[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jednak w pewnym momenciekarabinek nie wystrzelił. Magazynek jest pusty rzekł Han.Za nimi słychać było odgłosy nawoływań i wysokigłos I noch, żądającej dostarczenia broni. Postawiła strażników przy statku i wzywa posiłki oznajmił Badure. Najlepiejbędzie, jeśli na razie znikniemy gdzieś w mieście.Pobiegli przez miasto, unikając po drodze ludzi.Mijali zamknięte sklepy i domostwa.Wszystkie światła zostały wygaszone.Tubylcy, którzy jeszcze niedawno tak bardzointeresowali się przybyszami, woleli teraz uniknąć jakiegokolwiek wmieszania się wporachunki obcych.Kierując pozostałymi, Han wpadł w aleję, na końcu której znajdowałsię targ, po czym skręcił w uliczkę, wypełnioną duszącym zapachem obcych kwiatów iowoców.Wreszcie dobiegli do dzielnicy fabrycznej.Zatrzymali się w cieniu najbliższego budynku,aby złapać oddech.Bollux przycupnął obok Skynxa, który dzięki wydajniejszemusystemowi oddechowemu nie odczuwał zmęczenia i poświęcił te kilka chwil nasprawdzenie stanu swych instrumentów. Powinieneś był zabrać jakąś broń! prychnął Han zamiast zawracać sobie głowę tą orkiestrą. Te instrumenty stanowią własność mojej rodziny od dwunastu pokoleń odparłSkynx ze spokojem. A poza tym nie widziałem możliwości odebrania broni jakiemuśmałpoludowi, czterokrotnie wyższemu ode mnie.Han zrezygnował z dalszej dyskusji i uważnie przyglądał się pobliskim dachom. Nie widzieliście tu przypadkiem jakiejś drabiny lub schodów przeciwpożarowych? zapytał. Moglibyśmy sprawdzić, czy jesteśmy ścigani. Sądzę, że wreszcie będę mógł się do czegoś przydać oświadczył Skynx.Owinął się wokół jednego ze słupów telegraficznych i ostrożnie,chroniąc instrumenty, rozpoczął wspinaczkę.Ponieważ wszystkie budynki w tej okolicybyły jednopiętrowe, nic nie ograniczało mu widoczności.Rozejrzawszy się, Skynx pospiesznie zsunął na ziemię. Całe miasto przeszukiwane jest przez kilkuosobowe grupy oznajmił. Wszyscy37@ Han Solo i utracona fortunaoni mają latarki i sądzę, że używają również karabinków z trudem powstrzymywałdrżenie głosu. Czy widziałeś ich statek? zapytał Han. Musi być tu gdzieś niedaleko.Może tamudałoby się zdobyć jakąś broń.Skynx nie widział jednak śladu statku.Postanowili zatem ominąć obławę i wrócić do Sokoła. Kapitanie, wydaje mi się, że coś słyszę pierzaste czułki Skynxa powiewały nawietrze, czułe na wszelkie wibracje.Wszyscy wstrzymali oddech i wytężyli słuch.Wokół narastał trudny do wytrzymaniahuk, po czym poczuli drgania ziemi pod stopami.Potężny statek, wyposażony w ciężkiedziała, unosił się nad lądowiskiem, dokładnie oświetlając ciemne dotychczas zakamarkimiasta.Zcigani mocniej przywarli do ścian domów.Statek utrzymywał się nad miastem jeszcze kilka chwil, po czym opuścił się nalądowisko. Na pewno ma na pokładzie wielu ludzi ostrzegł Han. Skynx, wlez tam jeszcze razi rozejrzyj się.Bądz ostrożny.Ruriańczyk ponownie wspiął się na słup i prawie natychmiast opuścił się na ziemię. Ten duży statek wysadził dodatkowe ekipy poszukiwawcze obok jeziora oznajmiłtowarzyszom. Widziałem jak rozchodzą się, kierując ku wzgórzom.Trzyosobowagrupa zmierza właśnie w naszym kierunku.Jeden z nich ma kuszę Chewbaccy.Wookie wściekle warknął, a Han przyzwalająco kiwnął głową. Dobrze, zajmiemy się nimi, tylko bez pudła.Grupa poszukiwawcza dokładnie oświetlała ulice i wejścia do budynków.Nadchodzącymidowodził mężczyzna, któremu Han odebrał karabin.Dowódca maszerował terazwymachując kuszą Wookiego, a za pas zatknięty miał pistolet Hana.Najwidoczniejmężczyzna znał filmy ukazujące walczących kuszami Wookiech i postanowił pokonaćwrogów ich własną bronią.Serce aż podskoczyło mu z radości, gdy ujrzał wyłaniającąsię z ciemności włochatą postać.Zagradzając drogę swym towarzyszom, człowiek z kuszą przystanął i strzelił.Chewbaccajednak skrył się za róg domu, wiedząc, że brak doświadczenia w posługiwaniu się kusząsprawi, że mężczyzna chybi.Chwilę pózniej Wookie rzucił się naprzód.Mężczyzna próbował naciągnąć kuszę do kolejnego strzału.Jego wysiłki spełzły naniczym.Mechanizm nastawiony był na siłę mięśni typową dla Wookiego.Zanim zdążyłodrzucić kuszę i sięgnąć po pistolet Hana, spadła na niego zwalista, porośnięta gęstymfutrem postać.Dwaj pozostali bandyci rozpierzchli się na boki.Jeden z nich padł na ziemię, powalonykolbą karabinu Hana, zaś drugi osłonił twarz przed cegłami ciskanymi przez Badurę iHasti.Pilot wyrwał swej ofierze pistolet i wypalił.Krzyknąwszy z bólu, napastnik chwycił się załydkę i upadł na ziemię.Chewbacca tymczasem wyrwał dowódcy kuszę i cisnął nim ościanę.Ten bezwładnie osunął się na ziemię. Będziesz żył rzekł Han do postrzelonego mężczyzny jeżeli pomożesz nam wwyjaśnieniu kilku spraw.Ilu strażników znajduje się na pokładzie mojego statku?Mężczyzna przesunął językiem po spieczonych wargach. Dziesięciu, może dwunastu.Kilku na pokładzie, a reszta wokół statku. A co ze statkiem, którym przylecieliście? spytała Hasti zakładnika.Han odbezpieczył pistolet. Jest na wzniesieniu, za miastem pośpiesznie odpowiedział mężczyzna. Poniżejlądowiska, na skałach.38@ Han Solo i utracona fortunaZ ciemności wyłonił się Badure, trzymający w dłoniach odebrany dowódcy komunikator. Chłopcze, twój rozsądek ocalił ci życie oświadczył.W paru słowach poinformowałich, gdzie stoi statek I noch i że pilnuje go tylko dwóch ludzi. Nie lubię niepotrzebnego rozlewu krwi powiedział nieco pózniej Badure, ustawiająckarabin na ogłuszanie.Nacisnął spust i z lufy trysnął strumień błękitnej energii, powalającna ziemię obu strażników.Badure i Hasti niezwłocznie obmacali ich, w poszukiwaniubroni, po czym Han wspiął się do kabiny, siadając na fotelu pilota. Zatankowany i gotów do startu zawołał.Chewie, rozejrzawszy się po wnętrzu pojazdu prychnął z powątpiewaniem. Nie, nie opuścimy planety bez Sokoła.Zresztą i tak nie zdołalibyśmy opuścićsystemu na pokładzie tej łajby uspokoił go Han. Polecimy w jakieś ciche miejsce izastanowimy się, co dalej.Wcisnął kilka przycisków i podał instrukcje komputerowi pokładowemu.Rozległo się wycie syreny awaryjnej i rozbłysła tablica rozdzielcza.Chewbacca odrzuciłdo tyłu łeb i wydał pełen zawodu jęk
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|