[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Kiedy podano im kawę, Paul niespodziewaniestwierdził, że to ona, Madeleine, doprowadzi do rozwiązania problemu.Philip sprawiał wrażenie skonsternowanego i potrząsał z powątpiewaniemgłową, ale Paul zachowywał się tak, jakby odkrył wreszcie właściwą drogę203RLTdo sukcesu.Madeleine nie miała pojęcia, o czym oni mówią, ale i niezastanawiała się nad tym głębiej.Zbliżała się już druga, musiała wkrótcewyjść.Paul odprowadził ją do samochodu. Znokautuj ich powiedział i zamknął za nią drzwi.Opuściła szybę,a on nachylił się i pocałował ją w usta. Powiedz, że mnie kochasz. Kocham cię, Paul.Po dzisiejszej sesji każdy będzie mógł zobaczyćmoje ciało, ale ono należy do ciebie.Cała jestem twoja. Pamiętaj o tym.Będę czekał na ciebie w domu.Po przybyciu do Marmoth Studio Madeleine znalazła się pod opiekąpryszczatego chłopca, który poprowadził ją w głąb budynku przez plątaninękorytarzy.W pewnym momencie zapytała, po co są te czerwone światła nadmijanymi drzwiami, a kiedy wyjaśnił, że palą się wówczas, kiedy w studiuwykonywane są zdjęcia, poprosiła, żeby pozwolił jej zerknąć do wnętrza. Tego nie wolno robić.Fotograficy nie lubią, kiedy do studiazaglądają obce osoby. Nawet modelkom tego nie wolno? zapytała z rozdrażnieniem.Chłopak przyjrzał jej się uważnie. Pani jest modelką? A ty co myślałeś?Spojrzał na trzymany w ręku notatnik i zapytał: To pani jest Sandrą Turnham z St.Ivel?Madeleine zatrzymała się przerażona. Nie, nie jestem.Chłopak jeszcze raz przyjrzał się trzymanej w ręku liście nazwisk. No to jak się pani nazywa? Madeleine Deacon. Ach, oczywiście klepnął się dłonią w czoło. To pani ma być204RLTna Trzeciej Stronie. Wcisnął notatnik pod ramię. Idziemy w złymkierunku. The Sun robi dzisiaj Herbie Prosser.Jest w szóstym studiu.Fotografuje akurat Faye Broad, więc zaprowadzę panią prosto do garderoby.Poszli z powrotem długim korytarzem, potem po pokonaniu paruschodków znalezli się pod drzwiami, na których widniał napis Nieupoważnionym wstęp wzbroniony.Pokój, do którego weszli, lśnił bielą; białe kafelki, białe krzesła, lampyi okna, nawet rozrzucone tu i ówdzie ręczniki były białe.W pomieszczeniuznajdowały się trzy dziewczyny.Dwie siedziały przed lustrami, zajęteusuwaniem makijażu, trzecia nacierała się kremem.Wszystkie byłykompletnie nagie, ale żadna nawet nie obejrzała się, gdy pryszczaty chłopakzawołał: Chrissie!Po chwili jedna z dziewcząt podniosła się i weszła do łazienki.Przechodząc obok Madeleine, zmierzyła ją wzrokiem.Madeleineuśmiechnęła się, ale twarz dziewczyny pozostała kamienna. Chrissie! zawołał znów chłopak. Wyszła po kawę odezwała się dziewczyna nacierająca siękremem. Och! zachichotał chłopak.Spojrzał na Madeleine i dodał: Zostawię panią tutaj.Dam znać, jak Herbie będzie gotowy. Spojrzał nazegarek. Myślę, że za pół godziny, może trochę dłużej.Jesteś gotowa,Dawn?Dawn odłożyła tubę z kremem i zdjęła szlafrok z wieszakazawieszonego na drzwiach, które jak przypuszczała Madeleine prowa-dziły do pokoju Chrissie.W ślad za chłopcem opuściła pokój, niespojrzawszy nawet na Madeleine.205RLTMadeleine nie sądziła, że zawiodą ją nerwy, ale nagle poczułagwałtowny skurcz żołądka.Co mam teraz zrobić? zastanawiała się.Z pomocą pospieszyła jej dziewczyna siedząca przed lustrem. Jak się masz? spytała. Jesteś nowa?Madeleine skinęła głową.Dziewczyna była Hinduską, a na głowie miała najwspanialszą grzywęczarnych włosów, jaką kiedykolwiek Madeleine widziała.Odwróciła się. Tak myślałam.Nazywam się Shamir.W pokoju Chrissie są szafkina ubrania.Możesz się rozebrać, zanim ona przyjdzie.Jak masz na imię? Madeleine. Co robisz? Na razie odpowiedziała Madeleine skromnie mam pozowaćdo zdjęć na Trzecią Stronę. Jakie pismo? zapytała Shamir. Gazeta Handlowa zawołała dziewczyna z otwartych drzwiłazienki i parsknęła śmiechem.Madeleine odwróciła się. The Sun , jeśli chcesz wiedzieć. Ho, ho! To miało zrobić na mnie wrażenie? Nie zwracaj na nią uwagi szepnęła Shamir. Ona zawsze siętak zachowuje, ale jeśli masz być fotografowana do The Sun , toznajdziesz się pod opieką Herbie, a on jest tu królem.Miałaś szczęście, że zapierwszym razem trafiłaś do niego.Domyślam się, że to twój pierwszy raz? W pewnym sensie. Madeleine wzruszyła ramionami. Parętygodni temu miałam robione zdjęcia w studiu mojej agentki. Miałaochotę dodać, że Deidra zachwycona była rezultatami, ale pomyślała, żedziewczyny uznają ją za zarozumiałą.206RLT Kto jest twoją agentką? Deidra Crabb.Przez moment Shamir sprawiała wrażenie niemile zaskoczonej, potemjej śliczna twarz się rozjaśniła. Ona jest również moją agentką.Nie wiedziałam, że reprezentujedziewczyny tego. Urwała nagle.Niewiele brakowało, a powiedziałabycoś nieprzyjemnego. Słyszałaś, Vera? zawołała. AgentkąMadeleine jest Deidra Crabb. Potem ściszonym głosem dodała: Onama na imię Lynn.Wścieka się, jak nazywamy ją Verą.Dziewczyna nie odpowiedziała.Widząc, że Sharon się śmieje,Madeleine też się uśmiechnęła i poszła do sąsiedniego pokoju, żeby sięrozebrać.Kiedy wróciła, przez otwarte drzwi łazienki zobaczyła Shamir, któramyła sobie włosy.Vera już wyszła.Madeleine usiadła na krześle. A co ty robisz? zapytała. Właśnie jestem po pracy odkrzyknęła Shamir. Dubonnet natropikalnej plaży z Randy Rogerem.Spłukała szampon z włosów i okręciwszy głowę ręcznikiem weszła dopokoju.W tym momencie otworzyły się drzwi i wkroczyła tęga, zabawnakobieta z tacą zastawioną kubkami napełnionymi kawą.ZobaczywszyMadeleine, stanęła jak wryta. O mój Boże! Ty pewno jesteś Madeleine zawołała.Przepraszam, że tak długo nie wracałam, ale nigdzie nie mogłam znalezćmleka.Widzę, że już się rozebrałaś.To świetnie.Mam na imię Chrissie.Zaraz zadzwonię do Mervyna i powiem mu, że jesteś już tutaj.Napijesz siękawy? Mervyn? zdziwiła się Madeleien.207RLT Chodzi o kostiumy.Muszą cię ubrać.Tutaj. Podała jej kubek zkawą. Cukier?Madeleine potrząsnęła głową.Przyglądała się Chrissie, która rozdarłaopakowanie batonika i wbiła weń zęby. No wreszcie westchnęła Chrissie, przełykając pierwszy kęs.Umierałam z głodu.Och, Shamir! zawołała nagle
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|