[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Był przekonany, \e nie zdołała zapamiętać nawetpołowy.Gdyby miał wybór, wsiadłby teraz w samochód i odjechał.Nad morze, w góry, bezznaczenia.Pałace - choćby nawet piękne, o fascynującej historii - to nic więcej jak ściany,podłogi i sufity.A on pragnął widzieć nad sobą bezkres nieba.Po drodze do gabinetu księcia Armanda na czwartym piętrze na chwilę przystanął wokiennym wykuszu.Robota gliny, pomyślał ze zniecierpliwieniem.Harówa i papierkowarobota.Ciągle nie był w stanie od tego uciec.Gdy wprowadzono go do gabinetu, ksią\ę właśnie nalewał kawę.Pokój byłdwukrotnie większy od pracowni Brie, o bogatym, choć niewątpliwie męskim wystroju.Gzymsy zdobiły wymyślne, pozłacane ornamenty, rzezbione krzesła były rozło\yste, adębowe biurko masywne.Armand otworzył okna i światło rozlało się po czerwonymdywanie.- Loubet właśnie wyszedł - oznajmił bez wstępów.- Czytałeś gazetę?- Tak.- Reeve przyjął kawę, lecz nie usiadł, gdy\ ksią\ę w dalszym ciągu stał.Wiedział, kiedy mo\na zignorować protokół, a kiedy nale\y mu się podporządkować.- Chybawiadomość, \e Jej Wysokość jest bezpieczna w domu, została przyjęta z ulgą.Nie obyło sięnatomiast bez spekulacji na temat uprowadzenia.Zresztą nale\ało się tego spodziewać.- Sporo jest te\ krytyki pod adresem Departamentu Policji Cordiny - dodał ksią\ęArmand ze wzruszeniem ramion.- Tego tak\e nale\ało się spodziewać.Sam mam mnóstwo wątpliwości.Przez chwilę mierzyli się wzrokiem.- Policja ma swoje obowiązki, ja mam moje, a ty twoje - rzekł Armand sucho.-Widziałeś się dziś rano z Gabriellą?- Tak.- Siadaj.- Niecierpliwym gestem wskazał krzesło.- Jak ona się ma?Reeve usiadł, przyglądając się księciu, który przemierzał pokój z tym samymnerwowym wdziękiem, który cechował jego córkę.- Powiedziałbym, \e pod względem fizycznym dochodzi do siebie błyskawicznie.Emocjonalnie trzyma się, bo jest zdeterminowana.W tej chwili jej sekretarka odpytuje ją znazwisk i twarzy.Zamierza wywiązywać się ze swoich obowiązków, poczynając od dzisiaj.Armand wypił pół fili\anki duszkiem, nim ją odstawił.Tego ranka stanowczoprzesadzał z kawą.- Będziesz jej towarzyszył?Reeve umoczył wargi w gorącym, czarnym płynie.- Tak.- Trudno jest.- zaczął powoli Armand, usiłując uporać się z uczuciami.Gniewem,smutkiem, frustracją? Reeve nie był pewien.- Trudno jest - powtórzył ju\ spokojniej - stać zzało\onymi rękami.Tak niewiele mogę dla niej zrobić.Przyjechałeś tu na moją prośbę,zostałeś na moją prośbę.A teraz zazdroszczę ci zaufania, jakim cię obdarzyła moja córka.- Zaufanie to chyba zbyt mocne słowo.Po prostu w tej chwili uwa\a, \e mogę się jejprzydać.Jestem w stanie powiedzieć jej wszystko o niej samej bez wchodzenia w sferę uczuć.- To bardzo uczuciowa kobieta, podobnie jak jej matka.Jeśli kocha, kocha ponadwszystko.To wspaniała cecha.Armand usiadł za biurkiem.Reeve był pewien, i\ teraz nastąpi oficjalna częśćspotkania.- Wczoraj wieczorem Bennett uświadomił mi, \e postawiłem cię w dość niezręcznejsytuacji - oznajmił ksią\ę, patrząc na niego uwa\nie.- W jakim sensie? - Reeve stał się czujny.- Będziesz przy Gabrielli zarówno w miejscach prywatnych, jak i publicznych.Zewzględu na swoją pozycję Brie jest osobą często fotografowaną.Ludzie lubią plotkować najej temat.- Ksią\ę wziął do ręki biały kamień le\ący na biurku.Idealnie mieścił się w jegodłoni.Przed laty jego \ona znalazła go na skalistej pla\y.- Byłem tak skoncentrowany nazapewnianiu Gabrielli bezpieczeństwa i na leczeniu, \e nie pomyślałem o tym, co implikujetwoja obecność.- Obecność.w \yciu Gabrielli?Kąciki ust Armanda nieznacznie powędrowały w górę.- Cieszę się, \e nie trzeba ci tego wyjaśniać.Bennett jest młody, a o jego sprawachpisze prasa na całym świecie.- W głosie księcia brzmiały zarówno duma, jak i znu\enie.Taki ju\ los rodziców, pomyślał Reeve z rozbawieniem.Nieraz widział własnego ojcaw podobnej sytuacji.- Jestem tu ze względu na bezpieczeństwo Jej Wysokości - stwierdził słu\biście.- Tochyba wystarczająco oczywiste.- Fakt, \e władca Cordiny prosi byłego policjanta, Amerykanina, o opiekę nad córką,bynajmniej nie jest oczywisty.To mogłoby zostać poczytane za ujmę.Jesteśmy małymkrajem, lecz nasza duma jest wielka.Reeve przez chwilę siedział w milczeniu.- Mam wyjechać?- Nie.Ulga.Nie to powinien czuć, a ju\ na pewno nie tak intensywnie.Dłoń trzymającakubek rozluzniła się bezwiednie.- Nie mogę zmienić narodowości, Armandzie.- Nie musisz.- Starszy pan przeło\ył kamień z jednej ręki do drugiej.- Mo\nanatomiast sprawić, abyś mógł przebywać blisko Gabrielli, nie wywołując fali spekulacji.Tym razem to Reeve się uśmiechnął.- Jako jej adorator?- Jak zwykle, ułatwiasz mi zadanie.Armand oparł się wygodnie, bacznie obserwując syna przyjaciela.W innychokolicznościach chętnie przystałby na związek Reeve'a ze swoją córką.Wiedział, \e Briepowinna niedługo wyjść za mą\ i z tego względu celowo umawiał ją z członkami brytyjskiejrodziny królewskiej i szlachetnie urodzonymi młodymi Francuzami.Lecz rodzina MacGeeszczyciła się równie\ imponującym rodowodem i nieskazitelną opinią.Nie sprawiłoby muprzykrości, gdyby to, co teraz hipotetycznie rozwa\ał, stało się faktem.- Posunąłbym się krok dalej.Jeśli nie masz nic przeciwko temu, ogłosiłbym waszezaręczyny.Czekał na jakąś reakcję, gest lub minę.Reeve zaszczycił go rozbawionymspojrzeniem, w którym mo\na było odczytać co najwy\ej uprzejme zainteresowanie.Armandpotarł kciukiem o kamień.Szanował ludzi, którzy własne myśli potrafią zachować dla siebie.- Jako narzeczony mo\esz cały czas być przy niej, nie wzbudzając niezdrowejciekawości.- Myślę, \e nie obędzie się bez pytań o to, jakim cudem zostałem narzeczonym JejWysokości po zaledwie kilku dniach spędzonych w Cordinie - zauwa\ył Reeve.Władca przytaknął, zadowolony ze spokojnej, pozbawionej emocji odpowiedzi.- Moja wieloletnia przyjazń z twoim ojcem czyni tę historię więcej ni\prawdopodobną.Brie była w twoim kraju nie dawniej jak w zeszłym roku.Wtedy mogliściesię poznać.Reeve sięgnął po papierosa.Chęć zapalenia go była przemo\na.- Zaręczyny zazwyczaj prowadzą do mał\eństwa - zauwa\ył mimochodem.- Te prawdziwe, tak.- Armand odło\ył kamień na biurko i splótł ręce na piersi.- Namchodzi wyłącznie o wygodę.Gdy będzie po wszystkim, ogłosimy, \e Gabriella i tyrozmyśliliście się.Zaręczyny zostaną zerwane i ka\de z was pójdzie własną drogą.Prasabędzie zachwycona melodramatem i nikomu nie stanie się krzywda.Księ\niczka i farmer, pomyślał Reeve z przekąsem.To mo\e być ciekawe.Zanim towszystko się skończy, mo\e się wydarzyć parę rzeczy wartych zapamiętania.- Nawet jeśli ja się zgodzę, powinniśmy jeszcze zapytać o zdanie drugiego uczestnikazabawy - zaznaczył z naciskiem.- Gabriella zrobi to, co jest najlepsze dla niej i dla jej kraju - oznajmił Armand tonemczłowieka, który jest w pełni świadom swej władzy.- Decyzja nale\y do ciebie, nie do niej.Brak mo\liwości podejmowania samodzielnych decyzji, czy\ nie to jej najbardziejdokucza? Bycie księ\niczką to coś więcej ni\ srebrna korona i szklane pantofelki.Reevewypuścił z ust kłąb dymu.Có\, współczuł jej, lecz nie mogło go to powstrzymać przedpodjęciem za nią decyzji.- Rozumiem twoje stanowisko.Zagramy wedle twoich zasad, Armandzie.Ksią\ę wstał.- W takim razie porozmawiam z Gabriellą.Reeve był pewien, \e rozmowa wprawiBrie w podły humor
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|