Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Towarzysz docierał wszędzie, gdzie mogły dotrzeć zwie­rzęta na kopytach, nie wykluczając wspinaczki na oblodzo­nych, skalistych zboczach, na co porywały się tylko kozły.Herold musiał się tylko martwić o to, by nie spaść z siodła!Talii i Rolana nie zatrzymała nawet noc; Talia jadła i piła, nie schodząc z siodła, a nawet zapadała w drzemkę.Na dość suchej, dającej dobre oparcie dla nóg drodze posuwali się bez przeszkód.Rolan mógł dać z siebie wszystko.Świecił nawet księżyc w pełni, mieli więc dość dobre rozeznanie.Hałas wywołany ich przejazdem płoszył zwierzęta, jechali zatem w ciszy zakłócanej jedynie odgłosem dudniących po zamarzniętej ziemi kopyt.To była niesamowita podróż, jakby ze snu, szalona jazda - wydawać by się mogło donikąd.Rolan był właściwie wypoczęty, podróżowali więc nawet po zachodzie księżyca.Jednak w końcu i on musiał odpocząć.Na krótko przed świtem stanęli na malutkiej polanie obok drogi, nad strumieniem, poniżej ściętego lodem wodospadu.Rolan zatrzymał się tuż obok stawu u stóp wodospadu, ciężko pracując bokami, w kłębach powstającej na mrozie pary.Wydychane powietrze zamieniało się w szron, który osadzał się dookoła jego chrap.Talia rozbiła pokrywę lodo­wą, ale woda była zbyt zimna, by mógł się bezpiecznie napić.Podała mu wodę z bukłaka.Po opróżnieniu napełniała go ponownie, ogrzewała wodę własnym ciałem i poiła, póki nie napił się do syta.Po raz ostatni napełniła skórzany bukłak wodą i pociągnęła długi łyk, oddawszy mu jedną trzecią po­siadanych zapasów żywności.Wraz ze wschodem słońca, którego promienie krzesały ogniste iskry, odbijając się od lodowego wodospadu, byli gotowi ponownie rozpocząć wy­czerpujący bieg.Drugi postój urządzili około południa.Talia wykorzystała stosunkowo ciepłe słońce, by rozkulbaczyć Rolana, rozłożyć jego rząd do wyschnięcia, a jego samego wytrzeć do sucha płótnem, które zawsze woziła w jukach.Oparła się głową o jego bok czując, że drżą jej kolana osłabione nie tylko od długiej jazdy w siodle.“O, Pani pomóż.Uzdrowiciele mają ten sam Dar co ja, jakże zdołam stanąć przed nimi twarzą w twarz? Czy uda mi się to z kimkolwiek, skoro sama nie mogę się wziąć w garść? O, bogowie.to ponad moje siły.”Rolan szturchnął ją w ramię łagodnie.Nieomalże mogła usłyszeć jego słowa, tak wyraźna była jego wiadomość.“Po­mogę ci”, odebrała obraz uczucia.- O, bogowie.zrobisz to?Stanowczo potwierdził.Westchnęła i uspokoiła się nieco, wybiegła mu myślą na spotkanie.Poczuła, jak osłona otacza jej mózg, podtrzymywana przez zewnętrzne źródło siły.Ogarnął ją spokój, swego ro­dzaju odrętwienie, które przyniosło jej taką ulgę po okresie bólu i napięcia, w jakim dotąd żyła, że o mało nie rozpłynęła się we łzach.- Jak długo.?Jego żal zdawał się świadczyć, że niestety nie będzie ochraniać jej przed otoczeniem zbyt długo.- Oby tylko udało się nam dotrzeć tam i z powrotem.Będę pracować bardzo ciężko i to mnie znuży tak, że będzie możliwe okiełznanie mych uczuć.Nie mogę rozsiewać myśli wtedy, gdy jestem do cna wyczerpana.Wiem, co się ze mną złego dzieje; wiem, że tak.O, gdybym mogła trzymać się z dala od ludzi przez jakiś czas!“Zatem w drogę” - zdawał się mówić, niecierpliwie po­trząsając łbem.Rząd, a nawet derka pod siodło były już suche, a więc, nie ociągając się dłużej, osiodłała go i ruszyli w drogę.Tuż za jej plecami, na siodle, usadowił się niepokój.Gdy zaczęło się zmierzchać, wpadli galopem na dziedzi­niec Świątyni Uzdrowicieli.Biel jej stroju i Towarzysza na­tychmiast przyciągnęła uwagę; Rolan nawet nie zdążył się zatrzymać, kiedy tuż przy jej strzemieniu pojawił się, ocze­kujący na jej rozkazy, ubrany na zielono nowicjusz.Tuż za nim przybiegło jeszcze dwóch - jeden z gorącym kubkiem wina z ziołami dla Talii, a drugi ze świeżą, ciepłą papką owsianą dla Rolana.Oboje przyjęli z wdzięcznością ofiaro­wany poczęstunek, a tymczasem goniec pobiegł z wiadomo­ścią do dwóch Heroldów, którzy stale stacjonowali w tej Świątyni.Zanim Talia zdążyła wypić do dna wino, dookoła dziedzińca zapalono pochodnie i schodami, pędząc na zła­manie karku, zbiegła na brukowany kocimi łbami dziedziniec krucha i szczupła kobieta, której przycięte krótko przy skórze włosy lśniły ognistą czerwienią nawet w tak niespokojnym świetle.Kobieta miała przewieszony przez ramię worek i biegnąc zawiązywała powiewającą na wietrze zieloną szatę.- Jestem Kerithwyn - przedstawiła się zbliżywszy się do Talii.- I jestem najbardziej doświadczonym Uzdrowi­cielem w leczeniu chorób wywołanych przez plagi.Dwóch innych, o których prosiłaś, wyruszy, gdy tylko będą gotowi do drogi nasi Heroldowie.Ja mogę wyruszyć natychmiast.- Dobrze.Zatem im szybciej wrócimy do Krisa, tym będzie szczęśliwszy.Czy przyzwyczajona jesteś do jazdy za plecami Herolda? - Talia wyciągnęła rękę, by pomóc Uzdrowicielce dosiąść Rolana.- Można tak rzec - odparła kobieta, chwytając podaną jej rękę.Obrzuciła Talię dziwnym spojrzeniem, kiedy spotkały się ich dłonie i zawahała się przez chwilę, a potem oparła stopę o strzemię Herolda i wdrapała się na poduszkę za ple­cami Talii z łatwością, która świadczyła o dużej wprawie.- Rolan jest nieco szybszy od innych Towarzyszy, a więc przygotuj się.Pomimo ostrzeżenia Talia usłyszała, jak kobieta wstrzy­muje oddech ze zdziwienia, kiedy Rolan z kopyta ruszył w powrotną drogę.Jednak nie ulegało wątpliwości, że ten sposób podróżowania nie był dla niej nowością, bo utrzymała się na siodle, nie wypuszczając z ręki medykamentów i ani o jotę nie rozluźniwszy zaciśniętych na pasie Talii palców, przy czym wcale nie robiła tego kurczowo, owładnięta pani­ką.Otuliła się swą opończą, pochyliła głowę i, korzystając z okazji, ukryła się przed wiatrem za plecami Talii, która z ulgą przekonała się, że kobieta jest gotowa jeść i drzemać w siodle, a nawet, o ile to możliwe, przejawiała jeszcze mniej­szą chęć do robienia przerw na odpoczynek niż Rolan.Dotarli do wioski tuż po południu w drugim dniu drogi powrotnej.Wciąż panował w niej całkowity bezruch, a nie­znane osłony tak szczelnie odgrodziły od wszystkiego zmysły Talii, że nie mogła ona nawet wyczuć, czy Kris wciąż jeszcze znajduje się wewnątrz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript