[ Pobierz całość w formacie PDF ] .To okropne uczucie, jeśli inni postrzegają cię jako „dziwaka”, „marzyciela”, kiedy jesteś przekonany, że to nieprawda.Lor i Ben jeszcze śpią.Włączam piecyk, by podgrzać znowu wodę.Rozbieram się do bielizny.Woda podgrzewa się szybko.W izbie jest już siedemnaście stopni.Odsłaniam znowu okno wychodzące na wschód, by wpuścić słońce do wnętrza.Nalewam gorącą wodę do miednicy, dodaję zimnej z dzbana, by ochłodzić ukrop.Myję twarz.Szoruję mydłem włosy.Opuszczam głowę nad zlewem i opłukuję włosy resztą wody.Dopiero teraz przebudziłem się na dobre.Potem zdejmuję górę, namydlam i obmywam górną połowę ciała, nie tylko pod pachami.Szoruję dokładnie pianą mydlaną włosy na piersi, ramiona i plecy.Wycieram się energicznie ręcznikiem.Zdejmuję kalesony i namydlam moje „klejnoty”.Staję w rozkroku nad miską na taborecie, by wykąpać je dokładnie.Myślę, że ta wstydliwa część męskiego ciała ma mniejszy ciężar właściwy, łatwiej unosi się w wodzie niż reszta.Pewnie wynika to z tego, że nie ma kości, wbrew romantycznej legendzie.Przyglądam się tym moim skomplikowanym organom i zastanawiam się, jaką muzykę powinny zagrać, by jej słuchano.Opłukuję je i wycieram.Wciągam kalesony, głównie ze względu na Bena.Wkroczył w wiek, w którym nagość drażni.Chłopak wychodzi nawet do zimnej toalety, by się przebrać.Nowy grzejnik w ubikacji może uchronić go przed zapaleniem płuc.Zestawiam miednicę na podłogę i kładę obok ręcznik.Myję ostrożnie jeden za drugim palce nóg.Nie dziwię się wcale, że obmywanie stóp stanowi istotny symbol w wielu religiach.To przecież także wielka przyjemność.Uważam, by nie urazić drobnego odcisku na małym palcu lewej stopy.Ostrożnie wycieram stopy i wkładam skarpetki, które wyprałem wczoraj wieczorem.Powiesiłem je na obramowaniu kominka, by wyschły.Wyschły na liść, ale wciąż są miękkie i ciepłe.Musimy sprawiać sobie czasem małe przyjemności, które trudno opisać, ale przecież mają swój sens.W moim przypadku należy do nich pranie skarpetek i majtek w rękach, suszenie ich przy ogniu, który utrzymuję przez całą noc.To wszystko nadaje głębsze znaczenie tej prozaicznej czynności.Staram się usilnie, by nie zmuszać tych, których kocham, by kochali wszystko to, co sam kocham.Tak łatwo można popełnić ten błąd.Powiedzmy, że to szaleństwo filozofa, a może szaleństwo ludzkości określa mój wybór.Byłoby wspaniale, gdybyśmy potrafili cieszyć się z tego, że nasi ukochani są zawsze tylko i wyłącznie sobą, a nie próbowali nieustannie przerabiać ich na swoją modłę.Tak wyobrażam sobie ostateczną obopólną emancypację.Rozmyślam o tym, wciągając przez głowę granatowy sweter z szetlandzkiej wełny, gdy budzi się Lor, poziewując i cmokając.Podarowała mi ten sweter na urodźmy.Lor wie, jakie rzeczy lubię najbardziej, co mi się podoba.Po trzydziestu latach małżeństwa powinna znać upodobania swojego męża, choć niewiele kobiet to wie.Sam również nie wiem, czego chce czasami moja żona.Łudzę się, że pragnie, by nasze dziewczęta przyjechały na Boże Narodzenie.Mam nadzieję, że również sama chce spędzić święta w młynie, pomimo że ma tyle powodów, by pragnąć być teraz gdzie indziej.Wszystko stało się tak nagle.- Która godzina, mój drogi?Patrzę na zegarek, który leży na brzegu, stołu obok miednicy z brudną wodą.- Za kwadrans dziewiąta.Wow, jak pięknie jest na dworze, Lor! Spójrz na to słońce! Czy wiesz, że na dworze jest dwadzieścia dwa stopni mrozu? Wszystko zamarzło.Gdyby nie wzeszło słońce, byłoby tak, jak gdyby czas stanął w miejscu.Lor przewraca się na brzuch, opiera się na łokciach i zerka, nie zwracając na mnie uwagi, przez świeżo umyte okno wprost na lodowy świat.Dostrzegam ślady łez w kącikach jej oczu, wywołanych snem lub rażącym blaskiem z okna.Lor ściera je prędko wierzchem dłoni.- Powinieneś był mnie obudzić.Jaki piękny dzień! Szczęśliwej Wigilii, kochanie!- Wzajemnie, Lor! Woda jeszcze nie wystygła, jeśli chcesz się umyć!Spoglądam na termometr w pokoju.- Jest już prawie dziewiętnaście stopni, zupełnie jak w Kalifornii
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|