym to zrobić.Alewpierw musiałbym rozpatrzyć wiele innych kwestii.Musiałbym się, na przykład, od-nieść do kwestii postawionej tu dziś przez pana Van Burena: do założenia, że tylko istotaludzka potrafi docenić i cieszyć się szeroko pojętą wolnością, choćby tylko przez wzglądna definicję tego słowa.Nie chciałbym zamieniać tego sądu w cyrk, a tak by się stało,gdybym ustanowił tu całkowicie abstrakcyjny precedens i nic nie znaczące, niezrozu-miałe przepisy.Dlatego też muszę zrozumieć wszystkie aspekty tej sprawy, a niektóre sądla mnie jeszcze niejasne. Chętnie odpowiem na każde pytanie, wysoki sądzie. Nie.Nie pani.Andrew! Niech teraz wystąpi robot.Małej Miss aż dech zaparło.Spojrzała na Stanleya Feingolda, który wyprostował sięi zesztywniał, lecz na jego twarzy widać było ogromne podniecenie.Andrew zaś podniósł się i ruszył w kierunku ławy sędziowskiej.Szedł wolno, spokoj-ny i opanowany, a w jego ruchach można było dostrzec godność i szlachetność. Jesteś robot NDR-113, ale wolisz, by zwracano się do ciebie Andrew, czy tak? odezwał się sędzia Kramer. Tak, wysoki sądzie.Tembr głosu Andrew był do złudzenia podobny w swym brzmieniu do ludzkiego.Mała Miss zdążyła już przyzwyczaić się do tego, ale sędzia Kramer był najwyrazniejzdumiony; tak, jakby spodziewał się usłyszeć jakiś metaliczny, niewyrazny pogłos.Mil-czał więc przez chwilę, a potem powiedział, obserwując Andrew uważnie: Powiedz mi jedno, Andrew.Dlaczego chcesz być wolny? Jakie ma to dla ciebieznaczenie? A czy wysoki sąd chciałby być niewolnikiem? odpowiedział Andrew. Czy za takiego się uważasz, Andrew? Za niewolnika? Mała Miss, pani Charney, użyła terminu służący wbrew swej woli.Dokładnietaka jest sytuacja.Muszę być posłuszny.Muszę.Nie mam wyboru.To nic innego, jak68niewolnictwo, wysoki sądzie. Gdybym w tym momencie ogłosił cię wolnym, Andrew, to i tak wciąż byłbyś za-leżny od Trzech Praw. Rozumiem to doskonale.Każdy jest przecież zależny od jakichś praw.Ale nie był-bym zależny od pana Martina i pani Charney.W każdej chwili mógłbym ich opuścići gdybym miał taką chęć, pójść tam, dokąd bym chciał.Nie mogliby mi wydać polece-nia powrotu do służby.Wtedy nie byłbym już niewolnikiem. Czy właśnie tego chcesz, Andrew? Opuścić dom Martinów i iść gdzieś indziej? Zdecydowanie nie.Wszystko, czego pragnę, to tylko mieć oficjalną możliwość ta-kiej decyzji.Sędzia przyglądał się Andrew uważnie. Kilka razy nazwałeś się niewolnikiem, niewolnikiem ludzi, którzy najwyrazniejdarzą cię uczuciem i u których służby nie chcesz porzucić.Ale ty nie jesteś niewolni-kiem.Niewolnikiem jest ten, któremu kiedyś wolność odebrano.Ty nigdy nie byłeśwolny i nie miałeś wolności, którą mógłbyś utracić.Stworzono cię do konkretnych ce-lów, a mianowicie do służenia.Jesteś robotem, mechanicznym pomocnikiem człowie-ka.Jesteś doskonałym robotem geniuszem, na swój sposób.Tak mi dano do zrozu-mienia.Zdolny też jesteś do tworzenia, do artystycznej ekspresji, do czego nie jest zdol-ny prawdopodobnie żaden inny robot.Skoro jednak nie chcesz opuścić Martinów, a oninie chcą utracić ciebie.skoro twoje życie pośród nich było takie, jak każdego innegoczłonka rodziny.to to, co tu się dzisiaj dzieje, wygląda mi na burzę w szklance wody,Andrew.Do czegóż więcej mógłbyś dojść, będąc wolny? Być może do niczego więcej, wysoki sądzie.Ale czyniłbym wszystko z większą ra-dością.Powiedziano tu dziś w sądzie, że tylko istota ludzka może być prawdziwie wol-na.Ale myślę, że tak nie jest.Myślę, że ktoś, kto pragnie być wolny, kto wie, że coś takie-go istnieje i pragnie tego ponad wszystko, to taki ktoś ma prawo do wolności.Ja jestemkimś takim.Nie jestem człowiekiem i nigdy nie twierdziłem, że jestem.Ale tak samopragnę wolności.Głos Andrew ucichł.On sam stał wciąż przed ławą sędziowską, milczący i nierucho-my.Wydawał się nad czymś zadumany.Wszyscy pozostali na sali również siedzieli ci-cho i nieruchomo.Wydawało się, że upłynęła wieczność, zanim sędzia ponownie zabrał głos. Zasadniczym wnioskiem, do którego możemy dzisiaj dojść w naszej dyskusji, jeststwierdzenie, że nie ma takiego prawa, które zabraniałoby uzyskania wolności przez ja-kikolwiek.podmiot, który by tego pragnął.Myślę, że o to właśnie dokładnie chodzi.Wysłuchałem opinii obu stron i doszedłem do wstępnych wniosków.Zamierzam opi-niować na korzyść petenta.Jego formalna decyzja, gdy ogłoszono ją i opublikowano, wywołała krótkotrwałą, ale69żywą sensację.Przez jakiś czas o niczym innym nie mówiono
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|