Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czas odmierzany był chlupotem jej własnych kroków i szumem wody spływającej w dół ścieżki.Piski i syki eteru stawały się coraz głośniejsze i serce zaczęło łomotać jej w piersi wraz z nasilającymi się dźwiękami burzy.Nagle znieruchomiała, słysząc ciche nucenie.Ślizgając się, ostrożnie zboczyła ze szlaku w kierunku melodii.Przycupnęła przy krzaku obrośniętym liśćmi.Powoli odgarnęła gałązki, ale nie widziała nic prócz zieleni.Nagle włosy zjeżyły się jej na karku.Odwróciła się gwałtownie, wyciągając noże.Była jednak sama – tylko ona i drzewa.– Spokojnie – wymamrotała do siebie, chowając ostrza.Znów usłyszała nucenie, ciche, ale takie, którego nie można było pomylić z żadnym innym dźwiękiem.Obeszła krzew i zajrzała dalej, w głąb zarośli.Niespełna pół metra od niej mrugnęła para oczu.Maleńki chłopiec siedział w kucki.Dłońmi zatykał sobie uszy i nucił melodię pogrążony we własnym świecie.Aria zauważyła, że ma okrągłe policzki i oczyo miodowym odcieniu, tak jak jego babcia.Obejrzała się za siebie.Ścieżka prowadząca do wioski znajdowała się nie dalej niż dwadzieścia kroków od niej.Chłopiec się nie zgubił, tylko przestraszył.– Cześć, River – powiedziała z uśmiechem.– Jestem Aria.Założę się, że jesteś Audem tak jak ja.Śpiewanie pomaga zagłuszyć w głowie dźwięki eteru, prawda?Patrzył wprost na nią, nie przestając nucić.– Ładna melodia.To Pieśń Myśliwych, prawda? – zapytała, choć od razu rozpoznała ulubiony utwór Perry’ego.Raz jej go zaśpiewał po wielu namowach i spłonął ze wstydu.River zamilkł.Jego dolna warga drżała, jakby zaraz miał sięrozpłakać.– Mnie też bolą uszy, kiedy jest tak głośno.– Aria przypomniała sobie o czapce Audów, którą dostała, i sięgnęła to swojej torby.– Chcesz to założyć?River zacisnął dłonie w pulchne piąstki.Powoli odciągnął je od uszu i pokiwał głową.Nałożyła mu czapkę, opuściła klapy i zawiązała je pod brodą.Czapka była na chłopca sporo za duża, ale chroniła jego uszy przed hałasem burzy.– Musimy schować się w wiosce, dobrze? Zabiorę cię do domu.Wyciągnęła do niego dłoń.River wziął ją za rękę, a po chwili był już w jej ramionach i obejmował ją ciasno jak kamizelka.Trzymając jego małe drżące ciałko, Aria pospiesznie ruszyła szlakiem w poszukiwaniu Molly i pozostałych.Przybiegli do niej tłumnie, przemoczeni i wściekli.– Nie dotykaj go! – syknęła Brooke, wyrywając jej chłopca z objęć.Arię uderzyła fala chłodu i aż się zachwiała, nagle i niespodziewanie pozbawiona dodatkowego ciężaru.Brooke chwyciła za czapkę i rzuciła ją w błoto.– Trzymaj się od niego z daleka! – krzyknęła.– Nigdy więcej się do niego nie zbliżaj.– Chciałam go zanieść do domu! – odpowiedziała Aria, ale Brooke już biegła w stronę osady z Riverem, który zdążył się rozpłakać.Pozostali ruszyli krok za dziewczyną, a niektórzy z nich rzucali Arii oskarżycielskie spojrzenia, jakby to, że chłopiec się zagubił, było jej winą.– Jak go znalazłaś, Osadniczko? – zapytał krępy mężczyznatrzymający się z tyłu grupy.Patrzył na nią podejrzliwie.Dwaj chłopcy przy jego boku musieli być jego synami.Stali przygarbieni, szczękając zębami.– Jest Audem, Gray – powiedziała Molly, pojawiając się przy jej boku.– No idź już, zabierz chłopców do domu.Jeszcze raz spoglądając na Arię, mężczyzna odszedł, by schronić się przed deszczem.Aria podniosła swoją czapkę i strzepała z niej błoto.– Brooke nie jest z tobą spokrewniona, prawda?Molly uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową w odpowiedzi.– Nie, nie jest.– To dobrze – odparła Aria, wciskając czapkę do torby.Kiedy razem szły w stronę wioski, Aria zauważyła, że Molly kuleje.– To przez moje stawy – wyjaśniła starsza kobieta, podnosząc głos,by Aria mogła ją usłyszeć.Uderzenia lejów robiły się coraz głośniejsze.–Dokuczają mi, kiedy jest chłodno i deszczowo.– Wesprzyj się na mnie – powiedziała Aria, służąc jej ramieniem.Razem sprawniej zbliżały się do wioski.Minęło kilka minut, zanim Molly ponownie się odezwała.– Dziękuję, że znalazłaś Rivera.– Nie ma za co [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript