[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Cały kłopot związany z tym pomysłem wynikał z tego, że nadal tak do końca nie znał sposobu na przedostawanie się przez labirynt ścian, a zatem Quintus nieuchronnie go dogoni.Nawet gdyby Jackowi udało się zwabić go do piwnicy, nie miał żadnych gwarancji, że w zwolennikach Quintusa nie odżyje długotrwała lojalność wobec swego przywódcy, gdy tylko go ujrzą, i nie pomogą mu rozerwać przybysza z zewnątrz na strzępy.Jedyną jego broń stanowiła fujarka, a nie był pewien, jak długo potrwa wpływ „Lavender Blue”.szczególnie, że nie znał żadnych innych druidycznych melodii i żadnych innych druidycznych obrzędów.Ciągle jeszcze stał jak przymurowany w kącie pokoju, gdy Quintus pochylił się do przodu tak bardzo, że głową dotknął podłogi i zaintonował długą, przytłumioną litanię.Jack nie zdołał dosłyszeć z niej więcej niż kilku słów, ale wypowiadana była z pewnością w języku gaelickim.Failt ort fein, a gheallach ur,Ailleagan iuil nan neullRandy zaskomlał i apatycznie poruszył głową z boku na bok, z oczami zamkniętymi na podobieństwo Jacka i Quintusa.Failt ort fein, a gheallach ur.Ochchch.- jęknął Randy.Ailleagan iuil nan neull!Podczas recytacji Quintusa, Jack usłyszał hałas w korytarzu na zewnątrz pokoju.Nie wewnątrz ścian, lecz w samym korytarzu.Kroki, głosy.Obejrzał się na Quintusa, uzmysławiając sobie jego skuloną postać, lecz Quintus zbyt był pochłonięty swą psalmodią, by to usłyszeć.Nagle Jack rozpoznał głosy i stukot pantofelków na wysokich obcasach.Byli to Geoff i Karen, nareszcie, dzięki Bogu!- Nie ma sposobu, by się dowiedzieć, czy on uciekł - mówił Geoff.- Nie mogę tak po prostu zadzwonić do sierżanta Schillera i zapytać.- On się tu przedostanie - upierała się Karen.- Jeśli istnieje jakikolwiek sposób, by to zrobił, on się tu przedostanie.Bo jest właśnie takim facetem.- Cóż, tak czy inaczej zajrzyjmy tutaj - zaproponował Geoff, gdy dotarli do drzwi pokoju Quintusa.- Pantakl jest wejściem i wyjściem z labiryntu.Jeśli on w ogóle z niego wyjdzie to tutaj.- Ale jakim sposobem Jack będzie w stanie wyjść, jeśli Quintus Miller nie może? Przynajmniej nie zabijając wszystkich tych ludzi?Geoff otworzył drzwi, wszedł do środka i szybko omiótł pokój światłem latarki.- Prawdę mówiąc, nie wiem tego z całą pewnością.Ale książka Druggetta mówi, że prawem była jedna ofiara za każdy miesiąc księżycowy, spędzony w ziemi.Awen tego wymaga.Rodzaj odszkodowania, tak mi się przynajmniej zdaje, za całą potęgę i energię, którą dana osoba czerpie z ziemi, gdy żyje wewnątrz niej.Magnetyzm ziemski musi zostać uzupełniony, na sposób, w jaki czynią to minerały.Awen jest obrońcą ziemi i z jego punktu widzenia ziemia jest cenniejsza niż ludzkie życia.- Przyprawiasz mnie o dreszcze - powiedziała Karen.Jack podniósł dłoń i przyłożył ją od wewnątrz do ściany, próbując przecisnąć ją na drugą stronę dla zwrócenia uwagi Geoffa.Ale ściana okazała się zbyt twarda, nie był jeszcze dość silny, by przepchnąć się przez mistyczny menisk, oddzielający świat ziemi od świata powietrza.Zawahał się.Quintus nadal cicho wyśpiewywał litanie, kiwając się w przód i w tył, jakby powoli zapadał w trans.Być może gdy Jack zawoła do Geoffa, Quintus go nie usłyszy.Randy jęknął i szarpnął głową do tyłu, a przy tym ruchu zamachał dłońmi i stopami, Geoff zaś poświecił latarką w stronę heksagramu.Ponieważ Jack mógł uzmysławiać sobie wszystko wokół z zamkniętymi oczami, prawie zapomniał, że było jeszcze ciemno i że Geoff, by widzieć, co się wokół dzieje, potrzebował latarki.Jej światło przesunęło się po ścianie naprzeciwko twarzy Jacka i na moment go oślepiło.Nie samo światło, ponieważ nie mogło przecież przeniknąć w ścianę, lecz zjonizowane cząsteczki, które wypływały z latarki.- Karen! - zawołał Geoff.- Popatrz na to! Dłonie i stopy we wszystkich narożach heksagramu! Dłonie i stopy dziecka!Geoff - syknął Jack.- Geoff, na litość boską! Ale Geoff nie słyszał go.Uklęknął przed pantaklem, wziął do ręki jedną z nagich stóp Randy'ego i powiedział:- To Randy! To musi być on! W Dębach nie było żadnych nieletnich pacjentów!- Ale czemu jego ręce i nogi wystają ze ściany? - zapytała Karen.Jack dostrzegł połysk nylonowej blond peruki, którą kupiła, by udawać jego siostrę Edne-Mae.- Czy on tu jest, w środku?- Tak, on tam jest - potwierdził zaniepokojony Geoff.- A ustawiono go tak dlatego, że ma zostać złożony w ofierze.To jest ostateczna ofiara z dziecka, która pozwala ziemiokrążcy wydostać się ze ściany.- Przecież oni nie zabili dostatecznej liczby ludzi - sprzeciwiła się Karen.- W dzienniku podawali, że dwustu szesnastu i to wszystko.Nie wystarczy nawet, żeby wypuścić ze ściany jednego psycha!Geoff! - zawołał Jack, głośniej tym razem.Quintus Miller przerwał śpiew w połowie obrzędu i powoli wstawał na nogi.Twarz miał bez wyrazu, oczy nie mrugające, ale Jack wiedział, jak zły jest, że mu przerwano.Mięśnie jego barków i pleców napięły się, nabrzmiałe arterie kurczyły i rozkurczały, a ścięgna ogromnego karku naprężyły jak plecione stalowe kable.- Czy możesz wydobyć Randy'ego? - zwróciła się do Geoffa Karen.Geoff - wrzasnął Jack.- Quintus Miller jest tutaj! Odejdź od tej ścia.Quitnus bez chwili wahania wysadził rękę ze ściany i chwycił Geoffa za brodę, przyciągając go twarzą do muru.Geoff ryknął z bólu.Karen wrzasnęła.Jack natychmiast obiegł pokój ścianami i złapał Quintusa Millera za barki, trzęsąc nim tak mocno, jak tylko potrafił.Quintus wypuścił Geoffa, który z zakrwawioną twarzą odpadł od tynku.Miller zwrócił się do Jacka i tym razem oczy miał otwarte, błyszczące jak stalowe ćwieki.Szeroka pierś podnosiła się i opadała z wściekłości i gdy tak stał przodem do niego, Jack ujrzał cały horror tatuażu na jego tułowiu.Dwie wytatuowane dłonie zdawały się sięgać wokół pasa Quintusa, rozrywając na oścież jego skórę i ciało, tak że ukazały się wszystkie organy wewnętrzne.Ktokolwiek stworzył ów ponury trompe l'oeil, był obsesyjnym, lecz prawdziwym artystą tatuażu, bo Jack musiał ze dwa razy popatrzeć, by upewnić się, że brzuch Quintusa nie został naprawdę rozpruty.Ciemnofiołkowa wątroba, połyskująca beżowa trzustka, blade zwoje jelita grubego; wszystko to odmalowano z najdrobniejszymi detalami.Ostrzegałem cię - powiedział Quintus Miller głosem pełnym napięcia.- Ty wścibski, złośliwy skurwysynu.Ostrzegałem cię.Żądam mego syna - odrzekł Jack.Quintus podszedł bliżej, Jack cofnął się.Twój syn teraz należy do mnie.Twój syn jest moim paszportem.Nie pozwolę ci zabrać go, Quintus.Najpierw będziesz musiał mnie zabić.Z przyjemnością.- Quintus wyszczerzył zęby i zbliżył się szybko.Gówno, to już koniec - pomyślał Jack i napiął muskuły.Ale Quintus okazał się jeszcze silniejszy, niż oczekiwał
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|