Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hardin dygocąc zerwał się z kanapki.Mężczyzna cofnął pistolet pod osłonę swego ciała.- Czego pan chce? - syknął Hardin.- Gdzie jest Smok?- Nie wiem, o czym pan mówi!- Żołnierz, który go panu sprzedał, jest aresztowany.Gdzie pan ukrył Smoka?Hardin ciężko opadł na kanapkę.- Pod pańskimi nogami, pod deskami podłogi.- Proszę mi pokazać!Oficer odszedł na bok w stronę przedziału nawigacyjnego i przyglą­dał się uważnie Hardinowi, który odkręcał stolik z opuszczanym blatem i następnie wyjął kilka desek podłogowych.Wskazał drewniane pudło.- Opakowany wodoszczelnie!- Działa?- Tak, działa.- Potrafi pan go obsługiwać?- To bardzo prosta broń.- Ale cel jest olbrzymi.- Kim pan jest?- Ta kobieta o tym wie?- Nie.- Po co ją pan zabrał?- Żeby oszczędzać własne siły.- Bardzo dobrze.- Kim pan jest?- Chcę panu pomóc.Hardin mu nie uwierzył, ale powiedział: - Jeśli chce mi pan pomóc, to niech pan zejdzie z mego jachtu i zostawi mnie w spokoju.- Bez mojej pomocy pańskie przedsięwzięcie nie ma wielkich szans.- To moje zmartwienie.- Jak pan chce odszukać swój cel?- Jaki cel?Mężczyzna uśmiechnął się blado.- Pan chyba w pełni nie rozumie swojej sytuacji i nie zdaje sobie sprawy z jej beznadziejności.Kuter jest uzbrojony, moi ludzie są w pełni moimi ludźmi.Hardin wyjrzał przez świetlik.Kuter był ledwo dostrzegalny -smukły kształt między mrokiem wody a czernią nieba.Dochodziło słabe mruczenie motoru pracującego tak, aby tylko dotrzymać towa­rzystwa bermudzkiemu słupowi, który przedzierał się dalej przez kanał na jednym żaglu.- Ale dlaczego, dlaczego?- Możemy pana zabić, możemy pana zatopić.Możemy utopić jedynie pana albo pana wraz z towarzyszką podróży.Nikt się nigdy nie dowie.Jak ma pan zamiar znaleźć swój cel?- Niech się pan odpieprzy!- Albo też mogę oddać pana w ręce władz.Hardin czuł, że zdradza go wyraz twarzy.Mężczyzna się uśmiechnął.- Ooo, temu pan uwierzył? Powinien pan wierzyć we wszystko, co mówię.Ale niech to ostatnie będzie instrumentem nacisku.- Uśmiech zniknął mu z twarzy.- Jak pan ma zamiar zlokalizować cel?- Radarem.- Jaki ma zasięg?- Pięćdziesiąt mil.- Pięćdziesiąt mil? Czy to nie zbyt duży optymizm?- Sam go zbudowałem.- Pięćdziesiąt mil! Trzy godziny ostrzeżenia, zakładając, że pański cel płynie z szybkością szesnastu węzłów.I zakładając oczywiście, że uda się panu znaleźć w odległości pięćdziesięciu mil od celu.- Oczy mu się zwęziły; pozostały szparki, przez które patrzał.Kciukiem pocierał podbródek.- To nie wystarczy.To stwarza sytuację niepew­ności.Albo wyjdzie, albo nie wyjdzie.Nie mogę na to pozwolić.- Pan nie może pozwolić! - wybuchnął Hardin.- O czymże pan mówi?- Ja chcę, żeby się panu udało.- To niech mi pan da spokojnie odpłynąć.- Kiedy ja nalegam na to, żeby się panu udało!- Postaram się zapamiętać.Mężczyzna znowu się uśmiechnął.- Pan, doktorze, nie tylko się postara, nie tylko zapamięta, ale zrobi pan dokładnie to, co panu każę.- Nie - odparł Hardin.- Nic z tego nie będzie.- Myślałem, że już przedyskutowaliśmy wszystkie opcje?- Czego pan ode mnie chce?- Ja chcę dokładnie tego samego, co pan.I mogę pomóc.Mogę śledzić pański cel.Mogę pana natychmiast zawiadomić o każdej zmianie czasu, trasy i portu.Będę zawsze znał jego pozycję i zawsze będę mógł pana uprzedzić odpowiednio wcześnie, aby mógł pan przygotować się do akcji.- Ale jaki ma pan w tym interes?- Mój interes nie ma dla pana najmniejszego znaczenia, doktorze Hardin.Otrzymuje pan ode mnie Lewiatana w prezencie!Mężczyzna schował pistolet i rozkołysaną podłogą podszedł do stołu nawigacyjnego, do radia na półce powyżej.- Pozwoli pan tutaj, doktorze! - Włączył radio i zaczął manipulować pokrętłami.Hardin dołączył do niego.Mężczyzna usiadł przy stole, znalazł ołówek i papier.Napisał GMHN.- To jest dobre radio - stwierdził.- Daję panu fałszywy sygnał wywoławczy.GMHN.Gustaw-Maria-Henryk-Natalia.Ten sygnał będzie udokumentowany.Załatwię to.Mój sygnał będzie odwrotnością.Kiedy miał pan zamiar przeprowadzić akcję?- Za trzy, może cztery tygodnie.- Wywołam pana w przyszłym tygodniu, i w następnym po nim.A potem już co wieczór.O ósmej czasu Greenwich.O dwudziestej!Omówimy kod, gdyż będziemy rozmawiali na otwartym kanale za pośrednictwem radiostacji morskiej w Portishead.- A jeśli będę milczał i nie odpowiem panu?- Drogi doktorze, z chwilą kiedy opuszczę pokład tego jachtu, nie będę mógł oczywiście do niczego pana zmusić.Niemniej trudno mi uwierzyć, że dobrowolnie zrezygnuje pan z informacji dotyczącej dokładnego położenia Lewiatana.Mam rację?- Ma pan rację - zgodził się Hardin.I potem zapytał, choć dobrze wiedział, że nie otrzyma odpowiedzi: - Chciałbym znać pańskie nazwisko i wiedzieć, dla kogo pan pracuje.Z włączonego głośnika, w którym przez cały czas słychać było jednostajny przydźwięk, dobiegł nagle metaliczny stukot jakby zapa­miętale pracującego młota pneumatycznego.- Oo, jasna cholera! - wykrzyknął mężczyzna i wyłączył radio.- Co to było? - spytał Hardin.- Rosyjski Dzięcioł! Próby z nowym pozahoryzontalnym radarem, którego zadaniem ma być śledzenie amerykańskich pocisków nuklear­nych.W całej Anglii zakłóca to łączność na krótkich falach.Jeśliby to miało przeszkodzić nam w nawiązaniu łączności, to będę próbował jeszcze raz po pięciu minutach.Oni nigdy długo nie próbują.- Kim pan jest? - powtórzył pytanie Hardin.- Nie chcę panu opowiadać bajeczek, więc powiem tylko, że na imię mam Miles, że pracuję dla państwa demokratycznego, któremu potrzebna jest nowa broń [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript