[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Reszta się różni.Henry milczał przez chwilę.Rzecz jasna, teraz już wiedział, czym był ten węgorz.W każdym razie wiedział to, co przekazał mu na ten temat Springer.Jeden z owoców diabelskiego nasienia, który zdążył już wyrosnąć.Co jeszcze powiedział o tym Springer? „Jeśli udaje im się znaleźć ukrycie, wówczas rosną i po około sześciu miesiącach stają się równie dojrzałe jak ojciec”.- Paru ludzi od was kopie na plaży?- Owszem.Ale jak dotąd, bez skutku.Mają zamiar wkopać się jeszcze trochę głębiej, lecz nie są optymistami.Wygląda na to, że węgorze zdołały wryć się naprawdę głęboko w piasek.- Wydawało mi się, że powiedziałaś, iż to wcale nie są węgorze.- Nie są, ale wszyscy je tak nazywają.Tutaj, w laboratorium ochrzciliśmy je plourdeostus, przypominają bowiem czaszkami pierwszą rybę, która wytworzyła w sylurze szczęki.- No cóż, mocno przypomina mi to wasz zwykły naukowy bełkot - powiedział uprzejmie Henry.- Zawsze wyprzedzaliście mnie w błaznologii stosowanej, prawda?- Znowu zaczynasz być nieuprzejmy - stwierdziła Andrea.- Piłeś, prawda?- Ani trochę - odparł Henry.- W każdym razie nie dość.Zauważam tylko, że ludzie z Instytutu Scrippsa nigdy nie potrafią przyznać się do tego, że czegoś nie wiedzą.Zawsze znajdziecie jakąś nazwę, by to ukryć.Plourdeostus! Czemu nie nazwiecie ich gryzońkami? Albo po prostu zażartymi sukinsynami jak nazywają je wszyscy, którzy mają jako tako poukładane we łbie?- Znów jesteś nieuprzejmy - powtórzyła Andrea.- Cóż, zawsze mnie do tego doprowadzasz.Zawsze, zanim zacznę z tobą rozmawiać, jestem ucieleśnieniem uprzejmości.A potem nie wiem, co się dzieje, nie wiem, co ty mi takiego robisz.Może powinienem ochrzcić cię zębowiecz-nieszczerzyjotus? Bo zawsze sprawiasz, że obnażam zęby.- Żegnam, Henry - ostrzegła go Andrea.Wciągnął głęboko powietrze.- Przepraszam - powiedział.- Dziękuję, że dotrzymałaś słowa.A teraz zapomnij, że kiedykolwiek mnie znałaś.- Już dawno to zrobiłam - odgryzła się Andrea i rozłączyła się.Henry westchnął.Odłożył słuchawkę i siedząc na kanapie wpatrzył się w wiszący na przeciwległej ścianie oprawiony plakat reklamowy Lucky Strike'ów.Wolałby nie pić dzisiaj zbyt dużo.Z drugiej jednak strony, nie było powodu, by przestać.Doszedł właśnie w swym pijaństwie do połowy drogi.Gdyby przerwał teraz picie, ostry ból głowy pojawiłby się już o szóstej po południu tego samego dnia.Lepiej już przenieść kaca na rano.Nie wątpił wprawdzie, że jutrzejszy będzie jeszcze gorszy od dzisiejszego.Ale przynajmniej nie przeszkodzi mu w tym, co czekało go w nocy.W tym samym czasie Gil szedł razem z Susan po promenadzie przez Solana Beach.Zabrał ją na lunch do „Taco Auctioneer”, teraz zaś chciałby poznała jego rodzinę.Susan czuła się bardziej szczęśliwa, niż zdarzyło się to od miesięcy, bardziej też była rozgadana, Gil ledwo dawał radę wtrącić czasem słowo.Mówiła tyle, że starczało za ich dwoje.- Nie mogę doczekać się nocy - powtarzała.- Widziałeś mój kostium?Gil uniósł brwi.- Myślę, że jest bardzo sexy.Wypchnęła go na drogę.- A jeśli tak, to co?- To wspaniale - zażartował.- Im bardziej coś jest sexy, tym lepiej.- A ty sądzisz, że jak wyglądasz w tych twoich obcisłościach? - odgryzła się Susan.- Rudolf Nurejew z Solana Beach.- Słuchaj no, damo, po raz ostatni zabrałem cię na taco.Przekomarzali się jeszcze przez chwilę, aż nagle Susan spoważniała.- Czy sądzisz, że z Henrym wszystko będzie w porządku?- Pod jakim względem? - spytał, usiłując zeskrobać ze swej koszulki plamę z sosu chilli.- Wygląda na to, że cały czas jest pijany.- Miał jakąś nieprzyjemną sprawę z rozwodem, i tyle.Susan odgarnęła włosy z oczu.- Nie twierdzę, że go nie lubię, bo tak nie jest.Nie twierdzę, że mu nie wierzę.Słyszałeś jednak, co powiedział Springer, że to może być dość niebezpieczne
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|