Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem można było stać w oknie, palić, obserwować pozycje wodnistych misek i nici i myśleć o jedności wy­stawianej na ciężką próbę przez konflikt strefa-pokój.Olive­irę miał zawsze boleć fakt, że nie był w stanie wyobrazić sobie tej jedności, którą czasem nazywał środkiem, a która w braku wyraźniejszego konturu ograniczała się do takich obrazów, jak czarny krzyk, kibuc pożądania (jakże już odleg­ły ów kibuc wśród zorzy i czerwonego wina), a nawet życie godne tej nazwy, ponieważ (uczuł to w chwili, w której rzucał papierosa na piąty kwadrat) był dostatecznie głupi, aby wyobrazić sobie możliwość godnego życia na zakoń­czenie rozlicznych niegodziwości drobiazgowo doprowadzo­nych do końca.Jakkolwiek nie można było o tym myśleć, można to było chociaż odczuwać pod takimi postaciami, jak skurcze żołądka, strefa, oddech urywany, ale głęboki, poce­nie się rąk, zapalanie papierosa, rżnięcie w kiszkach, prag­nienie, bezgłośne krzyki pękające w gardle niby jakaś czarna masa (zawsze w tej grze istniała gdzieś czarna masa), senność, lęk przed uśnięciem, niepokój, obrazek gołębia, który nie­gdyś był biały, kolorowe ścierki w głębi czegoś, co mogło okazać się przejściem, Syriusz w górze namiotu i.dosyć, człowieku, na Boga, dosyć tego! Ale przyjemnie było czuć się tutaj od niewymiqrnie dawna, nie myśląc o niczym, będąc po prostu tym, co się tu znajdowało z żołądkiem w kleszczach.To - przeciw strefie, czuwanie przeciwko spaniu.Ale powiedzenie: czuwanie przeciwko spaniu - już było powrotem do dialektyki, stwierdzeniem raz jeszcze, że nie ma najmniejszej nadziei na jedność.Dlatego też przybycie osiemnastki z kulkowcami okazało się doskonałym preteks­tem, aby powrócić do przygotowań obronnych punktualnie około godziny trzeciej dwadzieścia.Osiemnastka przymrużył swe zielone złośliwie-przepiękne oczy i rozwiązał ręcznik, w którym przyniósł kulkowce.Oznajmił, że podglądał Remorina i że ten ostatni ma w tej chwili tyle roboty z trzynastką, siódemką i czterdziestką piątką, że ani mu w głowie wchodzenie na drugie piętro.Prawdopodobnie chorzy burzyli się przeciw terapeutycznym innowacjom, które pragnął zastosować, można więc było liczyć, że rozdawanie pastylek i zastrzyków zajmie mu dłuż­szą chwilę.Niemniej Oliveira uznał, że nie należy tracić więcej czasu, i wskazawszy osiemnastce, gdzie najskuteczniej ulokować należy kulkowce, zaczął sprawdzać działanie wod­nistych miednic, i w tym celu wyszedł z pokoju prze­zwyciężając strach, który odczuwał przed znalezieniem się w fiołkowym świetle korytarza, po czym wrócił z zamknięty­mi oczami, wyobrażając sobie, że jest Travelerem, i stawiając nogi trochę na zewnątrz, tak jak to robi Traveler.Za drugim krokiem wpakował lewą nogę w wodnisty nocnik (jakkol­wiek dobrze znał jego położenie), a wyrywając ją gwałtow­nie, tak kopnął tenże nocnik, że wylądował na łóżku nie robiąc, dzięki Bogu, najlżejszego hałasu.Osiemnastka, który czołgał się pod biurkiem siejąc kulkowce, zerwał się na równe nogi i mrużąc swe złośliwie-przepiękne zielone oczy doradził zgrupowanie kulkowców pomiędzy jedną a drugą linią miednic, aby uzupełnić zaskoczenie wynikłe z powodu zimnej wody możliwością wręcz bezkonkurencyjnego pośliz­gu.Oliveira nie powiedział nic, lecz pozwolił mu działać, a kiedy z powrotem ulokował wodnisty nocnik na swoim miejscu, zabrał się do przywiązywania do klamki czar­nego sznurka.Sznurek ten został przeciągnięty aż do biurka i przywiązany do poręczy krzesła, krzesło zaś ustawione na dwóch nogach i oparte bokiem o brzeg biurka w taki sposób, żeby przy otwarciu drzwi natychmiast upadło.Osiemnastka wyszedł na korytarz, aby wypróbować efekty, Oliveira zaś przytrzymał krzesło, aby uniknąć hałasu.Za­czynała go męczyć przyjacielska obecność osiemnastki, który od czasu do czasu przymrużał swe złośliwie-przepiękne zielo­ne oczy i zabierał się do opowiadania historii swojego znalezienia się w klinice.Co prawda wystarczało położenie palca na ustach, aby milkł zawstydzony i przez pięć minut stał bez ruchu pod ścianą, lecz Oliveira ofiarował mu nie zaczętą paczkę papierosów i polecił wrócić do łóżka, tak aby Remorino go nie zauważył.- Zostanę z panem, doktorze - powiedział osiemnastka.- Nie, idź.Ja sam doskonale się obronię.- Powinien był pan mieć Heftpistola, tak jak radziłem.On wszędzie umieszcza małe haczyki, które znakomicie służyłyby do zaczepiania sznurków.- Poradzę sobie, stary - powiedział Oliveira.- Idź spać, bardzo ci dziękuję.- W porządku, doktorze.No, to żeby panu dobrze poszło.- Cześć, śpij spokojnie.- Proszę uważać na kulkowce, chociaż nigdy nie nawala­ją.Niech je pan zostawi tam, gdzie są, sam się pan przekona.- Dobra.- Jeżeli w końcu zdecyduje się pan na Heftpistola, proszę mnie zawiadomić.Jest u szesnastki.- Dziękuję ci, cześć.O wpół do czwartej Oliveira skończył umocowywanie nitek.Osiemnastka zabrał wraz z sobą słowa oraz możliwość wzajemnego spojrzenia na siebie od czasu do czasu albo poczęstowania papierosem.W mroku (bo lampkę z biu­rka owinął zielonym swetrem, który powolutku się przy­żółcal) zabawne było występowanie w roli pająka łażącego z jednego miejsca na drugie i rozciągającego nici od łóżka do drzwi, od umywalki do szafy, trzymając razem po pięć albo po sześć nitek i cofając się z wielką uwagą, ażeby nie nadepnąć na kulkowce.W końcu sam został uwięziony w maleńkim kąciku między oknem, bokiem biurka (sto­jącego w głębi na prawo) i łóżkiem (pod ścianą na lewo).Pomiędzy drzwiami a ostatnią linią przebiegały nici ostrze­gawcze (od klamki do przechylonego krzesła, od klamki do popielniczki z reklamą wermutu martini, leżącej na brze­gu umywalki, i od klamki do szuflady w szafie, pełnej książek i ledwo się trzymającej), wodniste miednice w formie dwóch linii obronnych, nieregularnych, ale przeważnie prze­biegających od lewej ściany ku prawej, czyli od umywalki do szafy w pierwszej linii, a od nóg łóżka do nóżek biurka w drugiej.Pomiędzy ostatnim szeregiem wodnistych misek a ścianą z oknem na patio (o dwa piętra niżej) pozostawała przestrzeń najwyżej szerokości metra, poprzecinana wielką ilością nitek.Usiadłszy na brzegu biurka, Oliveira zapalił nowego papierosa i zaczął wyglądać przez okno.W pewnej chwili zdjął koszulę i cisnął ją na biurko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript