[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ze szczególnym upragnieniem czekali wszakże wszyscy na pewien festyn, jedyny w ciągu zimy, trwający przez cały tydzień i kończący się o zachodzie słońca ostatniego dnia zabawą zwaną “Biesiadą grzecznych dzieci".Zapraszano na nią tylko nielicznych gości.Niewątpliwie pomijano niektórych godnych tego za-szczytu, a znowu innych, wcale na to nie zasługujących, zapraszano przez pomyłkę, tak to już jest na świecie, nawet gdy organizatorzy bardzo się starają robić wszystko jak najlepiej.Tak czy inaczej, o uczestnictwie w tej zabawie rozstrzygała głównie data narodzin dziecka, bo biesiada taka odbywała się raz na dwadzieścia cztery lata i zapraszano tylko dwudziestu czterech gości.Okazja ta wymagała od Kuchmistrza specjalnego wysiłku i musiał prócz mnóstwa innych przysmaków podawać na deser Wielki Tort.Od tego, czy tort udał się bardziej czy mniej wspaniale, zależała sława Kuchmistrza, bo prawie żaden z nich nie pełnił swoich funkcji tak długo, by mieć sposobność popisania się tym arcydziełem więcej niż raz w życiu.Kiedyś jednak urzędujący Kuchmistrz zaskoczył wszystkich, zrobił bowiem coś, co się jeszcze nigdy przedtem nie zdarzyło: oznajmił, że potrzebuje urlopu i wyruszył w drogę nie wiadomo dokąd, a po kilku miesiącach wrócił bardzo zmieniony.Zawsze był poczciwy i cieszył się, gdy inni się bawili, lecz sam miał usposobienie poważne i mało mówił.Teraz poweselał często żartował lub rozśmieszał ludzi figlami, a pod czas uczt śpiewał wraz z biesiadnikami wesołe piosenki, co wcale nie należało do obowiązków Kuchmistrza Ku wielkiemu zdumieniu mieszkańców wsi przyprowadził też z sobą terminatora.Nikogo nie dziwiło, że chciał mieć ucznia.To było zgodne ze zwyczajami.Każdy Kuchmistrz we właściwym czasie wybierał sobie terminatora i uczył go wszystkiego, co sam umiał.W miarę jak im obu przy-bywało lat, uczeń przejmował coraz bardziej odpowiedzialne zadania tak, że gdy mistrz odchodził na emeryturę lub na tamten świat, mógł go zastąpić i odziedziczyć jego godność.Ale ten Kuchmistrz nie okazywał ochoty, żeby przyjąć kogoś na naukę.“Nic pilnego" — mawiał.Albo: “Oczy mam otwarte, rozglądam się, jak znajdę kogoś odpowiedniego, to go wezmę do terminu".Teraz niespodziewanie przyprowadził z sobą obcego spoza wioski, niemal dzieciaka jeszcze.Chłopiec był zwinniejszy i bystrzejszy niż większość jego miejscowych rówieśników i bardzo grzeczny, a głos miał dźwięczny i przyjemny, lecz wydawał się niedorzecznie młody, nie dorosły jeszcze do takiej pracy: wyglądał na niewiele więcej niż dziesięć lat.Jednakże wybór terminatora należał do Kuchmistrza, nikt nie miał prawa wtrącać się w jego sprawy, chłopiec więc został we wsi i kwaterował w domu Kuchmistrza, dopóki nie dorósł do wieku, gdy mógł sobie poszukać samodzielnego mieszkania.Ludzie przywykli do jego obecności, a kilku rówieśników nawet się z nim zaprzyjaźniło.Przyjaciele i Kucharz mówili mu po imieniu: Alf — inni nazywali go po prostu Terminatorem.W trzy lata później Kuchmistrz zgotował gromadzie wioskowej nową niespodziankę.Pewnego wiosennego ranka zdjął z głowy wysoką białą czapkę, złożył porządnie śnieżny fartuch, powiesił na kołku białą bluzę, i odszedł zabierając tylko tęgi jesionowy kij i mały worek.Pożegnał się z Terminatorem, lecz nikt poza tym nie był świadkiem jego odejścia.— Do widzenia, Alfie — powiedział.— Zostawiam ci Kuchnię, pracuj jak potrafisz najlepiej, a wiem, że potrafisz doskonale.Mam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko.Jeśli się kiedyś spotkamy, opowiesz mi, co się tu działo po moim odejściu.Zawiadom ludzi, że wybrałem się znów na urlop, ale tym razem nie zamierzam wrócić.Wielkie powstało we wsi poruszenie, gdy Terminator ogłosił tę nowinę ludziom, którzy zebrali się w Kuchni.— Kto słyszał tak postępować! — wykrzykiwali.— Ani nas nie uprzedził, ani się nie pożegnał! Co teraz zrobimy? Nie zostawił następcy.Wśród tych narzekań nikomu do głowy nie przyszło, żeby Terminatora awansować na Kuchmistrza.Chłopak wprawdzie wyrósł, ale wciąż wyglądał bardzo młodo, a zresztą praktykował zaledwie od trzech lat.W końcu z braku lepszego kandydata mianowano Kuchmistrzem pewnego człowieka ze wsi, który umiał jako tako gotować, przynajmniej skromne dania.Za młodu nieraz pomagał w Wielkiej Kuchni, gdy był tam nawał roboty, lecz Mistrz go nie lubił i nie chciał przyjąć do terminu.Był to solidny mężczyzna, miał żonę i dzieci i dbał o pieniądze
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|