[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Więc, albo ciało fizyczne wydziela emanację, którą można sfotografować, albo? No, właśnie.Żeby móc to zrozumieć, trzeba by znać dokładną odpowiedź na pytanie, czym właściwie jest życie, czy jest ono wypadkową ślepych sił przyrody, czy ponadczasową formą egzystencji? Bowiem życie jest nie mniej zagadkowe, niż śmierć.Czy jest ono wynikiem ewolucji, czy konstrukcji?Patrząc na umarłego mimo doznawanego bólu i żalu nie możemy się oprzeć wrażeniu, że popsuł się jakiś mechanizm.To nie jest zepsuta ewolucja, to jest zepsuta konstrukcja.Kto był jej konstruktorem? W co przekształciła się energia, której ubyło, a która nie mogła przestać istnieć?“Nic w naturze nie ginie”, powiada się.Skoro nic nie ginie, wszystko musi trwać wiecznie.Co to takiego, ta “wieczność”?Wieczność jest pojęciem, które określa i zamyka w sobie czas nie zaczęty i nieskończony.Tylko, że coś, co się nie zaczęło nie istnieje, a więc wieczność jest iluzją.Wszystko, co istnieje musi mieć swój początek i koniec w czasie i przestrzeni.Nie ma zastosowania pojęciaprzestrzeni bez czasu, ani czasu bez przestrzeni wypełnionej materią.Światy umierają podobnie jak ludzie, a wraz z nimi umiera ich czas, podobnie, jak wraz z nimi się rodzi.Czym więc jest wieczność, jeżeli nie pustym dźwiękiem, formą ucieczki od niemożności zrozumienia zjawiska, na którym zbudowany jest nasz byt, jako przejściowa forma sztucznej konstrukcji?Być może koniec danego świata biologicznego następuje wtedy, kiedy wyczerpuje się możliwa ilość kombinacji genetycznej DNA?Prawda stale się nam wymyka, lecz cóż to takiego ta prawda?Jaka jest różnica pomiędzy rzeczywistością i jej pozorami, pomiędzy teorią, wyobraźnią i prawdą? Czy w ogóle istnieje jakaś prawda obiektywna, skoro każdy obiekt zmienia się zależnie od kąta widzenia.Prawda powinna być wartością trwał ą, fundamentem, podwaliną, opoką, czymś niewzruszonym, a tymczasem tak łatwo ją obróci ć w kłamstwo, przekształcić, przeinaczyć, zdeformować.Jeżeli prawdę rozpatrywać szczegółowo, jej natura jest równie nieuchwytna jak pojęcie czasu, przestrzeni i wielowymiarowości świata.Istnieje ona jako pewien szablon, forma, w którą można wlewać różne treści.Przecież kilku naocznych świadków opisujących to samo zjawisko będzie je opisywać w różny sposób, często sprzeczny, choćby każdy z nich mówił prawdę i starał się być obiektywny.W sprawach spornych powołuje się rzeczoznawców, ekspertów i sędziów.Czyżby wyrokowanie o tym, czy coś jest prawdziwe miało zależeć od zrutynizowanych fachowców, a natura Prawdy miała zależeć od ich opinii? Nonsens! Albo Prawda istnieje jako taka i nasze opinie o niej są bez znaczenia, albo jej w ogóle nie ma.Takie ujęcie byłoby nawet w pewnej mierze optymistyczne, bo nieistnienie Prawdy równałoby się nieistnieniu kłamstwa.Skoro nie ma twierdzenia nie może być i przeczenia, są jedynie odrębne opinie subiektywne i ważne tylko dla tego, kto je wyraża.Formułka o mówieniu “prawdy, samej prawdy i tylko prawdy” jest czczą gadaniną, tautologią.Wracając do relacji doktora Moody, to można z niej wyciągnąć jedynie wnioski natury moralnej, a zagadka nadal pozostaje zagadką.Gdy jednak wspomnieć Jodko- Narkiewicza nasuwa się pewien pomysł, który być może pozwoliłby ją rozwiązać.Od niepamiętnych czasów głowią się nad nią filozofowie, metafizycy i spirytyści, a i obecnie eksperymentują psychotronicy dysponujący nowoczesnym sprzętem.Tyle, że sprzęt jest do niczego niepotrzebny, a pomysł jest bardzo prosty.Przecież reanimowani opowiadali o tym, jak w trakcie umierania ich ciało opuszczała jakaś forma świadomości, zwana potocznie duszą.Opisywali ją całkiem dokładnie: “Najpierw wyszedł szerszy koniec, wracał węższy”.Mówili, że droga prowadzi przez głowę.Czegóż więcej trzeba?Skojarzmy to z fotografią Jodko- Narkiewicza i na chwilę przed zgonem, oczywiście za zgodą umierającego, umieśćmy wokół jego głowy klisze, które będziemy naświetlali w chwili śmierci.Jeżeli na takich kliszach ukazuje się obraz amputowanych kończyn, których w rzeczywistości od dawna nie ma, to tym bardziej powinno się na nich znaleźć odbicie energii opuszczającej ciało.W ten sposób w pierwszej fazie stwierdzilibyśmy, czy energia taka rzeczywiście istnieje, czy opuszcza ciało i jaki ma kształt.Na kliszy istniałby realny dowód.Druga faza eksperymentu nastręczałaby znacznie więcej trudności.Należałoby zbadać konsystencję tego niepojętego i nieuchwytnego, reakcje bioelektryczne itp., a w konsekwencji spróbować nawiązać z tym czymś kontakt.Trzeba by zaangażować wszelkie dostępne środki, jakimi dysponuje nauka i technika.Przede wszystkim należałoby stworzyć nieprzenikliwy materiał, być może pole elektromagnetyczne, żeby to “coś” jak najdłużej zatrzymać i zbadać jego naturę Mógłby ktoś zadać pytanie, czy chcielibyśmy na chwilę uwięzić duszę i czy ta chwila nie byłaby dla niej wiecznością, czy nie przeszkodziłaby jej w dalszej wędrówce? Tak postawione pytanie nie byłoby pozbawione racji.Być może przekraczając granice etyczne naruszylibyśmy jakieś nieznane nam bliżej zakazy i istniejącą w sposób naturalny równowagę.Nie próbujmy więc uwięzić “duszy” i wykorzystajmy inny realny pomysł, który nikomu nie wyrządziłby krzywdy, a równocześnie pozwoliłby stwierdzić, czy jest coś takiego jak ciało astralne, względnie emanacja świadomości.Istnieje pogląd, że obecności ciała astralnego dowodzą sny o lataniu.W czasie takiego snu wyzwala się, jakoby, ciało astralne i swobodnie szybuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|