[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Tak - powtórzyła - jest człowiekiem honoru.Dreszcze - wstrząsające jej ciałem wskutek kontaktu z zimnymi stopami Rubensteina - z wolna ustępowały.Rozpalili ognisko.Nie mieli zresztą wyboru.Natalia przysiadłszy w sąsiedztwie wesoło igrających płomieni, z nogami zawiniętymi w śpiwór, opatulona kocami zakrywającymi nawet głowę, czuła, jak rozgrzewają się jej uszy.Paul przycupnął przy niej, a pomiędzy nimi stała butelka whisky.Godzinę wcześniej pociągnął duży łyk, po czym usiadł i obserwował ogień.Nogi miał zawinięte w koce.Milczał.- Ona też zwykła tak robić - powiedział Paul.- Zawsze miałem problemy z szybko ziębnącymi stopami.- Twoja.- Moja dziewczyna.Obawiałem się, że powiesz “twoja matka”.Ale to była moja dziewczyna.- Czy była.ładna? - spytała Natalia nie patrząc na niego, lecz wtapiając wzrok w płomienie.- Tak, była ładna.Bardzo ładna - westchnął.Nagle Natalia poczuła się niezręcznie.Wydostała rękę spod owijających ją koców.Niemalże natychmiast poczuła chłód na skórze.Chwyciła butelkę.Szkło było mroźne w dotyku.Pijąc odczuła zimno na wargach.Odstawiła butelkę na bok.Nie chowając ręki, odnalazła dłoń Rubensteina i uścisnęła ją.- Opowiesz mi o niej?- Katharsis?- Być może.Albo zwykła ciekawość.Wiesz, że kobiety zawsze są ciekawskie.- Ruth też taka była - rzekł spokojnie.- Czy długo…?- Czy długo się znaliśmy? Owszem.Jako dzieci chodziliśmy razem do synagogi, jeśli tylko mój ojciec miał urlop.Jej krewni i moi znali się.- Byłeś nieznośnym brzdącem oficera, tak? - uśmiechnęła się, patrząc na niego w świetle ogniska.- Tak.Ale czy nieznośnym? Być może, chociaż niezupełnie.Byłem raczej dobrym dzieckiem.Krewni, oficerowie – koledzy ojca, zawsze mówili: “Paul jest bardzo dobrze wychowanym chłopcem.” Czasami tego żałuję.Ruth ciągle powtarzała, że powinniśmy zaczekać aż.- przerwał i zamilkł.Natalia zawahała się, nie chciała nalegać, jednak po chwili zdecydowała się.- Aż będziecie małżeństwem?Spojrzał na nią.Poprawił okulary, które ześlizgiwały mu się z nosa co pewien czas.- Myślisz, że.chodzi o to.ale nic takiego.Nawet nie próbowałem.- Spasowałeś? - Natalia uśmiechnęła się.- Owszem, może to zabawne.Wyobraź sobie, że pasuję z tobą - zaśmiał się.- Nie, to nie byłoby zabawne.To by mi schlebiało - uśmiechnęła się.Znowu zamilkł.Pociągnął łyk z butelki i położył dłoń na jej ręce.- Tak to jest ze mną.W połowie drogi donikąd i w dodatku prawiczek.Czegóż można pragnąć więcej, gdy śmierć czai się za każdym rogiem - zaśmiał się Paul.- Wiele kobiet pragnęłoby móc mienić się “czułą kochanką Paula Rubensteina” - powiedziała i poczuła się trochę niezręcznie.- Cholera! Znałem Ruth przez sześć lat, zanim zdobyłem się na pocałunek - zachichotał.Jednak jego śmiech zabrzmiał jakoś obco, sztucznie.Spytała go:- Ile miałeś wtedy lat?- Dziewięć - zaśmiał się ponownie, lecz tym razem jego śmiech był szczery.- Spotkałam Władimira, gdy miałam dwadzieścia lat.Był taki silny i odważny.Nie znałam nikogo lepszego.Zalecał się do mnie bardzo czule.Myślałam, że to była miłość.Odsunęła jego rękę.Wzięła czarną torbę i wyjęła z niej papierosy.Swój nóż wbiła w ziemię obok torby.- Powiedz coś o tym nożu? - spytał Rubenstein, najwyraźniej chcąc zmienić temat.- Skąd go masz?- Bali-Song, filipiński wzór, chociaż mógł być przywieziony tam przez amerykańskiego marynarza.Podobne, tylko większe, były używane do ścinania kukurydzy i jednocześnie jako broń.Ten jest dziełem sztuki i służy do walki.Zainteresowałam się sztuka wojenną, gdy byłam.- odłożyła nóż i spojrzała na Paula.- Dlaczego nie spytasz, czy kiedykolwiek naprawdę kochałam Władimira?Zapaliła papierosa i czekała aż ją o to zapyta.- Kochałaś go? - spytał w końcu, a jego głos zabrzmiał w sposób dojrzalszy niż zwykle.- Tak, dopóki nie przekonałam się, jaki jest.Próbowałam przyzwyczaić się do tego, lecz spotkałam Johna i.Przełknęła ślinę.Zapomniała na moment o papierosie i zakaszlała sucho.- John był taki, jaki myślałam, że jest Władimir, chociaż w rzeczywistości wcale taki nie był.- Chodzi o rozziew między treścią i formą.Może nie brzmi to najlepiej, ale chyba to masz na myśli?Natalia przechyliła butelkę i pociągnęła spory łyk whisky.- Tak, chodzi właśnie o to.Mężczyźni zawsze traktują kobiety pobłażliwie i nazywają je małymi dziewczynkami.W gruncie rzeczy jesteśmy nimi.Szukamy naszego własnego rycerza, kogoś, kto spełni nasze sny.Właśnie to Ruth widziała w tobie i nie myliła się.- Ja, rycerz? - zaśmiał się Rubenstein.- Rycerz nie musi być wysoki i odważny.Zresztą ty jesteś odważny, choć może sam o tym nie wiesz.To się po prostu ma albo nie.I o to właśnie chodzi.- Wyciągnęła rękę i poczuła dotyk Rubensteina.- O to właśnie chodzi - powtórzyła.ROZDZIAŁ VIINehemiasz Rożdiestwieński pomyślał, że było to na swój sposób zabawne.Spojrzał na swój niklowany rewolwer z lufą długości cztery i trzy czwarte cala.Był zwycięskim najeźdźcą, a jego broń miała wygrawerowany napis: “Rewolwer, który zwyciężył Zachód” i była równie amerykańska jak szarlotka.Otworzył zapadkę i przekręcił bębenek.Sześciostrzałowiec zawierał kule, których nacięcia wypełniono odrobiną proszku szklanego.Był to jego specjalny ładunek.Zamknął zapadkę, przesunął zamek nad pustą komorą i włożył kolta do małej kabury z krokodylej skóry, przymocowanej do pasa
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|