[ Pobierz całość w formacie PDF ] .A ¿e zostanie przerwana, to nie ulega³o w¹tpliwoœci.- Jedno dobre ujecie - powiedzia³ g³oœno - i bêdziemy wiedzieæ.- Co bêdziemy wiedzieæ? - zapyta³a, odstawiaj¹c drinka na stoj¹cy w pobli¿u antyczny stolik do kawy ze szklanym blatem.- Powiem ci, kochanie, gdy je zobaczê.- Podszed³ do konsoli ³¹cznoœci i uruchomi³ zaprogramowan¹ wczeœniej transmisjê.Wzywa³ w niej cz³owieka udaj¹cego siê na Paszczê Wieloryba do przybycia na swego satelitê.Chcia³ mu przekazaæ osobiœcie kilka tajnych instrukcji, a wykorzystanie do tego celu wideofonu by³oby równoznaczne z rozg³oszeniem wiadomoœci wszem wobec.Zacz¹³ zastanawiaæ siê, czy nie powiedzia³ zbyt wiele Rachmaelowi.Ostatecznie jednak w jego fachu nie sposób unikn¹æ ryzyka.A poza tym Rachmael zadzwoni³ z publicznej budki; jak na amatora by³ to zaskakuj¹cy przejaw ostro¿noœci.W dzisiejszych czasach taka ostro¿noœæ nie by³a niczym chorobliwym.By³a to cecha jak najbardziej po¿yteczna.Na kolorowym ekranie trójwymiarowego telewizora, wyposa¿onego w œcie¿kê zapachow¹, pojawi³y siê zaokr¹glone, jowialne rysy prezydenta kolonii, Omara Jonesa.- Wy, ludzie ze starej, zat³oczonej Ziemi - w tle za jego plecami pojawi³y siê rozleg³e na wiele mil po³acie otwartego stepu - nape³niacie nas zdumieniem.Dotar³y do nas s³uchy, ¿e zamierzacie wys³aæ hiperprzestrzenny statek, który zjawi siê tutaj za.chwileczkê, muszê obliczyæ.- Uda³, ¿e siê zastanawia.Przed telewizorem (nie sp³aconym do koñca) Jack McElhatten, ciê¿ko pracuj¹cy, ³atwowierny i prostoduszny ch³opak powiedzia³ do ¿ony:- Jezu, popatrz na tê przestrzeñ.- Widok z ekranu przypomina³ mu s³odkie, kruche dzieciñstwo; na zawsze minione, najlepsze lata z Oregoñskiego Szlaku, czêœci Wyoming na zachód od Cheyenne.Czu³ jak narasta w nim niepohamowana têsknota.- Musimy wyemigrowaæ, Ruth.Jesteœmy to winni naszym dzieciom.Mog¹ przecie¿ wyrastaæ jako.- Ciii - odpowiedzia³a Ruth.Na ekranie prezydent Omar Jones koñczy³ w³aœnie przerwane zdanie: -.za jakieœ osiemnaœcie lat, moi drodzy, statek zakoñczy podró¿ i wyl¹duje na naszej planecie.Aby uczciæ ten fakt, postanowiliœmy przypuszczalny dzieñ l¹dowania - to jest dwudziestego czwartego listopada 2032 roku - nazwaæ Dniem Lataj¹cego Holendra.- Zakrztusi³ siê krótkim œmiechem.- Bêdê mia³ wówczas, hm, dziewiêædziesi¹t cztery lata i - przykro mi o tym mówiæ - prawdopodobnie nie bêdzie mnie wœród obchodz¹cych tê uroczystoœæ.Lecz zapewne potomni, a wœród nich i niektórzy spoœród was, moi m³odzi przyjaciele.- S³ysza³aœ? - McElhatten niedowierzaj¹co pokrêci³ g³ow¹.- Jakiœ frajer chce wybraæ siê w podró¿ jak za dawnych lat.Osiemnaœcie lat w hiperprzestrzeni! I to wtedy, gdy wystarczy.- Zamknij siê - rzuci³a z wœciek³oœci¹ Ruth, próbuj¹c nie uroniæ ni s³owa z wypowiedzi prezydenta.-.zbior¹ siê tutaj, by powitaæ tego pana Applebauma.- G³os Omara Jonesa nabra³ tonów drwi¹cego szacunku.- Flagi, transparenty, s³u¿by porz¹dkowe.w tym czasie bêdzie nas ju¿ oko³o, powiedzmy, miliarda, lecz nadal pozostanie du¿o wolnego miejsca.Nawet jeœli populacja wzroœnie do dwóch miliardów, to miejsca i tak dla nikogo nie zabraknie.Tak wiêc nie ma siê nad czym zastanawiaæ.Przy³¹czcie siê do nas.PrzejdŸcie na drugi brzeg, by razem z nami œwiêtowaæ Dzieñ Lataj¹cego Holendra.- Zachêcaj¹co machn¹³ rêk¹ i Jackowi McElhattenowi wyda³o siê, ¿e ten cz³owiek z Paszczy Wieloryba kiwa w³aœnie na niego.Trawi¹ca go têsknota odezwa³a siê ze wzmo¿on¹ si³¹.Prawdziwy pionier, pomyœla³.Ich s¹siedzi z zat³oczonego wie¿owca, z którymi dziel¹ ³azienkê.albo raczej dzielili do chwili, gdy przed miesi¹cem Pattersonowie wyemigrowali na Paszczê Wieloryba.Wideolisty od Jerome'a Pattersona; Bo¿e, ile w nich zachwytu nad panuj¹cymi w kolonii warunkami.Jeœli nawet nie wierzyæ œrodkom masowego przekazu, które zawsze coœ dodaj¹ od siebie, to te listy by³y najlepsz¹ zachêt¹; piêkno i mo¿liwoœæ dorobienia siê.- Potrzebujemy mê¿czyzn - agitowa³ Omar Jones.- Zdrowych, silnych mê¿czyzn, którzy nie boj¹ siê ciê¿kiej pracy
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|