Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział, że Osika jest dobrze widziany.Czerski też, za uczciwego robi, czasem się daje nakłonić do ustępstw, ale nie często i pod dużą presją.Wojny z nimi zaczynać nie należy.Z drugiej znów strony mocodawcy naciskali i żądania wolałby spełnić, chociaż wyglądało na to, że coś tu nie gra.Chyba z koniem nie bardzo wychodzi, bo ludzie, jak ludzie.- Nie, to nie - mruknął.Oderwał się od futryny i znikł z drugiej strony za stajnią.Zygmuś Osika odczekał, aż wróg się oddalił.- No i niech pan powie, panie trenerze-rzekł, zmartwiony.-Co ja mam zrobić? Na kombinacje nie pójdę za kopalnię brylantów, nie z Florencją, nawet jakbym chciał, to tyle zyskam, że mnie spieszą.Co będzie?- Kto mu nadał tym razem? - spytał Czerski.- Lomżyniaki?- Nie wiem, nie mówił.Może i Lomżyniaki, bo to głupie, a o ko­niach pojęcia nie ma.Florencję trzymać.! Woły, niech sami spróbują.Czerski westchnął.- Pilnuj się pojutrze po gonitwie, tyle ci mogę poradzić, l konia pilnuj od jutra.Jakby kto jeszcze z tobą gadał, spróbuj mu prze­tłumaczyć, że nie z Florencją te numery, cały tor to wie.Ja swoją drogą też porozmawiam, a w ogóle w pierwszej kolejności powiedz Agacie.Zygmuś wolał powiedzieć Monice.Zamknął porządnie bramę i poszedł do telefonu.Już po drodze zdecydował się przenieść swoją egzystencję do stajni w pełnym zakresie.Umyje się w internacie, weźmie ze sobą kolację i wróci.Monika na wieść o zakusach na bóstwo dostała szału i sama była gotowa zamieszkać w stajni.Zawiadomiona o sprawie w drugiej kolejności Agata Wągrowska zadziałała organizacyjnie.Uzgodniła z Zygmusiem dyżury, przyjechała o piątej rano, w kwadrans później zetknęła się już z Moniką, która rozważała możliwość wprowadzenia konia na drugie piętro do mieszkania swojej ciotki.Kłopot widziała w tym, że na spokojnych wprawdzie, ale jednak przejezdnych i zasmrodzonych spalinami uliczkach Górnego Mokotowa trudno byłoby ją trenować.Wągrowska, otrzaskana z wyścigowymi mach-lojami, skorygowała jej poglądy.Florencja po prostu ani na chwilę nie powinna zostać sama, a to było do załatwienia.Towarzystwo dla klaczy podzielili pomiędzy siebie racjonalnie.Monika była zacięta, zrozpaczona i zdecydowana na wszystko.- Pani Joanna posługiwała się kiedyś tłuczkiem do mięsa - powie­działa z dziką determinacją.- Ja mam tasak.Wezmę go ze sobą l wszystko mi jedno, co z tego wyniknie.- Jakaś draka-zaraportował Miecio w sobotę.-Jutro Florencja idzie w pierwszej grupie na tysiąc dwieście i słyszałem wielce podejrzane gadanie oraz szepty okropne, mrukliwe i zgrozę budzące.Dawali Osice pieniądz za schowanie, ale nie wziął.Nie wiem, co ma z tego wyniknąć, za to wiem, że udział w przestępstwie bierze jeden bukmacher skojarzo­ny z Kalarepą i ruską mafią.Lomżyniaki się wycofały.- Nic z tego nie rozumiem - powiedziałam, rozzłoszczona.- Jeżeli Florencji zrobią coś złego, żądam, żebyś mi ich palcem pokazał.- Kalarepę mam ci pokazywać?- Nie, tych pozostałych.Przysięgam na kolanach, że też im zrobię coś złegol Kałasznikowa kupię.!!!- To ci mogę załatwić, bo z ruskim bazarem jestem obznajomio-ny - zaofiarował się Miecio z wielką uciechą.- Strzelać umiesz?- l bardzo dobrze, nie zadawaj głupich pytań.Własny mono­gram umiem wystrzelić na soplach lodu, na, żeby nie skłamać, trzydzieści metrów! W człowieka trafię na tyle, na ile go widać i na ile doniesie, a sumienie we mnie nie drgnie, o to się możesz zakładać ile chcąc! świnie, chamy, bydło, co ja mówię, jakie bydło, bydło to są szlachetne jednostki w porównaniu z tym gnojem zakamieniałym, co ludzkie cechy tylko symuluje.!!! Odpadki bez­użyteczne rynsztokowe.!!!