[ Pobierz całość w formacie PDF ] . I co w tej mordowni Tajfun? Jak to co, aktywnego relaksu, jak rozumiem, zażywałaś. Ja? No a kto? Przecież nie ja! Mnie tam przedwczoraj nie było, dopiero wczoraj wstą-piłem w poszukiwaniu świadka.Zwiadek zainteresował mnie bardziej niż relaks w mordowni.Znaliśmy nawzajemswoje sprawy, mimo iż prowadzone oddzielnie, i niekiedy nawet służyliśmy sobie po-mocą. Którego? Tego łysego.Stępniaka. I znalazłeś go? Aaska boska, znalazłem.Głupio mi było cholernie, bo sam go zwolniłem za wcze-śnie, a on się zmył radykalnie, sama rozumiesz. Było potrzymać drugi raz te czterdzieści osiem godzin.On łże aż ziemia jęczy. A było, było, ale nie potrzymałem i dzięki temu uzyskałem przy okazji informacjeo eksplozjach twojego temperamentu.Starannie dotychczas ukrywanego. Chcesz mieć sprawę o zniesławienie? Oszalałaś? Wytoczyłabyś przed sądem komukolwiek jakakolwiek sprawę.?! Ty,prokurator.?!36Zreflektowałam się. Nie, za nic! No więc! Poza tym, nie masz świadka. No dobrze, więc ci nie wytoczę, ale powiedz to wszystko jakoś porządnie po-prosiłam. Bo mnie zaczyna ciekawić.Skąd ja do baru Tajfun? Też się trochę dziwię przyznał Jacuś. Ale dałaś się przecież zauważyć dosyćostro.I nie masz co przeczyć, bufetowa opisała cię z detalami, w tej chwili wyglądaszidentycznie, tylko ten farfocel pod szyją masz w innym kolorze.Ona mówiła o białymw granatowe kropeczki, a ja tu widzę gładkie, niebieskie, o ile nie jestem daltonistą.Alezdaje się, że nie jestem.Poczułam się odrobinę oszołomiona, bo rzeczywiście przedwczoraj miałam białąapaszkę w granatowe kropeczki.Pilnowałam tych zmian dekoracji jak oka w głowie,żeby nie chodzić w kółko w tym samym. Może cierpię na zaniki pamięci albo na rozdwojenie jazni rzekłam gniewnie ale nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek była w barze Tajfun. Nic straconego, zaczęłaś bywać od przedwczoraj. Ty naprawdę w to wierzysz? Nie masz chyba sobowtóra? O ile wiem, dwóch Barbar Borkowskich prokuraturanie zatrudnia.Prokurator Borkowska po silnym nadużyciu alkoholu, rozbawiwszy salę,opuściła ją nieco chwiejnym krokiem. O której godzinie? Wcześnie, świadkowie zeznają, że o dwudziestej pierwszej trzydzieści.Ale i takmasz zdrowie. Cholera, mój mąż wrócił dopiero po dziesiątej, mogłam zdążyć.I te biedne dzie-ci same zrobiły przepierkę.! Zaraz, a co z samochodem? W tym stanie nadużycia je-chałam samochodem?!Jacuś zachichotał i dał mi do zrozumienia, że tłumaczę się niezmiernie głupio.W jego przekonaniu pobyt w barze Tajfun nie był niczym nagannym, tyle że nie nale-żało się tam może zbytnio afiszować.Przesadziłam.Ciągle jeszcze nic mi to nie dawało do myślenia i nadal się nie zajmowałam głupimdziwolągiem, aż wreszcie dotarło do mnie, jakimiś okrężnymi drogami, że jedna z pra-cownic mojego męża ma na imię Urszula.Urszula to Urszula, Bóg z nią, co mnie obcho-dzą personalia jego pracowników.Był wspólnikiem, w nikłym zakresie, ogromnej firmypolsko-szwedzkiej, rozwijał filię w Polsce, produkowali rozmaite chemikalia, zdaje się,że głównie kosmetyczne, i siłą rzeczy musiał zatrudniać wielu ludzi.Właściwie zaczynałdopiero, nabierał rozpędu, wzbogaceniu to chwilowo nie sprzyjało, za to absorbowałoi zżerało czas.Na głupie rozrywki nie mógł sobie pozwalać.Nie skojarzyłabym imienia z poprzednim telefonem, gdyby nie zadzwonił następny.37Tajemnicza osoba rzekła konfidencjonalnie: A ta Urszulka, to wie pani, świetnie gotuje, gdzie pani do niej! Ona robi takie kne-dle, że buzi dać, a pani mąż tak na te knedle leci, że aż za nim powietrze świszczy.Na tym komunikat się urwał.Jedyne, co z pewnością było w nim prawdziwe, to sza-leńcze upodobanie mojego męża do knedli, które, z braku czasu, przyrządzałam razna dwa lata.Ostatnio.W pierwszych latach małżeństwa przyrządzałam je dwa razy doroku.Może i czuł się nieco niedożywiony.Ponownie zlekceważyłam anonimową informatorkę razem z jej idiotyczną Urszulką,ale krótko potem dziwnym wzrokiem popatrzył na mnie mój szef. Pani oczywiście rozumie rzekł na zakończenie rozmowy czysto służbowej że opinia prokuratora ma istotne znaczenie.Zbyt dużo już się mówi o naszych róż-nych potknięciach.Byłoby bardzo wskazane tej opinii nie pogłębiać.Dziękuję pani.Pożegnał mnie tak, że nawet nie miałam szans zapytać, o co mu chodzi.PodejrzewałamJacusia o rozpuszczanie plotek, co mnie trochę zirytowało.Jacusia prawie na oczy niewidywałam, bo prowadził skomplikowaną i uciążliwą sprawę, która gniotła go bezna-dziejnie, i nie było kiedy zamienić z nim dwóch słów prywatnie.Dałam spokój, zajęćmiałam po dziurki w nosie.Prawie nie zwróciłam uwagi na to, że mój mąż jakoś sztywnieje.Patrzył na mnie po-tępiająco, po większej części milczał, wracał pózno, do seksu się nie pchał, rozmawiałkrótko i bardzo grzecznie, jak z obcą osobą, wreszcie nie wytrzymał. Gdzie zostawiłaś samochód? spytał któregoś wieczoru, kiedy udało nam sięspotkać przy tradycyjnej, wieczornej herbacie. Stoi pod domem odparłam, zdziwiona, bo było go widać. A co.? Nie dziś.Gdzie go zostawiłaś wczoraj?Zdumiałam się rzetelnie. Też pod domem, jak zwykle.A co się stało? Dziś rano istotnie, stał.Kiedy go zdążyłaś przyprowadzić?Roboty miałam dużo, ale nie do tego stopnia, żebym miała nagle doszczętnie zidio-cieć.Pomimo to nie zrozumiałam pytania. Przyjechałam nim po pracy.No owszem, dość pózno, ale kolacja dla dzieci byłagotowa.Pózniej już nie jezdziłam, stał cały czas.Czy coś się stało? O co chodzi? Faktem jest, że wróciłem jeszcze pózniej i nie rozglądałem się dookoła.Już spa-łaś. No właśnie podchwyciłam szybko. Gdzieś ty się podziewał? Zamierzałamczekać na ciebie, ale mnie złożyło.Rozumiem, że miałeś robotę.Mógłbyś czasem za-dzwonić. Do kogo? Do mnie.Jestem twoją żoną od blisko dziewięciu lat, może umknęło to z twojejpamięci?38 I gdzie miałem cię szukać? A cóż to za głupie pytanie? Jeśli nie w pracy, to w domu.Nie sądzisz chyba, że błą-kam się po lasach? Nie nazwałbym twoich ulubionych miejsc pobytu lasami
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|