[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Azowskij - powtórzył Jarowit, przypatrując się Koli uporczywie.- Wieki temu znałem jednego z kniaziów Azowskich.Może ojciec albo dziadek pański.Jasnowłosy i niebieskooki jak ty, mój książę.Ten lazur wciąż przebija przez żółty filtr, więc masz tęczówki zielonkawe jak fale Morza Azowskiego.Kiedyś, za młodu, mogłem oglądać je w dzień bez antysolarów.Młodość.Ile pan ma lat?- Trzydzieści jeden - oznajmił Azimow.- Jaki młody! - zawołał prezydent.- Chociaż za moich czasów był to męski wiek.Dzisiaj jednak nawet w porównaniu z większością najstarszych nocników jestem duchowo zgrzybiałym starcem.- Czego nie widać - zaryzykował Kola.Jarowit strzepnął znów wachlarzykiem i roześmiał się chyba szczerze, ukazując nieporównanej białości zęby, a szczególnie długie, ostre kły.- Dziękuję za komplement, kniaziu.Skutek odpowiednie diety, którą stosuję od lat.Wiedziałem od samego początku, że jest pan miłym, dobrze ułożonym młodzieńcem.- A jednak jest w nim jakiś fałsz - odezwała się niespodziewanie dźwięcznym głosem Selene, wpijając w Kolę magnetyczne spojrzenie wiedźmy.Wśród zebranych nastąpiło pewne poruszenie.Na czoło Koli wystąpił zimny pot.Wytrzymaj! - tłukło się w mózgu ostrzeżenie.- To tylko próba sił.- Co pani ma na myśli? - spytał prędko Cagliostro, zaintrygowany w najwyższym stopniu.- Nie potrafię tego określić - odparła dziewczyna.-Coś w świadomości kniazia sprzeciwia się mojej woli i nie pozwala jej przeniknąć do końca.Jakby lęk.Czy pan się nas boi? - zwróciła się do najbardziej zainteresowanego.- Nie boję się nikogo ani niczego - powiedział Kola, starając się wypaść wiarygodnie.- Czy rzeczywiście to właśnie pani wyczuwa?- Może się mylę - mówiła z namysłem Selene.- Może nie strach, tylko nie dokończony jeszcze proces duchowego dojrzewania.Jest jak dziki owies.Wciąż sieje i trwoni energię na prawo i lewo.Czuję, że jeszcze do niedawna byłeś kimś innym, dlatego wciąż do nas nie pasujesz.Idziesz własną drogą, pragniesz robić coś niezwykłego, niewyobrażalnego nawet dla nas.Nie zawsze jednak trzeba postępować niezwykle - ciągnęła w dziwnym natchnieniu.- Nawet mniej ważne działanie stanowi cząstkę postępu.- Naszą wróżkę porywa wieszczy szał - skonstatował nieco zaskoczony prezydent.- A może miłosny?Azimow poczuł, że znalazł się pod urokiem tej dziwnej dziewczyny.Zrozumiał, że nie jest mu wroga.Wyczuwał w niej coś bliskiego, dobrze znanego, czego jeszcze nie potrafił określić.Obawa przed demaskacją zniknęła, intuicja podpowiadała, że trzeba wróżce zaufać i dalej prowadzić grę.- Kim jesteś, Selene? - zapytał, patrząc jej śmiało w oczy.- I dlaczego mówisz mi takie rzeczy?- Może jestem tą, której szukasz - odpowiedziała.-Ale będziesz mnie jeszcze musiał długo szukać.Tymczasem pamiętaj, że uleczy cię z twoich niepokojów dziki owies.- Oto fachowa lekarska porada! - wtrącił Jarowit, najwyraźniej pragnący obrócić całe zajście w żart.- Trzeba ci wiedzieć, kniaziu, że Selene czuwa nad moim zdrowiem, a zwłaszcza spokojem wewnętrznym.Miał pan okazję wypróbować jej zdolności, jakkolwiek rzadko się nimi chwali przed obcymi.Widocznie wyczuła w tobie bratnią duszę.- Och, kniaź z pewnością jest kimś wyjątkowym - za-syczał Cagliostro, niezadowolony, że już od dłuższego czasu nikt mu nie poświęca uwagi.- A właśnie, kochany Alessandro - zauważył go wreszcie prezydent, chociaż w jego głosie przebijała kpina - czy nadal mamisz naiwnych ludzi swymi oszukańczymi trikami?- Wybaczam ci, panie, ignorancję - odparł mag urażonym tonem.- W tych sprawach masz w porównaniu ze mną wiedzę małego dziecka.- Czyżby? - zaśmiał się strzygoń, co przypominało zgrzytnięcie noża po szkle.- Może się w tym względzie zmierzymy?- Gdybym tylko zechciał - oświadczył wyniośle Alessandro - mógłbym wprawić cię w drżenie.- Jak? Sprowadzając na mnie gorączkę?- Czymże gorączka dla Cagliostra, który włada duchami?- Czymże są twoje głupie magiczne sztuczki dla kogoś, kto przekroczył już dawno granice fizyki i chemii?- Chemia jest dziecinadą dla wtajemniczonego w sztukę alchemii, ta zaś jest niczym dla władającego duchami - upierał się hardo hrabia.- Ja powierzam swój los mocy, która pozwala mi panować nad możniejszymi ode mnie.Na takie dictum strzygoń zaczął się śmiać na całego, ale nie był to śmiech wesoły.Kola stwierdził, że czaiło się w nim coś niesamowicie groźnego.Śmiech ten udzielił się jednak prawie wszystkim słuchaczom.- Nic sobie nie robię z twojej niewiary, bo nie jesteś pierwszym krnąbrnym duchem, którego zdołałem poskromić.Proponuję eksperyment medyczny, a sędzią będzie Selene.Połkniesz dwie dawki dekoktu, ja posmakuję twojej trucizny.Ten, kto umrze, zostanie uznany za wieprza, a nie za maga - zaproponował Cagliostro.- Uważaj, aby Hekate nie zamieniła cię w jednego ze swoich psów - odparł Jarowit, nie porzucając drwiącego tonu.Alessandro nagle stropił się, jak gdyby uznał, że ta zabawa idzie za daleko i pora złożyć broń.- Pani się nie śmieje, mademoiselle? - zwrócił się do Hekate znacznie pokorniejszym tonem.Istotnie, oprócz Koli nie śmiała się tylko ona.Siedziała zamyślona i smutna, wpatrzona w nieokreśloną przestrzeń.Jej odpowiedź świadczyła jednak, że cały czas przysłuchiwała się uważnie rozmowie.- A pan by się śmiał, gdyby przyszło panu w tej tragifarsie, zwanej życiem, odgrywać tak niewdzięczną rolę?Hrabia nie znalazł widocznie odpowiedzi, bo tylko chrząknął i uśmiechnął się nieco bezradnie.- No, dosyć żartów - zakończył polemikę strzygoń.-Szkoda nocy, tak niewiele jej już zostało.- Nasza jest noc i oprócz niej nie mamy nic.- zanucił Twardowski jedną z prehistorycznych, nieśmiertelnych piosenek.W krypcie zapanował nastrój odprężenia.Nawet pokonany Cagliostro rozpogodził się.Kola był zresztą pewien, widząc, jak łatwo zakończyła się sprzeczka, że magowie przekomarzali się w ten sposób dosyć często, pozostając w najlepszej przyjaźni.O ile przyjaźń między tiomnikami była w ogóle możliwa.Nagle wokół kręgu znajdującego się pośrodku dziedzińca wystrzeliły spod ziemi płomienie i rozległy się, nie wiedzieć skąd, dźwięki upiornej muzyki, przypominającej nieco Taniec szkieletów Saint-Saensa.- Nareszcie! - syknął strzygoń.- Długo dziś kazano nam czekać.Niech się zjawi Salonie!Wpatrzył się z natężeniem krwistoczerwonymi źrenicami w płomienny krąg.Wszyscy poszli za jego przykładem.Kola poczuł w chłodnym powietrzu nocy, do którego już zdążył przywyknąć, płynącą przez V-Empire falę gorączki.Ognie nieco przygasły i wtedy ujrzał wśród nich nagą postać, osnutą w różnobarwne szarfy i sznury pereł
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|