[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Nie ufa się kłamcom.Obiecał, że już nigdy tego nie zrobi.Umilkł, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.Zupełnie o tymzapomniałam.Nie pamiętałam, jak bardzo Kyle nienawidzi byćoszukiwany.Jak mogłam zapomnieć, skoro oni o mało przez tonie zerwali? Nie przez to, że Warren jest wilkołakiem, aledlatego, że mu o tym nie powiedział.Pogodzili się, ale nie byłołatwo.Gary przesunął ręką po oczach.- Ileż tu dramatyzmu -wyszeptał.- Zamknij się - warknęłam.Warren i Kyle rozstaną się i to zmojej winy.- Przestań wrzeszczeć, gdy jesteś w pokoju z osobą mającąmigrenę - burknął Gary.- Słuchaj, Kyle.Rozumiem cię.Próbowaliśmy zachować w tajemnicy tę całą sprawę z ucieczką,żebyś miał wiarygodną wymówkę, ale jak widać nie wyszło nam.Możesz zadzwonić na policję i powiadomić ich, że mnie znalazłeś,a ja nie będę stawiał oporu.Zachowasz prawo do wykonywaniazawodu, bo zadzwoniłeś do niech, kiedy się tylko dowiedziałeś,kim jestem, a ja to potwierdzę.Jednak musisz wiedzieć, że jeśli tozrobić, to Warren i Adam umrą.- Kyle obrócił się do niego przodem.- Co?- Jeśli nie będzie mnie tutaj, gdy wataha będzie walczyć zGuayotą - powiedział Gary bardzo wolno i wyraznie - to Guayotawygra, bo zabije ich wszystkich.Tak wynika z mojej ostatniejwizji.Odsunął rękę z oczu i przymrużył je, patrząc na mnie.-Niech to będzie dla ciebie lekcją, szczeniaczku.Nie zadawaj się zCoyote, bo zawsze cię wydyma.Gdybym miał tę wizję wwięzieniu, to pozwoliłbym im umrzeć bo nic by mnie to nieobchodziło.Banda nieznanych mi wilkołaków rzuca się nadużego psa i koniec.Jednak Coyote poczekał, aż najpierwpoznam wszystkich.Lubię Adama.Jest wzorowym alfą, conieczęsto się zdarza.Lubię Warrena, a Honey bardzo mi siępodoba.Nie mogę teraz ot tak wrócić do więzienia - choć dajeochronę przed Coyote - i pozwolić im wszystkim umrzeć.- Coyote? - spytał Kyle.Spojrzał na mnie ze zmarszczonymibrwiami.- Nasz kochany tatulek - wyjaśnił Gary.Mój i jej.To jestnasze pokrewieństwo.Odchrząknęłam.- Tak, oboje mamy z nim problemy.Garybył w więzieniu, ponieważ Coyote ułatwił mu złamanie prawa, apotem zostawił na pożarcie policji.- Spojrzałam na Gary ego.-Wiesz, gdyby wejść w to głębiej, to można by przypuszczać, żeCoyote nie był zadowolony, że Guayota panoszy się na jegoterenie.Może siedziałeś w więzieniu, bo chciał cię mieć pod ręką,żebym mogła spytać cię, gdzie go znalezć.Przymknął oczy i skinął głową.- Pomyślałem to samo.Aleprzecież przyjechałaś do mnie, bo jakiś nieludz chciał odzyskaćwędrującą laskę.Jego też musiał zmanipulować.Aż usiadłam na podłodze; to było możliwe.Narzekam tutajna manipulacje Christy , ale w porównaniu do Coyote jej intrygito betka.- Nie musiał się nawet bardzo wysilać, prawda? -zamyśliłam się.- Beauclaire nie przepada za ludzmi, a jeden zartefaktów jego ojca znajduje się w rękach człowieka, choćnieludzie bardzo starali się go odebrać.Jestem pewna, że Coyotezna kilku nieludzi, którzy mogli szepnąć słówko na ucho synowiLugha.- Spojrzałam na Gary ego.- Powiedz mi, że popadam wparanoję.- Ważne pytanie, które musisz sobie zadać jest takie: czyCoyote chce się pozbyć Guayoty, czy nas? Wiem, że nie obejdziego nasza śmierć.Ona nie jest tym samym dla niego, czym dla nas.Pewnie to sprawdzian odporności.Przeżycie to haczyk w styluParagrafu 22.Jeśli uda ci się przeżyć jego gierki, to będzieniezmiernie zadowolony, bo będzie mógł wplątać cię w następne,bardziej niebezpieczne.W świetle tej myśli.- otworzył oczy ispojrzał na Kyle a - Proszę, bardzo proszę, zadzwoń na policję.- Za co siedziałeś? - spytał Kyle.- Pytasz poważnie? Wiesz, ilu winnych ludzi siedzi? Anijeden.- Głos Gary ego podniósł się o kilka tonów, naśladująckobiecy.- Przysięgam.Nie zabiłam go.Upadł na mój nóż.Dziesięć razy.- Obejrzałem Chicago - powiedział Kyle.- Nie okłamieszmnie, bo Mercy to zauważy.No i jestem prawnikiem, więc teżznam się na kłamstwach.Gary wpatrywał się w niego uważnie przez chwilę po czymwzruszył ramionami, rozluzniając się.- To nie ma dla mnieznaczenia.Mógłbym ci opowiedzieć, jak się upiłem i ukradłemauto - choć jestem pewien, że to sprawka Coyote, ale byłempijany, więc kto wie.Potem ukradłem cztery skrzynki szkockiej,po dwieście dolców za butelkę - jestem pewnie, że to też mógł byćCoyote, ale jedyne co pamiętam, to jak otwierał butelkę.W końcuzaparkowałem samochód przed posterunkiem policji i straciłemprzytomność na tylnym siedzeniu, opróżniwszy zaledwie jednąbutelkę, gdzie rano znalezli mnie mundurowi.Jestem pewien, żeto wszystko zasługa Coyote, a cała historia jest prawdziwa.Popatrzył na Kyle a zmrużonymi oczami, więc chyba wciążbolała go głowa.- Jednakże prawdziwym powodem, dla któregoposzedłem siedzieć jest to, że kilka miesięcy wcześniejprzespałem się z żoną faceta, który okazał się być moimprzydzielonym z urzędu adwokatem.Nie wiedziałem, że on o tymwiedział, dopóki już w więzieniu nie oświecił mnie jeden z jegopozostałych klientów.- Gary przymknął oczy.- To że auto, któreskradłem, należało do policji, też się przysłużyło.-Roześmiał się,skrzywił i dodał: - Najśmieszniejsze jest to, że nie miałem wustach alkoholu od 1917 roku, gdy ocknąłem się po popijawie iokazało się, że zaciągnąłem się do wojska.- Uśmiechnął się inakrył oczy ręką.- Widzicie, nie jest bezpiecznie upijać się gdyCoyote może patrzeć.- Powiedział prawdę - stwierdziłam, gdy stało się jasne, żejuż skończył.- Uciekłeś, bo wiedziałeś, że będziemy mieli starcie zbożkiem wulkanu, choć spodziewaliśmy się Floresa, zwykłegoprześladowcy - powiedział Kyle.Gary jęknął.- Nie wiedziałem o Floresie, a jedynie, że Mercychce odzyskać jakiś artefakt od Coyote.A potem ten manitouwulkanu miał zabić kogoś i to było powiązane z Mercy.- Zerknąłna mnie przelotnie.- A ona jest moją siostrą.Kyle potarł twarz, westchnął, popatrzył na zasłony ipowiedział: - Wiarygodne usprawiedliwienie, co?- Skoro nie wiedziałeś, że Gary uciekł więzienia, to niemożesz być za to pociągnięty do odpowiedzialności -powiedziałam.- Warren był na nas wściekły za postawienie cię wtakiej sytuacji.Adam obiecał mu, że się tym zajmie i nie ucierpiszna tym.- A jeśli dołączysz do watahy, która będzie walczyć zGuayotą - rzucił Kyle w stronę Gary ego - to Warren przeżyje.Gary bardzo wolno pokręcił głową.- To nie tak.Wiemjedynie, że jeśli nie pojadę z nimi, to wszyscy umrą.Może jeślidołączę do nich, to wszyscy umrzemy w jeszcze bardziej okrutnysposób.- Odsunął rękę, by spojrzeć n twarz Kyle a i skrzywił się.-Tak.Rozpoznaję ten wyraz twarzy.Każdy, kto zadaje się z Coyotenabywa go z czasem.I nie; nie wiem dlaczego moja obecność robitaką różnicę.Kyle wyciągnął szyję by zmniejszyć napięcie i roześmiał sięniewesoło
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|