[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Salę tronową przez cały czas oświetlały i ogrzewały piece, w których palono odpadki.Nic wiec dziwnego, że wszędzie unosił się duszący dym.Właśnie na dwór Urisha przyszedł jakiś gość.Patrzył w kierunku tronu i od czasu do czasu przytykał do swoich grubych, czerwonych warg mocno wyperfumowaną chustkę.Twarz miał szarą od zmartwień (i smrodu), a oczy spoglądały smętnie na zapchlonych żebraków i stosy śmieci.Ubrany był w szeroki płaszcz z brokatu, taki jakie noszą w Pan Tang.Miałczarne oczy, wielki nos, ufryzowaną brodę i długie kolczyki.Przytykając chustkę 47do ust skłonił się bardzo nisko przed tronem Urisha.W oczach Króla Żebraków jak zwykle świeciła złośliwość, zwłaszcza gdyobserwował przybysza, o którego wizycie niedawno go uprzedzono.Nazwiskowędrowca coś mu przypominało i szybko domyślił się, jakie powody sprowadziły tutaj Pan Tangijczyka.— Słyszałem, że nie żyjesz, Theleb K’aarnie.Doniesiono mi, iż zginąłeś pod Lonnyrem, koło Krańca Świata.— Urish uśmiechnął się, ukazując czarne resztki swojego zgniłego uzębienia.Theleb K’aarn odjął chustkę od ust i przemówił zduszonym głosem, przypo-minając sobie ostatnią porażkę.— Moja magia jest wystarczająco silna, aby uwolnić mnie od takiego zaklę-cia.Inwokacja pozwoliła mi uciec z Ziemi, podczas gdy Płynący Węzeł Ciała i Myshella niszczyli Hordę z Kelmain.Urish uśmiechnął się jeszcze szerzej.— Więc schowałeś się do dziury?Oczy czarownika z Pan Tang zabłysły ze złości.— Nie mam zamiaru rozmawiać o swojej mocy z.Przerwał, zaczerpnął głęboko powietrza i od razu tego pożałował.Spojrzałpodejrzliwie na Dwór Żebraka, na kulawych i pryszczatych, którzy gnieździli się w cuchnącej sali.Żebracy z Nadsokor dobrze znali moc biedy i chorób.Wiedzieli, jak mogły one przerazić obcych.Uczynili ze swojej nędzy zaporę przeciwko intruzom.Suchy kaszel, który można było uznać za śmiech, zatrząsł ciałem Urisha.— I to twoja magia cię tutaj sprowadziła?Całym jego ciałem wstrząsnęły spazmy, ale dalej wpatrywał się uważniew czarownika z Pan Tang.— Przebyłem wiele mórz i cały Vilmir, aby tu dotrzeć — odparł ThelebK’aarn.— Słyszałem bowiem, że jest ktoś, kogo nienawidzisz dużo bardziej od innych.— My nienawidzimy wszystkich tych, którzy nie są żebrakami — powiedziałUrish i wybuchnął śmiechem, po czym znów zaczął kaszleć.— Ale przede wszystkim nienawidzisz Elryka z Melniboné.— To prawda.Zanim stał się sławny, zanim został Mordercą Swojej Rasy,Zdrajcą Imrryr, przybył tutaj, do Nadsokor, aby oszukać nas.Przebrał się za trędo-watego żebraka, mówił, że przybywa ze wschodu spoza Karlarak.Wykiwał mnie i ukradł coś ze Skarbu.A mój Skarb jest święty — nie pozwalam nikomu nawet na niego patrzeć!— Słyszałem, że ukradł ci pergamin.Słowa zaklęcia, które kiedyś należałydo Yyrkoona.Yyrkoon chciał się pozbyć Elryka i powiedział mu, że to zaklęcie wyrwie księżniczkę Cymoril z magicznego snu.48— Tak.Yyrkoon dał pergamin jednemu z naszych obywateli, który poszedłżebrać pod wrota Imrryru.Później Yyrkoon opowiedział to albinosowi, więc ten przyszedł do nas i dzięki magii dostał się do mojego Świętego Skarbu.Theleb K’aarn rzucił okiem na Dwór Urisha.— Niektórzy uważają, że nie było w tym winy Elryka, a prawdziwym winnymbył Yyrkoon.On też was oszukał.Zaklęcie nie obudziło Cymoril, nieprawdaż?— Tak, ale w Nadsokorze mamy swe prawo.Urish podniósł swój wielki tasak i pokazał wyszczerbione i zardzewiałe ostrze.Była to nadal straszliwa broń.— To prawo mówi, że każdy, kto spojrzy na Święty Skarb Urisha, musiumrzeć w straszliwy sposób, rzucony na pastwę Płomiennego Boga!— I żaden z twoich wędrownych poddanych nie dopełnił jeszcze zemsty?— Muszę osobiście wykonać wyrok.On musi powrócić do Nadsokoru, botylko tutaj można go ukarać.— Nienawidzę Elryka — powiedział Theleb K’aarn.Jeszcze raz Urish zaśmiał się.— Słyszałem, że gonił cię po wszystkich Młodych Królestwach.Wzywałeścoraz potężniejsze siły, ale zawsze cię pokonywał.Theleb K’aarn zasępił się.— Uważaj, Królu Urishu.Szczęście mi nie sprzyjało, ale jestem nadal najpo-tężniejszym czarownikiem z Pan Tang.— Pozbywasz się jednak swojej mocy i za dużo żądasz od Władców Chaosu.Kiedyś znudzą się pomaganiem tobie i znajdą kogoś innego na twoje miejsce.Oślinione wargi Króla Urisha zacisnęły się na czarnych zębach.Nawet niemrugnął, bladymi oczyma obserwując Theleb K’aarna.Dworzanie zbliżyli sięszurając nogami, stukając kulami i kijami.Urish złapał jedną ręką za tasak, a drugą podrapał się po genitaliach.Zrogowaciałe paznokcie zgrzytały, gdy zdrapywałbrud.Gdzieś za tronem jakaś kobieta zaśmiała się pożądliwie.Jakby szukając pociechy, czarownik przytknął wyperfumowaną chustkę donosa.Przygotowywał się do obrony przed ewentualnym atakiem.— Myślę jednak, że pozostało ci jeszcze trochę mocy — powiedział nagleUrish, rozładowując napięcie panujące w sali.— W przeciwnym razie nie stałbyś jeszcze tutaj.— Moja moc zwiększyła się.— Być może chwilowo.— Moja moc.— Przypuszczam, że masz już gotowy plan zniszczenia Elryka — powiedziałUrish ostrym tonem, wąchając równocześnie rękę, którą wyjął z pewnego miejsca.Żebracy uspokoili się.Tylko Theleb K’aarn dalej był zdenerwowany.Prze-krwione oczy Króla Żebraków patrzyły na niego z sardonicznym wyrazem.49— I potrzebujesz mojej pomocy, bo wiesz, że nienawidzę tego rabusia o kre-dowobiałej twarzy.— Czy chcesz zapoznać się ze szczegółami mojego planu? Urish wzruszyłramionami.— Dlaczego nie.Może przynajmniej przestanę się nudzić.Zaniepokojony Theleb K’aarn rozejrzał się po rechoczącym tłumie.Chciałbyznać jakieś zaklęcie rozpraszające smród.Odetchnął głęboko przez swoją chustkę i zaczął mówić.Rozdział 2SKRADZIONY PIER ŚCIE ´NSiedzący w kącie młody dandys zamówił kolejną amforę wina
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|