Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaśmiał się i zrozumiała, że dla tego człowieka wielka rozgrywka była naprawdę tylko grą.Gdyby Jingu potrafił zamordować ją tak, że mógłby publicznie wyprzeć się tego, Almecho nie tylkonie żywiłby urazy, lecz milcząco przyklasnąłby sprytowi Jingu.Nawet niepowodzenie Jingu byłobyzajmującą rozrywką.Ciarki przeszły jej po grzbiecie.Zadrżała; tuż pod jej bokiem syn Shinzawaiwyszeptał coś do swego ojca.Almecho zmrużył oczy.Mara musiała zszarzeć, gdyż Almecho ścisnął jej rękę.- Nie trwóż się, ptaszyno; być może Jingu zadziwi nas wszystkich i zachowa się przyzwoicie.- Uśmiechając się od ucha do ucha, dodał: - W tej chwili zakłady idą o to, że być może maszniewielką szansę dożyć do końca uroczystości.Jeszcze nie zamierzał jej puścić, ale nim zdążył pobawić się trochę jej kosztem, wtrącił sięuprzejmy głos.- Panie Almecho.- To Kamatsu Shinzawai, doświadczony w dworskich intrygach, zwdziękiem zmienił temat.- Ledwie parę minut temu pani Mara zauważyła, że na jej zaślubinach niemiałem okazji przedstawić ci mego młodszego syna.Almecho odwrócił uwagę i rozluznił uścisk na jej palcach.Odsunęła się o pół kroku w lewo iKamatsu, nie burząc rytmu, zajął jej miejsce.Ojcu towarzyszył przystojny młody mężczyzna.Kamatsu uśmiechnął się i rzekł:- Pozwolisz, że przedstawię ci mego drugiego syna, Hokanu?Almecho zmarszczył się, przez chwilę wytrącony z równowagi.Pochylił głowę w stronęHokanu, lecz zanim mógł wynalezć jakąś uwłaczającą uwagę, Kamatsu podjął:- Jego starszego brata, Kasumi, już poznałeś.Z pewnością go pamiętasz, jest dowódcą drugiejarmii klanu Kanazawai w twojej kampanii.Te gładkie uwagi pozwoliły panu wojennemu tylko uprzejmie mamrotać.Obaj Shinzawaiprzesunęli się na podwyższeniu i następni znalezli się przed jubilatem.Kiedy Almecho rzucił ostatniespojrzenie na Marę, Kamatsu rzekł:- Nie będziemy zajmować więcej twego czasu, panie, gdyż wielu jeszcze oczekuje, aby ciępozdrowić.Niech bogowie swym uśmiechem opromienia dzień twych urodzin.Almecho mógł tylko zająć się kolejnymi gośćmi.Do tego czasu Mara zdążyła już częściowoodzyskać zimną krew.W duszy podziękowała bogom, że wraca już do siebie, i skłoniła się zwdzięcznością panu Shinzawai.Kamatsu odpowiedział lekkim ukłonem.Zachowywał się z sympatią,której nie widziała, odkąd przekroczyła granice posiadłości Minwanabiego.Władca Shinzawai niebył może sprzymierzeńcem, lecz nie okazał się także wrogiem.Naraził się na wiele, wtrącając się dozabawy Almecho, jednak poczynał sobie bardzo śmiało.Mara zauważyła, że chociaż ojciec jużodszedł, jego syn ociąga się, wodząc za nią ciemnymi oczami.Obdarzyła młodego człowiekadelikatnym uśmiechem, lecz nie ośmieliła się głośno wyrazić wdzięczności, aby pan Minwanabi niedoszedł do przekonania, że Acoma i Shinzawai paktują przeciwko niemu.Nacoya gorączkowoszarpała ją za rękaw, kierując pospieszne kroki do względnego schronienia w rogu.- Musisz opuścić to miejsce, Mara-anni - poczęła na legać pierwszy doradca.Podczas gdy Papewaio ustawił się pomiędzy nimi, a resztą gości, dodała:- Skoro pan wojenny zabawia się kosztem Acomy, znaczy to, że nie pozostał tu żaden twój sprzymierzeniec.Jeśli zostaniesz, zginiesz, a Keyoke będzie musiał stoczyć wojnę w obronieAyakiego.Lepsza już hańba ucieczki niż narażanie natami.Mara usiadła na ozdobnej poduszce i zwalczyła gniotące barki zmęczenie.- Nie możemy teraz odejść.- Ależ, dziewczyno, musimy! - Bliska otwartego przyznania się do strachu, staruszkaprzysiadła przy kolanie swej pani.- Tu chodzi o przetrwanie domu.Mara łagodnie poklepała dłoń pierwszego doradcy.- Matko mego serca, nie możemy uciec przed tą próbą sił.Nie tylko nasze akcje w rozgrywceupadłyby tak nisko, że stalibyśmy się celem żartów Almecho, ale wątpię także, czy uszlibyśmy zżyciem.Gdybyśmy nawet mogli zbiec z ziem Minwanabiego, stalibyśmy się łatwym łupem dla bandytów", bez żadnego ryzyka dla Jingu.Tutaj, z jego rękojmią, jeszcze możemy ocaleć.- Nie licz na to, pani - rzekła gorzko Nacoya.- Jingu Minwanabi nigdy nie sprowadziłby tucórki Sezu, jeśliby miał pozwolić jej uciec.Dla ciebie to miejsce jest jak gniazdo zatrutych cierni,najeżone setką śmiertelnych pułapek.Nawet z łaską bogów nie mogłabyś uniknąć ich wszystkich.- Nadal masz mnie za dziewczynkę, mateńko - nagle się uniosła.- Mylisz się.Grozby Jinguczy nawet szyderstwa Almecho nie zmuszą mnie, abym okryła hańbą przodków.Dzięki sprytowi lubpolityce wymkniemy się z tej pułapki i zwyciężymy.Choć w duchu równie zalękniona co Nacoya, Mara zdołała natchnąć swoje słowaprzekonaniem.Starsza kobieta słuchała i znalazła otuchę.Z drugiej strony sali Hokanu Shinzawaiprzypatrywał się dumnemu zachowaniu Mary Acomy.Mimo młodości wykazywała podziwu godnąodwagę.Jeśli Minwanabi pragnie jej śmierci, jego intryga będzie musiała być przebiegła, gdyż tadziewczyna bez wątpienia była prawdziwą córką swego ojca.* * *Popołudnie było nudne.Minwanabi przedstawił muzyków, akrobatów i jednoaktową farsęwedług szkoły Segumi, jednak nawet mimo obecności Magów tsurańskie umiłowanie sztuki niepotrafiło w całości przyćmić pokus polityki.Kilku panów miało nadzieję wykorzystać fakt, iżAlmecho nadmiernie rozciągnął swe pozycje w kraju barbarzyńców.Jednak w obecności dwóchMagów, sprawujących nadzór nad wszystkim, co działo się między Lelewan a Midkemią, nawetnajzuchwalsi nie ważyli się szukać poparcia dla swych spisków.Mara podsłuchała wiele słówrozdrażnienia, że Almecho pyszni się swymi powiązaniami z Magami przy takiej okazji.Kiedy w ślad za ostatnim ukłonem aktorów opadły kotary, Desio Minwanabi wstąpił nadrewniane podium, wzniesione na użytek przedstawienia.Jego kroki zadudniły głucho, kiedyprzeszedł powoli na środek sceny; uniósł ramiona, prosząc o ciszę. Głowy zwróciły się w jego stronę i zamarły szepty.Desio opuścił ręce, wichrząc pierzastemankiety, i ogłosił:- Nasi zwiadowcy donieśli o niepokojach na rzece.Piraci nadpłynęli z północy, złupili ispalili dwie barki tuż przy granicy.- Pomruk przemknął po sali i zamarł, a dziedzic Minwanabiegomówił dalej: - pan Jingu słyszał prośbę pana wojennego, aby jego urodzin nie zmącił rozlew krwi.Dlatego rozkazał podnieść łańcuch pod bramą modlitewną i odciąć wejście na jezioro.Wszystkiebarki usiłujące przedostać się z rzeki zostaną spalone bez uprzedzenia, a jeśli jacyś goście pragnęlibyopuścić uroczystości, wcześniej powinni donieść nam o swych zamiarach, aby pełniący strażwojownicy mogli ich wypuścić.- Desio skończył z pełnym szacunku ukłonem i niedwuznacznymuśmiechem w stronę pani Acoma.Potem jego miejsce na scenie zajęli akrobaci i przyjęcie potoczyło się dalej.Mara ukryła wzburzenie, w jakie wprawił ją ten ostatni podstęp.Nie tylko udało mu sięzmienić każdą próbę odejścia w publiczne przyznanie się do tchórzostwa, ale także starannieprzygotował sobie wymówkę na wypadek śmierci któregoś z gości na rzece, już za wrotami.Nawetnie można było wyprawić posłańca bez wiedzy Jingu.Zerknęła na Papewaio i po jego zmęczonychoczach poznała, że zrozumiał, co się stało.Nie dało się ostrzec nawet Keyokego.Stawka była terazwyższa, niż spodziewali się jej doradcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript