[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Bardzo obowiązkowy chłopak - powiedział Yarys.- Dbał, żeby Jego Miłość mógł się należycie pokrzepić.Ned poczuł gorycz w ustach.Przypomniał sobie dwóch jasnowłosych chłopców, których Robert wysłał kiedyś po naciągacz napierśników.Król, rozbawiony, opowiadał później w czasie uczty o całym wydarzeniu.- Który to giermek?- Ten starszy - powiedział ser Barristan.- Lancel.- Znam go dobrze - wtrącił Yarys.- Krzepki chłopak.Syn ser Kevana Lannistera, bratanek lorda Tywina i kuzyn Królowej.Może powinienem z nim pomówić.Mam nadzieje, że słodziutki młodzieniec nie wini siebie za cokolwiek.Dzieci są takie wrażliwe i niewinne.Bez wątpienia Yarys był kiedyś młody, natomiast Ned wątpił, czy kiedykolwiek był niewinny.- A skoro już mówimy o dzieciach, to Robert zmienił zdanie co do Daenerys Targaryen.Chcę, żebyś odwołał wszystkie polecenia, które dotąd wydałeś.Natychmiast.- Niestety - powiedział Yarys.- Może być za późno.Obawiam się, że ptaki już poleciały, ale zrobię, co w mojej mocy.Za pozwoleniem.- Skłonił się i zniknął na krętych schodach; słychać było tylko szelest jego miękkich pantofli na kamiennych stopniach.Z Twierdzy Maegora wyłonił się Renly.- Lordzie Eddard - zawołał za Nedem.- Jedną chwilę, jeśli pozwolisz.Ned zatrzymał się.- Jak sobie życzysz.Renly podszedł bliżej.- Odpraw swoich ludzi.- Spotkali się na środku mostu; pod nimi ciągnęła się sucha fosa obrzeżona migotaniem grotów włóczni.Ned dał znak Tomardowi i Caynowi.Obaj skłonili głowy i odeszli na bok.Lord Renly zerknął ostrożnie na ser Borosa, który stał na końcu mostu i na ser Prestona przy drzwiach za nimi.- Ten list.- Nachylił się jeszcze bliżej Neda.- Czy chodzi o regencję? Czy mój brat mianował cię Obrońcą? - Nie czekał nawet na odpowiedź.- Panie, mam trzydziestu ludzi w osobistej straży, oprócz tego przyjaciół, to lordowie i rycerze.Daj mi godzinę, a będziesz miał sto mieczy.- I co miałbym uczynić z setką mieczy, panie?- Uderzyć! Teraz, kiedy w zamku wszyscy śpią.- Renly ponownie zerknął na ser Borosa i zaczął mówić jeszcze ciszej: Musimy wydostać Joffreya od matki i mieć go w ręku.Obrońca czy nie, królestwem włada ten, kto ma Króla.Powinniśmy też pochwycić Myrcellę i Tommena.Kiedy będziemy mieli dzieci, Cersei nie odważy się nam sprzeciwić.Rada zatwierdzi cię jako Lorda Protektora i odda Joffreya pod twoją opiekę.Ned patrzył na niego chłodno.- Robert jeszcze nie umarł.Może bogowie go oszczędzą.Dopiero po jego śmierci zwołam radę, aby wysłuchała jego ostatnich słów i rozważyła sprawę sukcesji.Nie będę jednak bezcześcił ostatnich godzin jego życia na ziemi, rozlewając krew i wyciągając z łóżek przestraszone dzieci.Lord Renly cofnął się o krok, wyprężony jak struna.- Każda chwila twojej zwłoki daje Cersei więcej czasu na przygotowanie się.Kiedy umrze Robert, może już być za późno… dla nas obu.- A zatem powinniśmy się modlić, żeby nie umarł.- Niewielka szansa - odparł Renly.- Czasem bogowie okazują litość.- Ale nie Lannisterowie.- Lord Renly odwrócił się i odszedł na drugą stronę fosy, do wieży, w której leżał jego brat.Wróciwszy do swojej komnaty, Ned poczuł ogromne znużenie i przygnębienie, lecz o śnie nie było mowy, nie teraz.W grze o tron wygrywasz albo umierasz, powiedziała mu w bożym gaju Cersei Lannister.Zaczął się zastanawiać, czy słusznie postąpił, odrzucając propozycję lorda Renly’ego.Tak bardzo nie lubił wszystkich tych intryg, straszenie dzieci wydawało mu się ohydne, a jednak… Cersei wybrała raczej walkę niż ucieczkę i może okazać się, że będzie potrzebował stu mieczy Renly’ego, albo i więcej.- Chcę rozmawiać z Littlefingerem - powiedział do Cayna.- Jeśli nie ma go w jego pokojach, weź ludzi i przeszukaj wszystkie szynki i burdele.Przyprowadź go do mnie jeszcze przed świtem.Cayn skłonił się i odszedł, Ned zaś zwrócił się do Tomarda.- Wichrowa Wiedźma wypływa z wieczornym odpływem.Wybrałeś eskortę?- Dziesięciu ludzi pod dowództwem Porthera.- Weź dwudziestu i sam obejmiesz dowództwo - powiedział Ned.Porther był dzielny, ale porywczy.Ned potrzebował kogoś bardziej rozważnego do opieki nad córkami.- Jak każesz, panie - odparł Tom.- Nie powiem, żebym się smucił moim wyjazdem.Stęskniłem się za żoną.- Kiedy skręcicie na północ, będziecie niedaleko Dragonstone.Dostarczysz list ode mnie.Tom spojrzał na niego niepewnie.- Dragonstone, panie? Ta wyspa forteca Targaryenów cieszy się złą reputacją.- Powiedz kapitanowi Qos, żeby wywiesił mój sztandar, gdy tylko ujrzycie wyspę.Mogą obawiać się nieoczekiwanych gości.Gdyby kapitan miał jakieś wątpliwości, daj mu to, czego zażąda.List masz dostarczyć lordowi Stannisowi Baratheonowi.Nikomu innemu.Żadnemu zarządcy, kapitanowi straży czy żonie, tylko lordowi Stannisowi.- Jak każesz, panie.Po wyjściu Tomarda lord Eddard Stark siedział wpatrzony w płomień świecy ustawionej na stole.Przez chwilę żal przygniótł go całkowicie.Pragnął jedynie móc pójść do bożego gaju, klęknąć przed drzewem sercem i modlić się o życie Roberta Baratheona, który dla niego był kimś więcej niż bratem.Ludzie będą mówić, że Eddard Stark zdradził Króla i wydziedziczył jego syna.Miał tylko nadzieję, że bogowie wiedzą lepiej i że Robert pozna prawdę w krainie za grobem.Ned wyjął ostatni list Króla.Sztywny biały zwój, zalakowany złotą pieczęcią, kilka krótkich słów i krwawa plama.Jak niewielka istnieje różnica między zwycięstwem i porażką, między życiem i śmiercią.Wyjął świeży arkusz i zamoczył pióro.Do Jego Miłości Stannisa z Rodu Baratheonów, napisał.Zanim list mój dotrze do ciebie, twój brat, Robert, nasz władca od piętnastu lat, będzie już martwy.Raniony okrutnie przez dzika w czasie polowania…Wydawało mu się, że litery wiją się na papierze, kiedy zatrzymał dłoń.Lord Tywin i ser Jaime nie należeli do ludzi, którzy by potrafili przyjąć zniewagę z pokorą; będą raczej walczyć niż uciekną.Bez wątpienia lord Stannis miał się na baczności po zamordowaniu Jona Arryna, lecz bezwzględnie powinien przybyć do Królewskiej Przystani z całą siłą, zanim nadejdą Lannisterowie.Ned starannie dobierał słowa.Skończywszy, podpisał list - Eddardl Stark, Lord Winterfell, Namiestnik Króla, Protektor Królestwa, odcisnął go bibułą, złożył dwukrotnie i roztopił nad świecą wosk na pieczęć.Regencja będzie krótka, pomyślał, czekając na wosk.Nowy król wybierze swojego Namiestnika i Ned będzie mógł wrócić do domu! Uśmiechnął się na myśl o Winterfell.Zapragnął usłyszeć śmiech! Brana, pojechać z Robbem na polowanie z jastrzębiem, popatrzeć, jaki bawi się Rickon.Zapragnął zanurzyć się w głęboki sen we własnym! łóżku, przytulony mocno do swojej pani, Catelyn.Kiedy przykładał pieczęć z wilkorem do miękkiego, białego wosku, wrócił Cayn w towarzystwie Desmonda.Między nimi stał Littlefinger.Ned podziękował strażnikom i odesłał ich.Lord Petyr ubrany był w błękitną aksamitną tunikę o bufiastych rękawach i srebrzystą pelerynę z wyszytymi na niej przedrzeźniaczami.- Pewnie powinienem już złożyć gratulacje - powiedział, siadając.Ned zmarszczył brwi.- Król leży ranny, bliski śmierci.- Wiem - odpowiedział Littlefinger.- Wiem też, że Robert mianował cię Protektorem Królestwa.Ned zerknął na zapieczętowany list Króla na stole.- A jak to się stało, że wiesz o tym, mój panie?- Yarys wspomniał o tym - powiedział Littlefinger - a ty właśnie potwierdziłeś.Grymas gniewu wykrzywił usta Neda.- Przeklęty Yarys i jego ptaszki.Catelyn miała rację.Ten człowiek potrafi czarować.Nie ufam mu.- Wspaniale.Uczysz się.- Littlefinger pochylił się do przodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|