Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tej jesieni, akurat tuż przed tym, jak śnieg zasypał przełęcze, handlarz niewolników przywiózłdo kopalni dwóch weńskich chłopców, rówieśników, którzy w drodze próbowali razem uciec.Jedenz nich stał się nadzorcą, zyskał miano Wilka.Drugi siedem lat pózniej otrzymał imię Wilczarz.*Wilczarz postawił nogę na pierwszym stopniu schodów i zamarł.W ich pokoju coś się działo.Przez szczelinę pod drzwiami widać było światło nie wiadomo przez kogo zapalonego łuczywa icień osoby, która poruszała się w środku.Czuły słuch Wilczarza wychwycił jakieś jęki.W sali przy solidnych drewnianych stołach biesiadowali w najlepsze goście zajazdu i miejscowi,którzy przyszli coś zjeść.Było tam też trzech ochroniarzy Fiteli.Wilczarz doskonale wiedział, jak toniewiele znaczy - nawet w wielkim rozbawionym tłumie można bezkarnie porwać i zabić człowieka,jeśli tylko znajdzie się odpowiedni sposób.Nikt nawet nie zwróci uwagi.Zatrzymał Neelith i gestem nakazał jej zostać na dole, a sam wszedł na górę po schodkach -bez pośpiechu, bezszelestnie.Nie niepokoił zawiniętego w szmatkę miecza, ale kiedy nagłymruchem otworzył niezaryglowane drzwi, jego prawa ręka spoczywała na rękojeści noża.I palce, gotowe wyciągnąć broń, natychmiast się wyprostowały, a Nielot Gacek, siedzący wwojowniczej pozie na ramieniu Wena, rozczarowany opuścił łebek i zaczął lizać chore skrzydło.Na środku izby, twarzą do drzwi, stał imponujący srebrnowłosy mędrzec.Kędziory kolorupopiołu, które zdawały się siwe w słabym świetle łuczywa, opadały mu na plecy i ramiona, piersiprzesłaniała puszysta broda.Białe lniane giezło sięgało mu do pięt.Ciemnofioletowe oczy wprzerażeniu wpatrywały się w Wilczarza.- A więc wstałeś - burknął Wilczarz i zdjął rękę z noża. - Przyjacielu! A więc to ty! - westchnął Tilorn i postąpił ku nie mu, wyciągając przed siebie ręce.-Mój przyjacielu! Czy dasz wiarę, że dziś ostatecznie odzyskałem wzrok.Wilczarz poniewczasie uświadomił sobie, że Tilorn przez cały ten czas, który spędzili razem,znał tylko jego głos.I dlatego śmiertelnie przestraszył się na widok groznego nieznajomego, którynagle pojawił się w drzwiach.Był tak przerażony, że nie zauważył nawet siedzącego na ramieniuprzybysza Nielota Gacka.- Mój przyjacielu - powtórzył Tilorn i pochyliwszy się ku Wilczarzowi, objął go.- Jakże się ociebie niepokoiłem.- I o dziewczynę - mruknął Wen.Tilorn podniósł podejrzanie błyszczące oczy.- Tak, o dziewczynę też.Jesteś cały mokry! Jak to się stało?Westchnął z cicha, kiedy Neelith wynurzyła się zza pleców Wilczarza i pokazała mu ledwieruszającego się szczeniaka.Dwie głowy, popielata i czarna, pochyliły się nad nieszczęsnymmalcem.Wilczarz złożył miecz na półce i poszedł na dół.Kuchnia, gdzie gotowano, smażono i pieczonostrawę dla gości, zużywała niesamowite ilości drewna, a służby było tyle co kot napłakał.Toteżzmęczeni bieganiną pracownicy zawsze wielce byli radzi gościowi, który zechciałby narąbać drew,właścicielka zajazdu  Pod Ukochanym Dzieckiem" sama wynagradzała chętnego do pomocysolidną misą jadła.A była to, ma się rozumieć, całkiem niezła zapłata.Wen miarowo wznosił nad głową ciężką siekierę do rąbania drewna i myślał o domu, któregonie miał.Dopiero po zabiciu Ludojada zaczął myśleć o tym, że teraz mógłby mieć znowu dom.Widział go przed sobą wyraznie.Kwitnące jabłonie chylące różowe gałęzie na dach kryty darnią.Puszysty szary pies śpiący na zalanym przedwieczornym słońcem ganku.Zcieżynka pomiędzykrzakami malin, wydeptana bosymi nóżkami dzieci.Kobieta wychodzi z domu na ganek.Kobietaprzepiękna.Dlatego że jest kochana.Wyciera mokre ręce haftowanym ręcznikiem i woła nakolację mężczyznę, który rąbie drwa.Wilczarz westchnął.Jakiś czas temu zaczęło mu się wydawać, że ta kobieta ma czarne włosy iniebieskie oczy, ale teraz widział, że jednak się pomylił.Neelith będzie wychodziła z całkieminnego domu i zawoła na posiłek zupełnie innego mężczyznę.A ten najpewniej odłoży nie siekierędo rąbania drew, lecz pióro i kałamarz.Neelith kilka razy przebiegła obok niego - kierowała swoje kroki do łazni, najwidoczniej prała wniej szmatki umazane krwią szczeniaka.Nie przeżyje, pomyślał Wilczarz, uderzając siekierą w krzywe, sękate pnie, które, jakpodejrzewał, pracownicy już od kilku dni odkładali na bok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript