Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ona sama się boi milicji.Babcia we wzburzeniu na nic nie zwracała uwagi.- Powiedziałam jej na to, że nikt jej nie przeszkadza wyprowadzić się stąd, jeżeli jej się coś nie podoba.Wręcz przeciwnie, nawet jej po­magamy i dopłacamy do tego.A ona na to, że wyprowadzi się, jak bę­dzie chciała, a jak nie, to nie! Bezczelność nie do wiary! Macie rację, tego tak nie można zostawić! Idźcie natychmiast się wozić na tej furtce!- Dobra - zgodził się Pawełek.- Zaraz idziemy, ale daj nam coś zjeść.- Lekcje możemy odrobić później - dodała Janeczka.- Poświęci­my się dla dobra rodziny.Państwo Chabrowiczowie wrócili dość późno, po denerwującej nieco, ale owocnej wizycie u stolarza.Wysiadając z samochodu przed domem, najpierw usłyszeli jakiś potworny odgłos, upiorny, przecią­gły, monotonny zgrzyt, potem zaś ujrzeli własne dzieci, wożące się na żelaznej furtce, całkowicie bez zapału, z męczeńskim wyrazem twarzy.To właśnie wydało im się najbardziej zdumiewające.- Czyście poszaleli? - spytał zaskoczony pan Chabrowicz, prze­krzykując okropne dźwięki.- Co to za pomysły?! Obluzujecie zawia­sy!- Cicho! - syknął Pawełek, zatrzymując furtkę i ucinając zgrzyty.- Nie róbcie takiego hałasu!- My też martwimy się o zawiasy, ale musimy - wyjaśniła z westchnieniem Janeczka.- Babcia nam kazała.Państwo Chabrowiczowie osłupieli.- Co takiego? - spytała pani Krystyna, nie wierząc własnym uszom.- Babcia wam kazała wozić się na furtce?!- No właśnie - potwierdziła Janeczka - już nam się dawno znudzi­ło, ale nie wiemy, czy możemy przestać.Pan Roman poczuł, że kołowacieje.- Za karę wam kazała, czy co.? - spytał, oszołomiony.- Niezupełnie - odparł Pawełek.- To znaczy nie za karę, tylko w ramach współpracy z tobą.Odepchnął żelazne skrzydło i przejechał się z przeciągłym zgrzy­tem.Pan Roman spojrzał na żonę.- Czy oni mają gorączkę? - spytał.- Nie rozumiem, co mówią.- W tej chwili macie przestać! - rozkazała pani Krystyna, nie wni­kając już dłużej w szczegóły osobliwego przedsięwzięcia.- Pawełek, złaź z furtki! Na moją odpowiedzialność! Nie zniosę tego hałasu ani se­kundy dłużej!Pawełek zlazł bardzo chętnie, bo istotnie już dawno miał dosyć i oczy jego padły na stojący przy krawężniku samochód ojca.To, co uj­rzał, wstrząsnęło nim do głębi.- Rany! - wyrwało mu się.- A to co.?Janeczka odwróciła się błyskawicznie.- Gdzie.?- No właśnie - powiedziała pani Krystyna.- Ojciec jest zdenerwo­wany, bo jakiś łobuz zniszczył karoserię, więc nie denerwujcie go już bardziej.Proszę wracać do domu, zaraz będzie obiad.- Jakaś zmowa łobuzów - mruknął z rozgoryczeniem pod nosem pan Chabrowicz.- Jaka zmowa łobuzów? - zainteresowała się Janeczka.- Dlacze­go?- Zaraz wracamy - powiedział Pawełek, wpatrzony w samochód.- Tylko niech ja to obejrzę.- Ktoś porysował dwa razy - wyjaśniła gniewnie pani Krystyna.-Rano trochę, a potem jeszcze więcej.I to chyba na parkingu, u ojca w pracy.Przychodźcie zaraz myć ręce!Janeczka i Pawełek przez długą chwilę przypatrywali się zniszczo­nej karoserii w milczeniu.- Leciał za samochodem.? - powiedział Pawełek niepewnie i z niedowierzaniem.- Nic nie rozumiem - stwierdziła Janeczka.- Specjalnie szukał tego samochodu, żeby to wykończyć? Tak pisał na raty?Na drzwiach samochodu, gdzie pierwotnie znajdował się starannie opracowany napis: DWÓR, DYM i strzała, teraz widniała gęsto i byle jak wydrapana kratka.Wszystko zostało dokładnie zamazane.Gdyby nie wiedzieli, co to było, w ogóle nie zdołaliby tego odczytać.- Wykluczone, żeby to był ten sam! - zawyrokował Pawełek, ma­jąc na myśli autora dzieła.- Nie wierzę! Nie po to się tak męczył z tym „ó” kreskowanym, żeby potem wszystko zasmarować!- Myślisz, że on tylko zaczął, a potem zamazał jakiś drugi?- No! A dlaczego nie? Może ich być dwóch, nie lubią się i jeden ni­szczy to, co zrobi drugi.I to jak porządnie podrapał.Obydwoje przykucnęli przy drzwiczkach, oglądając je z bliska.- Ty, popatrz! - zawołał nagle Pawełek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript