Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak on to załatwi? Nie bój się, czysta sprawa.Będziesz miał zweryfikowaną czwartą klasęi przekodowany Klucz.Wystarczy? O niczym innym nie marzę. No, i dobrze.Będziesz miał spokój do następnej wpadki. Tfu, tfu, odpukać w nie laminowaną płytę pazdzierzową!  Sneer roze-śmiał się i postukał palcem w spód blatu stolika. Myślisz, że gdybym sam sięzgłosił, przetestowaliby mnie przed przedłużeniem ważności Klucza? To bardzo prawdopodobne w takiej sytuacji. Sądzisz, że nie mógłbym symulować? Udawać idioty? O nie, mój drogi!  Pron uśmiechnął się szeroko. Teraz już nie.Wy-cwanili się.Już wiedzą, że niektórym bardzo zależy na zaniżeniu klasy.W przy-padkach takich jak twój, poddają faceta testom w stanie elektrohipnozy, patroszącałą podświadomość.Wywloką twoje zero, choćbyś nie wiem jak je ukrył.Niewolno ryzykować. Pójdę.Jak wygląda ten twój człowiek? Pozna cię, sam do ciebie podejdzie  zapewnił Pron. Teraz muszęwyjść.Mam jedną dużą sprawę do załatwienia.Możesz tu zostać.Wychodzączatrzaśnij drzwi.Sneer podziękował.Miał wciąż sporo czasu do spotkania z klientem Chciałjeszcze chwilę odpocząć, odprężyć się przed oczekującą go robotą.Gdy Pron wy-szedł, Sneer wyciągnął się wygodnie na jego tapczanie.Z drzemki wyrwało go miarowe stukanie do drzwi.Spojrzał na zegarek.Byłowpół do szóstej.Za trzy kwadranse powinien spotkać się z klientem.Kto to może być?  zastanawiał się otwierając.Za drzwiami nie zauważył ni-kogo.Chciał je zamknąć i wtedy usłyszał cienki głosik, dobiegający gdzieś z dołu.Nim się zorientował, co się dzieje, poczuł zimny dotyk metalu na przegubie dło-ni i usłyszał metaliczny brzęk.Cofnął się, usiłując zatrzasnąć drzwi, lecz nim sięzamknęły, do pokoju wlazło coś w kształcie i wielkości piłki futbolowej, poru-szające się na cienkich, pajęczych nogach.To z tego c z e g o ś wydobywał sięów cienki głosik.Przegub Sneera ujęty był w metalową bransoletkę, połączoną42 cienkim łańcuszkiem z tym dziwacznym stworem.Teraz dopiero dotarła do świa-domości Sneera treść tego, co mówiło kuliste monstrum. J e s t  p a n  z a t r z y m a n y.P r o s z ę  s i ę p o d p o r z ą d k o w a ć.P r o s z ę  s t o s o w a ć  s i ę  d o p o l e c e ń.N i e s u b o r d y n a c j a  b ę d z i e  k a r a n a e l e k t r o w s t r z ą s a m i. Co za cholera!  warknął Sneer, usiłując pozbyć się bransoletki, ale za-inkasował ostrzegawczy impuls elektryczny i natychmiast przestał manipulowaćprzy swoim przegubie. J e s t e m  a r e s z t o m a t  n u m e r  s ł u ż b o w y z e r o-z e r o  j e d e n  ciągnął robot piskliwym, urywanym głosikiem.J e s t e m  n o w ą  f o r mą  r e a l i z a c j i  z a b e z p i e c z e n i a p o d e j r z a n e g o  d o  c z a s u  w y d a n i a  n a k a z u a r e s z t o w a n i a.N i e  o g r a n i c z a m  s w o b o d y z a t r z y m a n e g o  a  j e d y n i e  u n i e m o ż l i w i a m  u k r y c i e s i ę  p r z e d  o r g a n a m i  ś c i g a n i a. Więc mogę stąd wyjść?  Sneer patrzył na robota i intensywnie myślał,co robić dalej.Jakiś cholerny prototyp.Co za dzień, do diabła.Czego oni chcą ode mnie? O c z y w i ś c i e  p r o s z ę  b a r d z o  a l e  r a z e m  z e m n ą  odparł robot na zadane pytanie.Sneer wziął swoją kurtkę i ruszył ku drzwiom.Aresztomat, jak pies na smyczy,podążył za nim na swych ośmiu pajęczych nóżkach.Szedł nawet dość zgrabniei nie utrudniał poruszania się zatrzymanemu.Jakim cudem znalezli mnie tutaj?  pomyślał Sneer, wychodząc z pokoju.Czyżby.O, do diabła, zaraz! Hej, ty, glino na szczudłach czy jak ci tam!  Sneer nie liczył się ze słowa-mi.Nikt nie może oskarżyć go przecież o obrazę funkcjonariusza w osobie tegopotworka. Kogo miałeś właściwie zatrzymać? O b y w a t e l a  K a r l a  P r o n a  wyrecytował aresztomat.Sneer odetchnął. Więc puść mnie, do cholery.Nie jestem Pron. N u m e r  p o k o j u  s i ę  z g a d z a.P r o s z ę  w s u n ą ć s w ó j  K l u c z  w m ó j  o t w ó r  k o n t r o l n y.Sneer wydobył pospiesznie Klucz z kieszeni. T e n  K l u c z  j e s t  n i e w a ż n y  stwierdził robot. Ale przecież jest na nim zakodowany numer ewidencyjny.Mój, a nie two-jego Prona. N i e  m a m  i n s t r u k c j i  n a  t a k ą  o k o l i c z n o ś ć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript