[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Joanna powlokłasię za nimi, aby nie pozostać w tyle. Cindy! zawołała Deborah, przyspieszając kroku. Wolałybyśmy raczej zoba-czyć salę narządów!Nie słysząc, czy też po prostu ignorując Deborah, Cindy szła dalej i dotarła wresz-cie do obitych skórą podwójnych drzwi z małymi, owalnymi okienkami.Otworzywszypchnięciem jedno skrzydło, nachyliła się w ciemność i włączyła światło.Rozległo sięgłuche buczenie i po chwili salę zalał blask umieszczonych wysoko pod sufitem, potęż-nych, staroświeckich lamp.Ich przypominające kotły czasze niczym reflektory kiero-wały strumienie światła na stary, metalowy stół sekcyjny.Joanna zajrzała do środka spoza pleców Deborah i gwałtownie wciągnęła powie-trze.Całe wnętrze, z piętrzącymi się w mroku trybunami dla widzów, jeszcze wyrazniejprzywiodło jej na myśl makabryczny obraz przedstawiający lekcję anatomii niż owasala operacyjna, w której odbywał się jej zabieg. Bardzo interesujące stwierdziła Deborah z sarkastyczną nutą w głosie, zapu-ściwszy żurawia do sali. Ale jeśli nie masz nic przeciwko temu, o wiele bardziej wo-lałybyśmy obejrzeć salę narządów. Może macie ochotę pobawić się starymi narzędziami do sekcji? podsunęłaCindy. %7łartowaliśmy sobie kiedyś z kolegami, że wyślemy je do Hollywood jako re-kwizyty do jakiegoś horroru. Chodzmy do sali narządów oświadczyła stanowczo Joanna. Dobrze ustąpiła Cindy.Wyłączyła światło i znowu ruszyła korytarzem.Spojrzała na zegarek.Deborah nie zwróciła na to uwagi, Joanna jednak dostrzegła ówgest.Na ile mogła stwierdzić, kobieta zrobiła to już po raz trzeci.Deborah była akuratzajęta czym innym.Oglądała się za siebie. Czy do sali narządów nie idzie się w przeciwną stronę? zawołała do Cindy,która zdążyła już wyprzedzić ją o kilkanaście kroków. Możemy się do niej dostać także i tamtą drogą odparła kobieta przez ramię. Ale ta trasa jest krótsza.211Dopędziwszy ją, Deborah spostrzegła w głębi korytarza parę poziomo zorientowa-nych drzwi, przypominających te, które zamykały szyb ręcznej windy, jednak znaczniewiększych, o rozmiarach wjazdu do małego garażu.Gdy cała trójka je mijała, Deborahzapytała, co to takiego. To stara winda towarowa odparła Cindy i przystanęła. Używano jej do zwo-żenia zwłok z górnych pięter. Urocze zauważyła Joanna. Chodzmy dalej! Prawdę mówiąc, bardzo się nam przydała oświadczyła Cindy.Z uznaniempostukała w drzwi zgiętym palcem. Zwoziliśmy nią tu na dół większość sprzętu.Chciałybyście zobaczyć, jak działa? Wolałybyśmy zobaczyć salę narządów odparła Joanna. Myślę, że wiemy, jakdziała winda towarowa. Dobrze powtórzyła Cindy.Minąwszy sześciometrowej długości wąski, sklepiony korytarz, który, jak wyja-śniła Cindy, przecinał fundament wspierający pseudowłoską wieżę, dziewczyny znala-zły się nagle na progu największego pomieszczenia, jakie widziały w całym podziem-nym kompleksie.Miało co najmniej trzydzieści metrów długości i piętnaście szero-kości.W środku, niczym ustawione rzędami akwaria, piętrzyły się pokazne zbiornikiz pleksiglasu, mniej więcej dwumetrowej długości, metrowej głębokości i sześćdzie-sięciocentymetrowej szerokości.W każdym znajdowało się kilka zatopionych w cieczyszklanych kul około trzydziestocentymetrowej średnicy.Z wierzchołka każdej kuli wy-stawała plątanina rurek i przewodów elektrycznych.Na powierzchni cieczy unosiła sięzwarta warstwa drobnych szklanych kulek.Przez chwilę dziewczyny tylko przyglądały się temu bez słowa.Choć i tu ściany sta-nowiła odsłonięta cegła, ten obraz bardziej przypominał to, czego oczekiwały, kiedyprzechodziły przez stalowe drzwi.Nawet sufit, dzięki nieobecności rur i przewodów,znajdował się tu wyżej niż w innych pomieszczeniach.Zwiatło, mniej intensywne niżgdzie indziej, zawierało wyrazną domieszkę ultrafioletu.Podczas gdy Deborah jak urzeczona wpatrywała się w zbiorniki, Joanna spostrzegła,że Cindy znów zerknęła na zegarek
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|