- Co ci się stało? - spytała z niepokojem Maria, upychając pod fotelem torbę z piwem.- Zaszkodziło ci coś? Mówiliście o polityce? Zaczęłam się jąkać.- No dobrze, to ja jej powiem - zgodził się szybko Miecio.J - O Florencję idzie.Nie uspokoiłam się tak łatwo.Przegrywałam cały dzień, bój myliły mi się gonitwy, a nie była to chwila cudów i pomyłki niej wychodziły mi na zdrowie.Resztkami przytomności umysłu grałam! tanio i przegrałam niewiele.Z Moniką, zdenerwowaną jeszcze! bardziej, zdołałam zamienić zaledwie kilka słów, ale napełniły! mnie odrobiną otuchy.Pilnowali tej Florencji jak skarbu wej własnym zakresie, a Osika, wyznała mi to w tajemnicy, już odi przeszło roku za przykładem Zameczka trenował karate i doszedł! do niebieskiego pasa.Całkiem jak moja wnuczka.Żywa i w dośćj możliwym stanie doczekałam niedzieli.Florencja szła w piątej gonitwie.Same dwulatki, które już] wygrały i przeszły do pierwszej grupy, dystans 1200 metrów.Niej wtrącałam się do głupiego gadania i rozważań, kto tu wygra osobiście nie miałam wątpliwości, kto niby miał wygrać, jak nie tal wstrząsająca klacz! Nauczyłam się jej przez te minione kilka! tygodni, rozpoznawałam ją z daleka, maść, odsądzenie ogona,! ruchy, wygięcie szyi, pysk, te przepiękne, lekko skośne oczy, cośj w całej sylwetce, czego nie umiałam nazwać, a co zapadało! w pamięć, l to odbicie tylnych nóg, zupełnie jakby sprężynująca] ziemia sama ją odpychała.Po rewelacjach Mięcia prawie skamieniałam, kiedy piąta gonitwa! ruszyła.Florencja tym razem miała numer drugi, startowała prawie! przy bandzie.Wyszła jak poprzednio, wyprysnęła do przodu, po-j prowadziła o parę długości przed resztą, wiraż wzięła swoją metodą, j z przechyłem, bez żadnego wyłamywania.Na prostej podszedł dój niej koń Jeziorniaka, Markiz, brat Mokosza, derbisty nie do pobicia.! Zygmuś Osika nie poganiał wcale, puścił ją i nie hamował.Wygrała! o cztery długości przed Markizem i widać było, że dwa razy więcejj przejdzie radośnie, bez zmęczenia i z tą samą szybkością.- Derby z głowy - zaopiniował filozoficznie pułkownik.- Ale dopiero w przyszłym roku-zwróciła mu uwagę pani Ada.l- Czy ona za każdym razem tak będzie skakała? - zaintereso-j wał się Jurek, bo Florencja, rzecz jasna, na tor przeszła przezj barierkę, a wracając, znów wykonała dwa skoki.- Dopóki będzie miała ochotę - odparłam z satysfakcją.- To |ost dla niej nagroda za wygraną gonitwę i już się z tym wszyscy pogodzili.Chce, niech sobie skoczy, bo inaczej czułaby się nieszczęśliwa, oszukana i pokrzywdzona.- Malinowski mówi, że ona rzeczywiście może wygrać Wielką Pardubicką - rzekł w zadumie Miecio.- Podobno dotychczas leszcze nigdy nie była zmęczona.Przyświadczyłam.O Florencji wiedziałam wszystko, bo Monika w szale szczęścia dzieliła się ze mną całą biografią klaczy.W stajni Węgrowskiej bywałam częściej niż kiedykolwiek i dziś też, w prze­widywaniu zwycięstwa Florencji, miałam przy sobie solidny bukiet pietruszki i ćwierć kilo cukru w kostkach.Nie zamierzałam pchać we Florencję całej tej ćwiartki kilograma, Wągrowska miała więcej koni, a ja je wszystkie lubiłam.-.i co się pokazuje, patrz pan, jeszcze trzy deko za dużo mówił Waldemar w szampańskim nastroju i pełen ognia, bo wygrywał w dniu dzisiejszym wszystko, a Florencję, pod wpływem Marii, miał samą jedną.- Dwie godziny w tej łaźni, prawie trzy kilo mi spadło i diabli nadali, jeszcze trzy deko za dużo.A moja kolej za d/iesięć minut! Zdejmuj gacie, powiada mi trener, zdejmuj wszyst­ko i na wagę! Trzy deko, gacie, koszulka, niby nic, a jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript