[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Skoro nie chcesz obdarzyć mnie porządną śmiercią, przyjmę ją od siebie!Zaciskając zęby, szarpnął się w kajdanach tak zawzięcie, że z przegubów popłynęła krew.Walczył dalej, by pogłębić rany.Powstrzymał go dopiero przeciągły syk Ferenczego, sprawiający, że Tibor zrezygnował z dzieła straszliwej samozagłady i spojrzał.w czeluść, w niezgłębioną otchłań.Ohydna twarz zrobiła się jeszcze potworniejsza, niemal skręcała się w udręce łaknienia.Ferenczy był już tak blisko, że dosięgał go najlżejszy oddech Tibora.Wydłużone szczęki bojara rozwarły się, a w mroku, za rzędami zębów-sztyletów, zadrgał szkarłatny wąż.- Ośmielasz się pokazywać mi swą krew? Gorącą krew młodości, krew, która jest życiem? - Krtań Faethora zadrgała w nagłym spazmie i Tibor miał wrażenie, że chwycą go torsje.Bojar złapał się za gardło, głucho charcząc.Zachwiał się.Odzyskał jednak panowanie nad sobą.- Tiborze! - powiedział.- Nie wiem, czy jesteś już gotów, ale przywołałeś to, czego nie można odwrócić.Oto mój i twój czas.Czas jaja, ziarna.Spójrz! Spójrz!Rozwarł potężne szczęki, a jego rozwidlony, trzepoczący język zagłębił się w krtani, wyginając się niczym hak.Pochwycił coś, i zaraz wydobył.Tibor skulił się, ponownie tracąc dech.W rozwidleniu potwornego języka tkwiło nasienie wampira: przejrzysta, srebrnoszara kropla, lśniąca niczym perła, rozpulsowana na chwilę przed.przed zasianiem.- Nie! - wychrypiał Tibor, broniąc się przed tym koszmarem.Obrona nie zdała się na nic.Poszukał w oczach Faethora zapowiedzi tego, co ma nadejść.Czyniąc to, popełnił straszliwy błąd.Usidlenie i hipnoza były sztukami, które Ferenczy zgłębił do końca.Oczy wampira, żółte i wielkie, stawały się z chwili na chwilę coraz większe.- Mój synu - zdawały się mówić - chodź, ucałuj swego ojca.Perłowa kropla nabiegła szkarłatem, a wargi Faethora zacisnęły się na ustach Tibora, rozwartych w krzyku, który mógł odtąd trwać wiecznie.Harry Keogh milczał już od kilku minut, ale Kyle i Quint wciąż siedzieli bez ruchu, owinięci w koce i przepełnieni grozą owej opowieści.- To najbardziej.- zaczął Kyle.- Nigdy w życiu nie słyszałem.- niemal równocześnie stwierdził Quint.- Musimy tu przerwać - wtrącił Keogh, a w jego telepatycznym głosie zabrzmiała nuta napięcia.- Mój syn nam przeszkadza, wkrótce obudzi się na czas karmienia.- Dwa umysły w jednym ciele - zamyślił się Quint, jeszcze zdumiony tym, co usłyszał.- Mówię o tobie, Harry.W pewien sposób nie różnisz się.-Nie mów tak! - ponownie przerwał mu Keogh.- W żaden sposób ich nie przypominam! Nawet pozornie.Ale słuchajcie, spieszę się.Macie mi coś do powiedzenia?Kyle okiełznał galopujące myśli, zmuszając je do powrotu na ziemię, do teraźniejszości.- Jutro spotykamy się z Krakowiczem - rzekł.- Trochę się jednak niepokoję.Uzgodniliśmy, że w rozmowie wezmą udział wyłącznie ludzie z branży, nieco polityki odprężenia w dziedzinie badań psychotronicznych, ale Rosjanie włączyli w to przynajmniej jednego oprycha z KGB.- Skąd wiecie?- Mamy obstawę, ale ściśle tajną.Człowiek tamtych chce mieć nas na talerzu.Widmo Keogha wyglądało na zakłopotane.- Za czasów Borowica byłoby to nie do pomyślenia.Nienawidził ich! Mówiąc szczerze, wątpię, by i teraz było tak, jak sądzicie.Kontrola umysłów w stylu Andropowa i w naszym to dwie zupełnie różne sprawy.Mówiąc "w naszym", nam na myśli także rosyjskich esperów.Alec, nie pozwól, żeby jutrzejsze spotkanie przerodziło się w pyskówkę.Musisz działać ręka w rękę z Krakowiczem.Zaoferuj mu swoją pomoc.- W czym? - obruszył się Kyle.- Krakowicz musi oczyścić grunt.A ty znasz przynajmniej jedno z pól działania.Możesz mu w tym pomóc.- Oczyścić grunt? - Kyle wstał z łóżka.Otulony ciasno kocem zbliżył się do zjawy.- Harry, musimy oczyścić grunt u siebie, w Anglii! Podczas gdy ja siedzę tu, we Włoszech, gdzieś tam panoszy się Juliusz Bodescu! To mi nie daje spokoju.Najchętniej wypuściłbym na niego swoich ludzi i.- Nie! - zaprotestował Keogh.-Nie, dopóki nie dowiemy się wszystkiego.Nie wolno ci ryzykować.W tej chwili Bodescu stanowi centrum małego ogniska, ale jeżeli zechce, rozniesie tę plagę.Kyle wiedział, że Keogh ma rację.- W porządku - stwierdził - ale.- Nie mogę dłużej rozmawiać - przerwała mu zjawa.- Harry Junior zbyt mocno mnie przyciąga.Budzi się, bada swoje zdolności i chyba uważa mnie za jedną z nich.Narysowana światłem sylwetka zaczęła falować.Zamieniała się w rozwibrowany błękit.- Harry, o jakim właściwie "gruncie" mówiłeś?- O Starym Stworze spod ziemi.- Głos Harry'ego przypominał zniekształcony sygnał radiowy.Hologram dziecka zajmujący dolną część jego torsu wyraźnie się wiercił i przeciągał
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|