Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wielce szanowany nadzorca kopaczy uznał, że wraz z powrotemmagii, drowy z pewnością wyruszą na Mithrilową Halę, wiedział zaś, że ta trasa doprowadzi jeniebezpiecznie blisko Blingdenstone.Choć miał niewiele problemów z przekonaniem swych pobratymców, że mroczne elfy zpewnością wymaszerują, myśl o pozostawieniu Blingdenstone lub po prostu spakowaniu dobytkui opuszczeniu pradawnego domu nie trafiała do nich.Przez ponad dwa tysiące lat gnomy żyły wzłowieszczym cieniu Menzoberranzan i już nie raz wierzyły, że drowy wytoczą im wojnę napełną skalę.Tym razem było inaczej, uznał Belwar, i powiedział im o tym, w przemowie pełnej pasji inacechowanej wagą jego związku ze zbuntowanym drowem z tego strasznego miasta.Mimo toBelwar był daleki do przekonania Schnickticka oraz pozostałych, dopóki do nadzorcy kopaczynie przyłączył się doradca Firble.Tym razem rzeczywiście było inaczej, powiedział im z cała szczerością Firble.Tymrazem całe Menzoberranzan zbierze się razem i atak nie będzie ambitnym sondowaniempojedynczego domu.Tym razem gnomy, i każdy posiadający nieszczęście znalezć się na ścieżcedrowów, nie mogą polegać, że ocali ich rywalizacja między domami.Firble dowiedział się odJarlaxle'a o upadku domu Oblodra, a żywiołak ziemi, wysłany w tajemnicy do Menzoberranzanoraz Szponoszczeliny przez kapłanów svirfhebli potwierdził całkowitą zagładę trzeciego domu.Tak więc, kiedy przy ich ostatnim spotkaniu Jarlaxle napomknął, że nie byłoby rozsądnie dawaćschronienia Drizztowi Do'Urdenowi, Firble, dzięki swemu zrozumieniu zwyczajów drowów, uznał, że mroczne elfy rzeczywiście wyruszana Mithrilową Halę w sile zjednoczonej przez strachprzed tą, która tak całkowicie zmiażdżyła trzeci dom.Tak więc dzięki owej złowróżbnej wieści, svirfhebli opuścili Blingdenstone, a Belwarodegrał kluczową rolę w odejściu.Odpowiedzialność ciążyła teraz mocno na barkach nadzorcykopaczy, powodowała, że przewidywał rozumowanie, które wydawało się tak rozsądne, gdyuważał niebezpieczeństwo za nieuchronne.Tutaj na zachodzie tunele były ciche i nie takniesamowite, mroczne elfy nie prześlizgiwały się zaś z cienia w cień.Tunele były ciche odpokoju.Wojna, którą Belwar przewidywał, wydawała się odległa o tysiąc kilometrów lub tysiąclat.Pozostałe gnomy również to czuły i Belwar podsłuchał niejedną skargę, że decyzja oopuszczeniu miasta była co najmniej głupia.Dopiero gdy ostami svirfnebli opuścił miasto, gdy ostatnia karawana rozpoczęła marsz nazachód, Belwar uświadomił sobie powagę odejścia, zdał sobie sprawę z emocjonalnegobrzemienia.Odchodząc gnomy przyznawały przed samymi sobą, że nie mogą dorównać drowom,że nie potrafią ochronić siebie czy swych domów przed mrocznymi elfami.Niejednemusvirfnebli, a najbardziej spośród nich chyba Belwarowi, było niedobrze z tego powodu.Ich iluzjabezpieczeństwa, siły szamanów lub bóstw została naruszona bez przelania choć jednej kroplikrwi svirfnebli.Belwar czuł się jak tchórz.Wielce szanowany nadzorca kopaczy uspokajał się trochę faktem, że w Blingdenstonewciąż znajdowały się oczy.Przyjazny żywiołak, wtopiony w skałę, otrzymał rozkaz czekania iobserwowania oraz donoszenia szamanom svirfnebli, którzy go wezwali.Jeśli mroczne elfywejdą do środka, czego Belwar się spodziewał, gnomy będą o tym wiedzieć.Cóż jednak, jeśli nie wejdą? - zastanawiał się Belwar.Jeśli wraz z Firble'em mylili się iszturm nie nadejdzie, ile wtedy svirfhebli stracą na wyprowadzce?Czy ktokolwiek z nich będzie w stanie czuć się kiedykolwiek znów bezpieczny wBlingdenstone?* * *Opiekunka Baenre nie była zadowolona z raportu Uthegentala, że miasto gnomów jestopuszczone.Jej cierpka mina nie mogła się jednak równać z otwartym gniewem widocznym natwarzy znajdującego się u jej boku Berg'inyona.Jego oczy zmrużyły się niebezpiecznie, gdy przyglądał się potężnemu opiekunowi drugiego domu, zaś Uthegental, dostrzegając wyzwanie, znawiązką odwzajemniał to złowieszcze spojrzenie.Baenre rozumiała zródło gniewu Berg'inyona i ona również nie była zadowolona z faktu,że Uthegental postanowił wejść do Blingdenstone.Czyn ten odwzajemniał wyraznie desperacjęMez'Barris.Najwyrazniej czuła się ona odsłonięta w cieniu pokazu opiekunki Baenre wobecOblodra, tak więc złożyła ogromne brzemię na szerokie ramiona Uthegentala.Opiekunka Baenre wiedziała, że Uthegental maszeruje po chwałę dla Barrisondel Armgo, maszeruje szaleńczo wraz ze swym oddziałem ponad trzystu drowich wojowników.Dla Berg'inyona nie było to dobrą rzeczą, bowiem to on, nie opiekunka Baenre, był wbezpośredniej rywalizacji z potężnym fechmistrzem.Opiekunka Baenre rozważyła wszystkie wieści w świetle miny swego syna i w końcuuznała śmiałość Uthegentala za dobrą rzecz.Konkurencja popchnie Berg'inyona do doskonałości.Jeśli zaś mu się nie uda, jeśli Uthegental będzie tym, który zabije Drizzta Do'Urdena (to bowiembyło oczywiście nagrodą, do której obaj dążyli), nawet jeśli Berg'inyon zostanie zabity przezUthegentala, niech tak będzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript