[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- My do Pieklic płyniemy - wtrąciła Marpezja.- W Rydzewie łodzie zostawiamy idalej na piechotę.- A to zapraszam do siebie, bo i jajka mam, i mleko od swojej krowy, i dobre wino.Przy tych ostatnich słowach nachylił się do mnie, bo siedział za moimi plecami.Marpezja stała na rufie, przy sterze i tylko dobrotliwie się uśmiechała.- Horst to teraz pan, bo i pensjonat ma, swoje wszystko spod szkła i z pola - biadoliłpan Franciszek.- Teraz to on wielki pan, bo Niemcy do niego jeżdżą, siedzą po 2-3 tygodnie,dewizami płacą.Jakby tego było mało, to syna jedynaka chcą mi zabrać.- Jak to zabrać? - dziwiłem się.- No, wiesz pan - pan Franciszek usiadł mi prawie na karku - Horst córkę ma, alemówię panu, jakby elfica z Pieklickich Bagien.Oczy i włosy czarne jak węgiel.Jak patrzy, tojakby iskry w człowieka uderzały.Wszystkie chłopaki się w niej kochali, ale ten mój barannajbardziej.Ja wiem, o co Horstowi chodzi! O tę zatokę, co ją wspólną mamy.Niemce nadwodą wieczorami biesiadują, a u mnie to i chatka prosta, kogucik zapieje, krowa zaryczy, pieszaszczeka, psuje im to sielankę.Horst chciałby mnie starego wyrugować, całą zatokę zająć iport wybudować.- %7ładen statek tam nie wpłynie - zauważyła Marpezja.- Już Horst ma swoje układy - zapewniał pan Franciszek.- Ten Horst to stary Mazur? - dopytywałem się.- O, panie, jaki z niego jest Niemiec! Kiedyś chwalił mi się, że jego dziadek to nacmentarzu w Paprotkach leży.- To jakiś szczególny cmentarz? - dziwiłem się.- A pewnie, wojenny.Niemcy tam pochowali tych, co w wojnie z carskimi w 1914roku polegli.Jatka na tych bagnach była, że hej.No, to ja wysiadam.Pan Franciszek wstał i zaczął przechodzić na rufę.- Czemu pan na drodze szczęścia syna staje? - zapytała Kakadu.- Będzie mi jedynak z Niemką się żenił? Nie potośmy na Wileńszczyznie Niemców iRuskich prali, żeby teraz syn, najmłodsze dziecię, u obcych na gospodarce pracował.- Reszta dzieci to córki? - domyśliła się Ara.- Jakoś tak wyszło - widocznie pan Franciszek uważał ten temat za niewygodny.-Ostatnie dziecię to mi Bóg przystroił.Chłopak jak dąb, trzydzieści lat i żadna z wioski jeszczego nie zbałamuciła.Przy tych słowach wszyscy zachichotali.- To zapraszam.- rzekł pan Franciszek nim odpłynął.Zbliżaliśmy się do kanału Kula i zatoki jeziora Jagodne, którą żeglarze nazywają taksamo.Przed kanałem, po ciężkiej, męczącej przeprawie przez jezioro zatrzymaliśmy się przypolu namiotowym.Zbliżało się południe, pora drugiego śniadania.Męskiej części harcerzyzaproponowałem wyprawę na niemieckie fortyfikacje z pierwszej wojny światowej.Zabraliśmy kanapki, wodę w manierkach i przeszliśmy na drugą, zachodnią stronę kanału.Tam, zaraz po lewej stronie zauważyliśmy okopy z ostatniej wojny.Podopieczni Kobry iKijanki pobiegli wzdłuż linii w złudnej nadziei odnalezienia jakiegoś porzuconego karabinu,chociażby hełmu lub puszki od maski przeciwgazowej.- Zapowiadał pan fortyfikacje z pierwszej wojny, a tu wybitnie druga wojna - dziwiłsię Kobra.- Na przełomie 1914 i 1915 roku niemieckie władze wojsko we postanowiłyufortyfikować linię Wielkich Jezior Mazurskich - tłumaczyłem chłopcom.- Wiecie, że napółnoc od nas na przesmykach jezior była giżycka Twierdza Boyen.Tu na kanale zostawionookopy i schron, w Mikołajkach przy mostach zobaczycie blokhauzy, podobnie w Rucianem.Jeszcze przed drugą wojną światową, gdy powstawały plany rozbudowy umocnień wokółjezior, wysunięto linię obrony o 2-3 kilometry przed fortyfikacje pierwszowojenne, tworząc znich doskonałe zaplecze, kolejną redutę obrony.- Gdzie ten bunkier? - pytali harcerze zdyszani po buszowaniu w nadbrzeżnym lesie.- Powinien być sto metrów od kanału - odparłem.- To pan go nigdy nie widział? - dziwił się Kijanka.- Nie.- To skąd pan wie, gdzie powinien być?- Po pierwsze, Niemcy kierowali się pewnymi kanonami fortyfikacji.Biorąc poduwagę analogie z fortyfikacji leśnych w Puszczy Piskiej, linia zapór i okopów powinnaznajdować się sto metrów od blokhauzu.Schrony bierne piechoty również budowano w takiejodległości.Po drugie, studiowałem mapę i zauważyłem, że około stu metrów od kanału jestnajwęższe miejsce cypla.Harcerze krokami odmierzali sto metrów idąc po asfaltowej drodze prowadzącej doBogaczewa.- Sto pięćdziesiąt! - zawołali po zrobieniu tyluż kroków, które w przybliżeniuodpowiadały stu metrom.- Teraz w las - rozkazał Kijanka.Chłopcy wbiegli w krzaki i zaraz usłyszałem ich okrzyki radości.Najpierwnatknęliśmy się na wysokie wały, pomiędzy którymi były drogi komunikacyjne.Na wałach,po stronie zachodniej były półki, na których mieli zapewne stawać obrońcy w momencieoddawania strzału.W jednym z wałów odkryliśmy kompletnie zniszczony betonowy obiekt.Nie byłem w stanie ocenić, jak wyglądał, bo jedyny cały fragment obiektu zachowany do dziśto zasypana ceglana studzienka z trzema metalowymi stopniami wmurowanymi w ścianę.Chłopcy jeszcze węszyli po krzakach.Obok nas przebiegła także sarna spłoszonanagłym pojawieniem się ludzi.Zadowoleni wróciliśmy do łodzi, gdzie pozostawiona sama sobie damska część załogiwzbudzała sensację wśród żeglarzy, którzy chyba gotowi byli opuścić swe dotychczasowetowarzystwo dla jednego tylko uśmiechu Marpezji.Gdy wsiadaliśmy na pokład, słyszałemzłośliwe docinki zazdrośników.Teraz mogliśmy już niespiesznie płynąć do Rydzewa.Tam zatrzymaliśmy się w Gospodzie pod Czarnym Aabędziem , gdzie czekała na nas załoga Izegpsusa III.Piotrprzygotował nasz kajak do drogi.Szybko zjedliśmy obiad i popłynęliśmy dokoła, do Pieklic.Reszta miała zabrać tylko plecaki z wodą i prowiant.Bagaże przewiózł wynajęty w Rydzewietraktor z przyczepą.Aodzie zostały w porcie koło gospody.Po drodze opowiadałem Piotrowi o naszych przygodach.Przyjaciel żałował, że niebyło go z nami, bo wódz Galindów narzucił ostre tempo wiosłowania i galernicy , jak samisiebie nazwali, nie mieli czasu na podziwianie okolic.Leniwie, mając czas do wieczora,płynęliśmy do Pieklic.Najpierw ominęliśmy Marcinową Wolę, potem cypel i wpłynęliśmy dozatoki, do której z bagien wpadała Piekliczka.Zaraz na prawym brzegu zauważyliśmygospodarstwo, a dwieście metrów od niego nowoczesny pensjonat, gdzie właśnie ukończonobudowę obozowiska harcerzy i papużek.Dołączyliśmy do wszystkich, stawiając naszenamioty obok pozostałych
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|