Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Flaczki, z natury rzeczy, zawierają w sobie pozstałości masy pokarmowej w różnych stadiach rozwoju - wyjaśnił.- Należy je usunąć, co, jak ostatnio doświadczalnie zostało stwierdzone, jest w pełni możliwe.Helenka, mam nadzieję, trzyma oddzielnie przyprawy, a oddzielnie herbatę? Trudno to ze sobą pomieszać?- Ja całkiem nic nie rozumiem z tego, co pan mówi - zgorszyła się podejrzliwie Helenka.- A któż by herbatę z majerankiem mieszał? Chyba że pan chce może rumianku? Albo szalwii? Albo mięty? Bo z tymi flaczkami, to całkiem nie wiem, o co chodzi, przecie one z mięsa.Z piersi.Pan sobie żarty robi! Ale może dziurawca.?Malwina słuchała pilnie, nie wtrącając się do pogawędki ani słowem.Karol się zastanowił.- Rozumiem.Flaczki z piersi.A do czego ta szał­wia i mięta?- Na żołądek dobre.Jakby panu co zalegało, to najlepsza mięta i dziurawiec.- Zalegać, mam wrażenie, nic mi nie zalega.- To na co to panu?- Mnie na nic.Ale możliwe, że zalegało moim pracownikom i ktoś ich pięknie wykurował.Jak też Helenka myśli, co to mogło być?Helenka zatrzymała się w drodze od stołu do ga­nka z flaczkami i obejrzała na pana domu, nagle zainteresowana tematem.- A co im było? Znaczy, jak ich wykurował?- Radykalnie.Można powiedzieć: usunął zawartość ich przewodu pokarmowego.Stąd moje obawy w kwstii flaczków.Zna Helenka odpowiednie lekarstwo?- Na co?- Na zaleganie i usunięcie.- Sól gorzka - stwierdziła Helenka stanowczo i bez namysłu.- Ale to takie więcej obrzydliwe.Z dobrej woli wypili?- Trudno ocenić - zadumał się Karol.- Z dobrej, nie z dobrej, ale podobno wcale obrzydliwe nie było.- To kruszyna i szakłak.Bo przecie nie rycyna, kto by rycynę wypił tak bez dania racji, chyba że z ziela, bo i to ziele podobno.Coś tam z nim robią.Ostatnie zdania usłyszała wchodząca wreszcie do jadalni Justynka i okazja rozszerzenia wiedzy, pochodzącej od Konrada, od razu ją zainteresowała.Spojrzała na wuja.- Przepraszam, czy ja dobrze słyszę? Ktoś u wuja przeczyścił wszystkim przewód pokarmowy? To co to znaczy?Karol właściwie miał już dosyć wczorajszego ka­taklizmu żołądkowego i nie chciał się nad nim dłu­żej rozwodzić.Interesowały go flaczki z drobiu.- Nic nie znaczy.Pani Helenka na ten temat wie najwięcej.Osobiście mnie ta epidemia nie dotkneła, i konsekwencji nie ma.Poproszę cytrynę.Oznaczało to koniec rozmowy.W milczeniu już Justynka podała wujowi talerzyk z ćwiartkami cytryny.Helenka nieznacznie wzruszyła ramionami i udała się do kuchni, jej chlebodawca najwidoczniej miał jakąś fanaberię albo robił sobie takie dziwne dowcipy, przeszło mu na szczęście.Przezornie sprawdziła, żadna przyprawa nie zaplątała się w okolice zapasu herbaty, i pomieszała flaczki.Malwina, mimo satysfakcji, poczuła się lekko wstrząśnięta.No proszę, wszystkim zaszkodziło, a jemu nic.Ten człowiek jest z żelaza, może nawet pistoletu na niego mało, kałasznikowa, rozpylacza, może powinn postarać się o bombę.?!- Brydża zrobisz - powiedział Karol znienacka.Przez moment Malwina nie była pewna, do kogo to mówi, bo może do Justynki.? Nie, jednak do niej.Tak była zajęta myślą o bombie, że protest nawet w niej nie drgnął.- Kiedy?- W następny piątek.Dokładnie za dziesięć dni.- I kto ma być na tym brydżu? Mam zaprosić Śliwińskich? Poziomiaków? To i Kręckich trzeba, Danusia by przyszła i Krystyna.- Nikogo.To ma być brydż, a nie ploty.Ja ich zaproszę.Na dwa stoliki.Z miejsca Malwina zapomniała o bombie i poczuła się urażona.- To dlaczego właściwie ja mam tego brydża robić dla twoich gości? Grasz sobie z nimi gdzieś tam, a co ja mam do tego? Ja bym zagrała z moimi znajomymi, nie są gorsi od twoich, klub brydżowy nagle w domu zakładasz?Justynka najchętniej kopnęłaby ciotkę pod stołem, ale miała do niej za daleko.Karolowi głos ścichł i pojawiły się w nim lekko syczące tony.- I będzie przerwa na kolację.Kolacja ma być najwyższej klasy.Na dziewięć osób.- Dziewięć? - zaczęła Malwina buntowniczo.Na dwa stoliki? To kto właściwie.Zarzewie ognia zgasiła Pufcia.Z wdziękiem wskoczyła na stół dokładnie przed nosem Karola i powąchała flaczki na jego talerzu, zamiatając mu ogonem po twarzy.Malwinie zamarły na ustach dalsze słowa, i które miały brzmieć: “.nie będzie jadł tej kolacji, a ja czy Justynka, a może obie nie jesteśmy godne zasiąść do stołu z twoją świtą? W Danii byłeś, czy zaprosiłeś króla.?", co, rzecz jasna, miałoby skutki straszliwe, Karol bowiem natychmiast uczepiłby się króla, od dawna leżącego w grobie, wytykając debilizm osobie, nieświadomej faktu, iż Danią rządzi królowa.Jednostka płci żeńskiej.Po czym, jak zwykle ostatnimi czasy, wybuchłoby ogólne piekło.- No, no - powiedział Karol do kotki.- Lubisz te majeranki i szakłaki? Ostrożnie, to gorące.Czy koty nie dostały nic do jedzenia od wczoraj?Justynka zerwała się z krzesła.- Dostały - zapewniła, zdejmując Pufcię ze stołu i czując wyraźnie, że nawet gdyby nie lubiła kotów dotychczas, pokochałaby je od dziś.- Ale ona lubi takie różne nietypowe smaki, a zwykłe zioła i jarzyny krajowe jeszcze żadnemu kotu nie zaszkodziły.O ile w ogóle jakiś chciał je zjeść.Ona chce.To znaczy, chciewa.- zastanowiła się nagle.- Chciewa.? Czy chciwa? Forma niedokonana od chcieć.Z kotem w ramionach popatrzyła na wuja pytająco.Karol się zainteresował wbrew ogarniającej go już złości.- Ciekawe.- Zaraz, czy to jest forma niedokonana? Bo prze­cież nie tryb.Robił, robił i nie zrobił.- To raczej przejaw działalności naszego rządu - skorygował Karol uprzejmie.- Ale nie będziemy przecież rozmawiać o polityce.Pufcia chce niekiedy, Pucuś też?- Też.Tyle że rzadziej.- Zatem oba koty chciwają.Nie, jednak lepiej brzmi: chciewają.Mam wrażenie, że stworzyłaś nowe słowo, i obawiam się, z wielkim żalem, że jednak nie będę go używać, szczególnie w korespondenci urzędowej.- Szkoda - westchnęła Justynka i, siadając znów przy stole, postawiła kotkę na podłodze.- Przeszłabym może do potomności.Ale jak nie, to nie.Malwina przez ten czas zdążyła się zastanowić.Boże drogi, znów zapomniała o tej miłości do Karola i o mało co.Nie, nie wiedziała co, ale z pewnością było to coś szkodliwego.Odkręcać czym prędzej!- Z największą przyjemnością zrobię kolację, na ile osób zechcesz - oznajmiła słodko.- Na gorąco?- Sama wymyśl.Nie ma prawa zająć więcej niż, godzinę.- Doskonale, kochanie, wymyślę.Tylko nie wiem.Na ile osób?- Zdaje się, że powiedziałem to wyraźnie.Czy na tę chwilę ogłuchłaś?Z wielkim wysiłkiem Malwina zachowała słodycz- Nie.Ale, o ile wiem, przy dwóch stolikach gra osiem.Kto dziewiąty?- Będzie jeden wychodzący.- Czy to znaczy.że.Justynka.- Ciociu, bardzo przepraszam, ja i tak w przyszły piątek wrócę bardzo późno - przerwała pośpiesz­nie Justynka.- Jestem zaproszona na urodziny ko­leżanki.- Masz ochotę zapytać o siebie - powiedział Karol drwiąco, ale bez syczącego przydźwięku.- Otóż z tych wszystkich osób po polsku mówią dwie.Ja i tłumaczka.Reszta włada angielskim, duńskim, szwedzkim i niemieckim.Po jakiemu zamierzałabyś się z nimi porozumiewać?Gwałtowna burza w sercu Malwiny omal nie zni­weczyła jej wszystkich starań.Tłumaczka.! Ta jakaś Jola, przed którą ostrzegała ją Krystyna! Do tego doszło.! Bezczelność.!!!Zarazem wystrzeliła w niej nowa, krwiożercza myśl.Zabije go właśnie wtedy! Przy tym brydżu! Padnie na kogoś z gości, może zaprosi jakiegoś wroga.- To nawet lepiej - powiedziała, przemógłszy dławienie.- Znacznie wygodniej podawać kolację bez siadania do stołu.Bardzo dobrze.My z Helenką , zjemy sobie na stronie.Śmiertelne zaskoczenie Karol zdołał ukryć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript