[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Traktat z zabójcami? - wykrztusił Nnanji, purpurowy z gniewu.- Wiemy, że dotrzymają przyrzeczeń - powiedział Wallie spokojnie.- Trzy miasta dla nich, cztery dla nas? A może na odwrót?- Siedem dla nas, siedem dla nich.Chcę wreszcie położyć kres nienawiści między naszymi cechami.Konsternacja.- A co na to twój poskromiony czarnoksiężnik?Starsi szermierze pozwalali mówić Nnanjiemu.- Nie pytałem Rotanxiego.Miałem nadzieję, że najpierw uzyskam waszą zgodę.Jemu pomysł może się nie spodobać tak samo jak wam.Po prostu uważam, że warto spróbować.To najlepsze wyjście dla obu stron.Jeśli zaatakujemy Sen, zabijemy setki niewinnych cywili.Nie sądzę, żeby to było honorowe postępowanie.- Traktat jest gorszy.Pozostali prawie niezauważalnie skinęli głowami.Wallie westchnął.- Potrzebujecie czasu, żeby oswoić się z nową myślą.Pamiętajcie jednak, że czarnoksiężnicy wiedzą o naszej kawalerii, katapultach i łucznikach.Nie uda się nam utrzymać tajemnicy.Oni nie są głupcami.Na pewno się niepokoją.Czas podyktować warunki.- Jakie warunki?- Pozbędą się piorunów.My obejmiemy ich taką samą ochroną jak inne cechy.Wieże zostaną, ale w miastach przywrócimy garnizony.Nnanjiemu opadła szczęka.Spojrzał z niedowierzaniem na Walliego, a potem na Siódmych.Zgarbił się i przez długą chwilę wpatrywał w pelikany, potrząsając głową i szarpiąc za kucyk, co robił zawsze, kiedy usilnie myślał.Nikt się nie odzywał.Nikt nie patrzył suzerenowi w oczy.Nagle w kominku osunęło się polano, wzniecając snop iskier.Nnanji uniósł głowę.W oczach miał dziwny błysk.- Co proponujesz, Shonsu?- Myślałem, żeby.porozmawiać z Rotanxim.- Mogę ci towarzyszyć?Co go tak rozbawiło? Lecz pomysł był dobry.Nnanji wystąpiłby jako przedstawiciel szermierzy.Gdyby Wallie jakoś zdołał go przekonać, pozostali Siódmi musieliby zgodzić się na wszystko.- Oczywiście! Lord Nnanji i ja wybadamy naszego czarnoksiężnika, lordowie.Jeśli odrzuci propozycję, sprawa jest beznadziejna.Siódmi uznali jego słowa za zamykające naradę.Poderwali się ze stołków, zasalutowali i ruszyli do drzwi.Ostatni wychodzący, Boariyi, trzasnął nimi ogłuszająco.Nnanji zaśmiał się pod nosem.- Chyba ich zdenerwowałeś, bracie!- Sądziłem, że ciebie również.- Tak było, kiedy myślałem, że mówisz poważnie! Przez chwilę mnie zwiodłeś! A teraz, bracie, twoje sekrety moimi sekretami.Jaki jest twój prawdziwy plan?4Przybycie dwóch suzerenów wraz ze strażą przyboczną wywołało poruszenie wśród szermierzy patrolujących nabrzeże.Od Rzeki dął lodowaty wiatr, niosąc pył wodny.Fabryka lady Olonanghi rozpoczęła dostawy płaszczy z otworami na jedno ramię i miecz.Wallie postanowił najpierw wyposażyć niższe rangi, bo juniorzy spędzali więcej czasu na powietrzu.Dlatego powiewało teraz wokół niego wiele białych, żółtych i trochę brązowych peleryn, natomiast szermierze średnich i wyższych rang trzęśli się z zimna.Wallie nie był wyjątkiem.Starał się jedynie nie szczękać zębami.Nnanji miał sine wargi i gradową minę.W końcu uwierzył, że Shonsu naprawdę chce traktatu.Jego odraza była bezmierna.Thana, która przypłynęła łodzią z Szafira, zdziwiła się, dostrzegłszy nastrój męża.Z ciekawością zerknęła na bagaż, tajemnicze pakunki i dwa stołki.Gdy tylko odbili od brzegu, zaczęła wypytywać szermierzy.Nie doczekała się żadnej odpowiedzi.Mąż siedział w posępnym milczeniu, a stosunki między nią a lordem Shonsu popsuły się od czasu historii z Olonimpim.Katanji zgarnął główną wygraną.Słońce ledwo grzało przez gęsty biały dym, który napływał znad znad RegiVul.Bóg Ognia był wyjątkowo zagniewany.Może nie pochwalał zwycięstwa Boariyiego albo nie chciał traktatu.Wzburzona Rzeka brutalnie miotała szalupą.W powietrzu unosił się słaby zapach siarki.Wallie czuł gniew brata i starał się nie myśleć o proroctwie Ikondoriny: pragnę twojego królestwa.Kto wie, co Nnanjiemu przyjdzie do głowy, jeśli czarnoksiężnicy zgodzą się na traktat
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|