Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dość, że nie życzyła sobie żadnego ratunku, była nim wprost przerażona.- Kris, to nie ja za nich dokonuję wyboru drogi życia - odparła ciężko.- To do nich należy.Ja dbam jedynie o to, by mieli prawo, którego ja nie miałam, zanim nie zo­stałam Wybrana: prawo do ucieczki.Kris z zaciekawieniem patrzył na nią.- Kiedy już wydaje mi się, że potrafię określić, do jakiej kategorii ludzi należysz, mówisz lub robisz coś, czym wy­wracasz wszystko do góry nogami.Mógłbym iść o zakład, iż gdyby ci tylko dać okazję, z ochotę pociągnęłabyś na Gro­dy na czele armii, by tylko uwolnić wszystkie kobiety.- Może, gdybym nie wiedziała o ludziach tylu rzeczy, ile wiem teraz - westchnęła.Jechali w milczeniu.Wzeszło słońce.Niebo, zrazu cie­mnoróżowe, stopniowo jaśniało, mieniąc się bladym różem i błękitem.Drogę przecięły im długie, rzucane przez budynki cienie.Wkrótce opuścili obrzeża Nowego Miasta i jedynie od czasu do czasu wyrastało przed nimi pojedyncze gospo­darstwo.Przed oborami zaczęły gromadzić się krowy, które porykując domagały się wydojenia.Ujrzeli ludzi przy pracy, a lekki wietrzyk przyniósł ze sobą zapach żętego zboża i schnącego siana, śpiew ptaków i głosy wiejskich zwierząt.- Opowiedz mi o sobie - odezwał się w końcu Kris.- Kiedy mówienie cię znuży, ja podejmę opowieść.Zacznij od tego, jak to było w Grodzie, zanim zostałaś Wybrana.- To nudne.- Być może, jednak to jest część ciebie.Jako twój men­tor muszę o tym wiedzieć.Starał się nie zdradzać ze swymi myślami podczas jej opowieści, jednak często wydawał się zaskoczony tym, co od niej usłyszał, a raz czy dwa razy był szczerze przerażony.Pomyślała, że z trudem mógł wyobrazić sobie kulturę, która była mu tak obca, tak ograniczająca wolność ludzi, i surowa.Talia opowiadała obojętnym głosem czując, że ludy Grodów i ich problemy są już dla niej bardzo odległe.Mogła myśleć o nich i nie odczuwać zbytniej niechęci, jak w przypadku kogoś obcego.Koło południa poczuła się w końcu zmęczona objaśnia­niem Krisowi zwyczajów Grodu.Zamilkła na długą chwilę, by napić się wody z bukłaka i nagle uświadomiła sobie, jak bardzo wyschło jej w ustach.- Myślę, że dość już tej roz­mowy - zakończyła stanowczo.- Co więcej, nadszedł czas na południowy posiłek - odparł.- W tym tempie chirra mogą iść w nieskończoność, a więc przerwa zależy tylko od tego, czy mamy ochotę od­począć od siodła, czy nie.Jak się czujesz? - Mam ochotę zsiąść na chwilę - przyznała.- Bar­dzo, bardzo dawno temu spędziłam w siodle tyle godzin na raz.- Cieszę się, że to powiedziałaś - Jego uśmiech był zupełnie szczery i całkiem ujmujący.- Przyznam, że nie bardzo lubię jadać w siodle.Gdy tylko znajdę miejsce, gdzie będziemy mogli napoić chirra i naszych Towarzyszy, urzą­dzimy postój.Niedługo natrafili na Stanicę ze studnią i na zmianę ciąg­nąc wodę, zaspokoili pragnienie czworonożnych członków wyprawy, a potem spętali chirra, by razem z Towarzyszami mogły się napaść na łące, w czasie gdy oni jedli swój połu­dniowy posiłek.Siedzieli w milczeniu i wydawało się, że Krisowi nie zależy na zbytnim pośpiechu, bo najadłszy się, rozłożył się na miękkiej trawie, najwyraźniej pozwalając myślom ulotnić się w niewiadome strony, choć ze dwa razy popatrzył na Talię.Kris bał się i wiele kosztowało go, by tego nie okazać.Dręczyło go echo słów wuja, od których nie mógł się uwol­nić.Z góry dokonał oceny swojego czeladnika, opierając swe założenia na młodym wieku i braku doświadczenia, a tu z te­go, co mu Talia powiedziała, wynikało, że wcale nie była niedoświadczona i że z całą pewnością nie należała do osób prostych i nieskomplikowanych, o co można by ją, wnosząc z wyglądu, posądzać.Nie dziewczynka, lecz kobieta.Zaczy­nał się zastanawiać, czy ona kiedykolwiek miała dzieciństwo w znanym mu znaczeniu tego słowa - została przecież Osobistym Królowej na długo przed przywdzianiem Bieli.Jednak była tak drobna, sprawiała tak szczere i niewinne wrażenie, że o tym wszystkim łatwo było zapomnieć i wziąć ją za młodszą, niż była w istocie.Nie podejrzewał, by padł ofiarą zamierzonych działań, ale i nie potrafił powiedzieć, co kryje się pod tymi pozorami.Czy była zdolna do umyślnego nadużycia swojego Daru, tak jak to opisał Orthallen? - Muszę zadać ci pewne pytanie - odezwał się w koń­cu.- Zrozum proszę, że wcale nie zamierzam cię obrazić.Dwór pełny jest nieprzyjemnych plotek, a ja chciałbym po­znać prawdę.Czy.czy kiedykolwiek wykorzystałaś Dar, by wpłynąć na Elspeth?Zareagowała o wiele gwałtowniej, niż się tego spodziewał.- Nie! - wykrzyknęła, siadając jak wystrzelona z pro­cy, czym spłoszyła Towarzyszy i chirra.- Jakże mogło ci coś takiego przyjść do głowy!Jej oczy rozszerzyły się z gniewu, twarz stała się blada jak ubiór, który miała na sobie.Starał się wytrzymać jej nieruchome spojrzenie.- Powiedziałem: to plotki.Ja muszę to wiedzieć.- Nie zrobiłam tego.Nigdy bym nie zrobiła.Ten.cały pomysł jest wypaczony.- Głos uwiązł jej w gardle.- Do licha! Wiedziałam, że coś osobliwego dzieje się dookoła mnie.To znaczy, widziałam, że ludzie zachowywali się dziw­nie, gdy sądzili, że na nich nie patrzę.Ale coś takiego! To.to wstrętne.Czy Elspeth wie o tym? - O ile wiem, to nie.- nagle, na widok bólu w jej oczach przerwał.Zerwała się na nogi.- Ja.ja muszę wracać.Nie mogę jej zostawić samej.- Właśnie tego nie wolno ci robić - podskoczył i zła­pał ją za obie ręce.- Czy tego nie rozumiesz? Przecież to będzie tylko potwierdzenie tego, co chodzi ludziom po gło­wach.Poza tym dostałem zadanie i rozkazy.Ty nie możesz decydować, czy masz zamiar być im posłuszna, czy nie.Na chwilę ukryła twarz w dłoniach, kiedy je opuściła zobaczył, że walczy, by zapanować nad sobą.- Dobrze - powiedziała, ponownie siadając na ziemi.- Masz słuszność.Powiedziałeś, że krążą jeszcze inne po­głoski.Jakie? - Że wykorzystujesz Dar do wpływania na obcych ludzi, szczególnie członków Rady podczas kluczowych głosowań.Najprzychylniejsze z plotek głoszą, że robisz to nieświado­mie, i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.- Dobrzy bogowie! Jak mam się przed tym obronić? Kris nie znał właściwej odpowiedzi, a więc ciągnął dalej: - Jeszcze jedna plotka donosi, że przy pomocy Daru odczytujesz ludzi, a potem wykorzystując znajomość ich sta­nów emocjonalnych, dowolnie nimi kierujesz.- O bogini! To niemal ociera się o prawdę.- I ponownie najłaskawsza wersja jest taka, że nie uświadamiasz sobie tego, co robisz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript