[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wśród jego zasad nie było zakazu bójek.Patrzę na gościa zwężonymi oczami i robiękrok przed siebie.Kiara szybko szuka czegoś na biurku i podaje mi inny zeszyt.Dosłownie wciska mi go do ręki.– Proszę – mówi w popłochu.Patrzę na zeszyt, którego nie potrzebuję.Jestem wkurzony, że czuję się jak jalapeñowciśnięte do miski z orzechami… czyli tak,jakbymbyłnienaswoimmiejscuizdecydowanie w niewłaściwym towarzystwie.Mruczę pod nosem: „To na razie… ziomal” iruszam do kanarkowego pokoju, któremunadaję nazwę infierno, piekło.Wyglądam przez okno i szacuję, jak dalekojest do ziemi i czy da się uciec, żeby od czasu doczasu posmakować wolności.Może pewnegodnia zwieję stąd i już nie wrócę.– Carlos, mogę wejść? – słyszę głos Brittany zadrzwiami.Otwieram i dziwię się, że jest sama.– Jeżeli masz zamiar palnąć mi kazanie, todaruj sobie.–Niepotoprzyszłam.–Wjejjasnoniebieskichoczachdostrzegamwspółczucie.Brittany przeciska się koło mnie i wchodzi do pokoju.– Jestem pewna, że twoiprzyjaciele w Meksyku chętnie by poznaliszczegóły twoich wyczynów seksualnych, alegadanie o tym przy sześciolatku i jego rodzicachto nie jest najlepszy pomysł.Podnoszę dłoń, aby jej przerwać.– Zanim powiesz coś jeszcze, muszę cięuczciwie uprzedzić, że to brzmi dla mnie jakkazanie.– Masz rację.– Śmieje się.– Przepraszam.Prawdę mówiąc, przyniosłam ci komórkę.Wiem, że ty i Alex jesteście czasem jak ogień i woda, więc może ci się to przyda, jak będziesz chciał porozmawiać na spokojnie.Wpisałamnasze numery na listę kontaktów.Kładzie komórkę na biurku.O, nie.Czuję, że stara się być dla mnie jak siostra, której nie mam, ale to nie wypali.Nie zbliżę się do nikogo, więc wolę zachowywać sięjak dupek, żeby każdego zrażać.To mi przychodzi naturalnie; już nawet nie muszęudawać.– Uderzasz do mnie? Myślałem, że jesteśdziewczyną mojego brata.Powiem uczciwie,Brittany, nie umawiam się z białymi chicas.Zwłaszcza takimi, które mają blond włosy i skóręw kolorze wikolu.Słyszałaś w ogóle o solarium?No dobra, z tym wikolem to już przegiąłem.Brittany ma brzoskwiniową cerę, ale chcę jąodepchnąć obraźliwymi uwagami.Robię tak zmi’amá.I z Luisem.I z Aleksem.Zawsze się udaje.Robię wielkie przedstawienie, otwierającszufladę biurka i wkładając do niej telefon.– Któregoś dnia ci się przyda – mówi.– I na pewno do mnie zadzwonisz.Wybucham krótkim śmiechem.– Nie masz pojęcia, kim jestem i co zrobię.– Chcesz się założyć?Robię krok w jej stronę, naruszając jejprywatną przestrzeń.Chcę, żeby się cofnęła i wiedziała, że mówię poważnie.– Nie wkurzaj mnie, suko.W Meksykunależałem do ulicznego gangu.Zamiast się cofnąć mówi:– Mój chłopak też należał do gangu, Carlos.I nie boję się żadnego z was.– Czy ktoś ci mówił, że jesteś doskonałymprzykładem mamacita na udowodnienie teorii ogłupich blondynkach?Brittany nie kuli się ze strachu i nie wpada wzłość, tylko robi krok w moją stronę i całuje mnie w policzek.– Wybaczam ci – mówi i wychodzi z pokoju.– Nie prosiłem cię o wybaczenie.I niepotrzebuję go – wołam za nią, ale już jej nie ma.16.KiaraNie sądzę, żeby szukał kartki – mówi Tuck,siadając okrakiem na krześle przy biurku.–Węszył.Wiem, kiedy ktoś węszy.Możesz miwierzyć.Wzdycham i siadam na łóżku.– Musiałeś wyjeżdżać z tym „sie ma, ziomal”?Czasami Tuck gada w ten sposób dla zgrywy.Nie sądzę, żeby Carlos docenił jego poczuciehumoru.– No sorry, ale nie mogłem się powstrzymać.Myśli, że taki z niego twardziel, więc chciałem gotrochę przystopować.– Tuck zadziera głowę.–Mam świetny pomysł.Możemy też powęszyć.Kręcę głową.– Nie ma mowy.Poza tym jest na pewno wswoim pokoju.– Może poszedł na dół.Musimy to sprawdzić.– To kiepski pomysł.– No daj spokój – jęczy jak mój brat, kiedy nie dostaje tego, czego chce.– Będzie niezły ubaw.Nudzę się i zaraz muszę iść.Nie mam czasu przetrawić tego, co Tuck chcezrobić, bo znika za drzwiami.Słyszę trzeszczeniepodłogi, kiedy idzie do pokoju Carlosa.No nie.Tonie jest dobry pomysł.Ani trochę.Łapię Tucka za ramię i próbuję go odciągnąć, ale ani drgnie.Przecież wiem, że kiedy coś sobie ubzdura, to nicgo nie powstrzyma.Pod tym względem jestpodobny do mojego taty.Drzwi do pokoju Carlosa są lekko uchylone.Tuck zagląda do środka.– Nie widzę go – mówi.– Bo byłem na siku – odzywa się Carlos zanaszymi plecami.Tylko nie to.Wpadliśmy.Wciągam z sykiem oddech i szczypię Tucka.Ten wyczyn nie należy do jego najlepszychpomysłów.Ciekawe, czy Carlos się odgryzie zaciasteczka czymś podobnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|