Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oczywiście, że nie.- Lando wyszczerzył zęby w ironicznym uśmie­chu.Starał się okazywać o wiele większą pewność siebie, niż naprawdę odczuwał.- Nawet koralowy głaz wielkości „Rozkosznej Śmierci” znisz­czy tę barkę w ciągu trzech sekund.Pomyśl jednak, jaka to byłajby nie­powetowana strata.Żadnych ofiar dla Yun-Yammki.Żadnych następnych dostaw rycerzy Jedi dla twojego wojennego mistrza.- Następne dostawy Jeedai - Fioletowe półksiężyce pod oczami Yuuzhanina powiększyły się i ściemniały.- Możesz dostarczyć nam na­stępny transport?- Tylko jeżeli oszczędzicie uchodźców z Talfaglia - oznajmił Calrissian.- Nie robię tego, bo was lubię.Wiedzieliście, gdzie się ze mną spotkać, a zatem musicie wiedzieć, kim jestem.A jeśli tak, to wiecie także, że dotrzymuję danego słowa.Duman Yaght nieznacznie kiwnął głową.- To prawda - przyznał niechętnie.- Słyszałem twoją wiadomość.W wiadomości przesłanej w kierunku obiektu, który piloci Widm zidentyfikowali jako yuuzhańską placówkę nasłuchową, Lando oznaj­mił, że jest rodowitym Talfaglianinem, który brał udział w oznaczonej kryptonimem „Wielka Rzeka” operacji ratowania rycerzy Jedi.Wymie­nił takie szczegóły poprzednich operacji, aby sprawiać wrażenie, że jest niewiele znaczącym pilotem.Kilka minut narzekał, jak bardzo Jedi za­wiedli go i oszukali, pozwalając na zniszczenie planety Talfaglio.Za­kończył, podając miejsce i czas przyszłego spotkania i obiecując, że ten, kto się z nim spotka, nie zawiedzie się w swoich oczekiwaniach.Tymczasem Duman Yaght nie odrywał spojrzenia od ekranu kom­puterowego notesu.Obraz nadal ukazywał grupę młodych Jedi, którzy teraz półgłosem o czymś dyskutowali.- Musisz wiedzieć, że nie mogę składać żadnych obietnic w imieniu wojennego mistrza - powiedział.- A więc zdobądź pełnomocnictwa i spotkaj się ze mną w tym sa­mym punkcie - odparł Lando.Wiedział, że następny krok należałby wówczas do Yuuzhan Vongów.Musiał przekonać ofiarę oszustwa, aby to ona nalegała na pomyślne zakończenie tej transakcji.- Nie przekażę nikogo, dopóki nie otrzymam stosownej obietnicy.Yuuzhanin zastanowił się nad słowami Calrissiana.- Nie dolecisz tak daleko - odezwał się w końcu.Stuknął w ekran końcem przypominającego szpon czarnego paznokcia.- Twoi Jeedai zaczynają się denerwować.Pozwól mi ich zabrać, a wówczas przekona­my się, co się stanie.Z pewnością wojenny mistrz się ucieszy.Nie mogę ci obiecać nic więcej.- No, nie wiem - powiedział Lando.Spróbował zachęcić dowód­cę Yuuzhan Vongów do dalszych ustępstw.- Nie jestem pewien, jak sobie poradzicie z przetrzymywaniem tylu Jedi na pokładzie takiej małej skały.- Nie powinieneś się przejmować, jak radzimy sobie z niewolnika­mi - oznajmił Duman Yaght.- Jasne, ale się martwię, co będzie, kiedy uciekną i zaczną mnie prześladować - wyjaśnił Calrissian.-Nie uciekną- uspokoił go Yuuzhanin.- Tego możesz być absolut­nie pewien.- Akurat - zadrwił ciemnoskóry mężczyzna.Teraz, kiedy nakłonił swoją ofiarę, aby na niego naciskała, mógł sobie pozwolić na niewielkie ryzyko.Przede wszystkim chciał się dowiedzieć, dlaczego Duman Yaght tak szybko potwierdził, że wie o Jedi na pokładzie.- Może jednak pole­cę do punktu spotkania?- Nie masz wielkiego wyboru.- Duman Yaght wciąż jeszcze nie pod­nosił głosu.- Możesz przekazać ich w moje ręce i zyskać pewność, że dotrą do.wojennego mistrza, który zrobi, co mu się podoba.Nie wyklu­czam, że pod wrażeniem tak hojnego daru wyda polecenie uwolnienia talfagliańskich uchodźców.Możesz też puścić ten klawisz.ale pamiętaj, że kiedy zginiemy, pociągnie to za sobą śmierć miliona istot twojej rasy.Lando spuścił głowę i zaczął skubać górną wargę.Wcale nie musiał udawać, że rozważa usłyszane propozycje.Martwił się pewnością sie­bie, jaką okazywał Yuuzhanin, kiedy twierdził, że nie dopuści do uciecz­ki przekazanych Jedi.Obawiał się jednak, że już nic więcej z niego nie wyciągnie.Co prawda, mógłby puścić funkcyjny klawisz i podnieść alarm.Wtedy prawie na pewno by zginął, ale pozostali byli przygotowani na taki rozwój wypadków.Przewidywano, że wewnętrzna klapa śluzy zo­stanie automatycznie uszczelniona, a ukryte wokół zewnętrznej klapy ładunki detonitu eksplodują i zniszczą yuuzhański abordażowy waha­dłowiec.Dumana Yaghta i pozostałych Yuuzhan wyssałaby próżnia, a „Ślicznotka” wystrzeliłaby niczym z procy, okrążyła kometę i zniknęła w nadprzestrzeni, zanim artylerzyści „Rozkosznej Śmierci” zorientowa­liby się, co się dzieje.Tyle że wówczas wszyscy musieliby zrezygnować z osiągnięcia celu wyprawy.Oznaczałoby to skazanie na śmierć wielu innych Jedi.I to z jakiego powodu? Bo Lando miał niejasne przeczucie, że niepokoi go wypowiedź dowódcy Yuuzhan Vongów? Zrezygnowany Calrissian po­kręcił głową.- Widzę, że znów nie dajesz mi wielkiego wyboru - powiedział.Nie został upoważniony do decydowania o losie wyprawy.Zbyt wiele zale­żało od jej powodzenia.No i musiał strzec trojga dzieci najlepszego przyjaciela.- Tylko nie myśl, że jestem głupcem - dodał po chwili.-Wiem, jak się tym posługiwać.- To dobrze - odparł Duman Yaght.- Wiesz więc także, że od twojej decyzji zależy życie istot twojej rasy.Dam ci villipa, abyś mógł się ze mną skontaktować, kiedy zechcesz przekazać mi transport innych Jeedai.Lando mógł tylko westchnąć i skrzywić się z niesmakiem.- Nie musisz okazywać nieuprzejmości.- Duman Yaght chwycił go za kark w geście, który mógł oznaczać, że uważa go za niewolnika albo za przyjaciela, a może i jednego, i drugiego.- Zobaczysz, że wszystko zakończy się dla nas obu jak najlepiej.Gestem przywołał podoficera grupy abordażowej i nakazał mu, by szedł pierwszy.Lando jednak zastąpił drogę młodszemu stopniem wo­jownikowi.- Nie.To ja wszystko zaplanowałem - powiedział.- Mój statek, mój sposób.A jeżeli się nie zgadzacie, możecie od razu skierować na nas swoje wulkany.Podoficer spiorunował go spojrzeniem, ale kiedy Calrissian nie ustępował, popatrzył na dowódcę, jakby oczekiwał na dalsze rozkazy.- Niech będzie, jak chce.- Duman Yaght uśmiechnął się z przymu­sem.- Jego statek, jego sposób.Jacen wyczuł tylko jedno niewielkie zakłócenie Mocy, ale wiedział, że wszyscy inni też je wyczuli.Chwilę potem zmarszczka na powierzch­ni Mocy zniknęła.Uniósł do ust jeszcze jedną porcję zielonego thakitilla, ale właściwie nie poczuł smaku rozpuszczającego się w ustach twarożku.Nawet gdyby nie widział nagłej bladości na twarzy Alemy i ledwo zauważalnego drżenia jej lekku, zorientowałby się, co oznacza przesłana przez Moc eksplozja niepohamowanego, dzikiego pragnienia.Cilghal przypuszczała, że zakłócenie Mocy wywołują voxyny, które wła­śnie w taki sposób poszukują ofiar, Jacen jednak podejrzewał, że wyja­śnienie zagadki jest prostsze.Drapieżne zwierzę było pewnie głodne albo podniecone.Tak czy owak, odczuł coś, co znał z opowiadań wielu innych ryce­rzy Jedi.Członkowie oddziału specjalnego otworzyli umysły na prze­pływ Mocy w tej samej sekundzie, kiedy wyczuli obecność voxyna.Jacen wiedział już, że Ganner, Zekk, Barabelowie, Eryl Besa, a nawet Raynar nie mogą się doczekać, kiedy zabiją stworzenie.Umysły pozostałych, a zwłaszcza Tahiri, Lowbaccy, Tekli i Ulahy zdradzały zaskoczenie szyb­kością, z jaką toczyły się wydarzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript