Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapraszam więc wszystkich jutro wieczoremna uroczysty bankiet w dawnej siedzibie Kosmitów, Starej Bazie! Co wy na to?W Starej Bazie, którą w czasie nieobecności grupy floryjskiej zbadano dokład-nie, ludzie czuli się jak u siebie: nieznaczne wzbogacenie w azot zawartego w niejpowietrza pozwoliło na swobodne oddychanie, cała budowla okazała się idealniehermetyczna, a wnętrze jeszcze przez budowniczych dokładnie wysterylizowane.Każda osoba i przedmiot przedostające się przez śluzę do jej wnętrza podlegałyskrupulatnej  kąpieli w strumieniu fal elektromagnetycznych i ultradzwięków,pochodzących z ukrytych w ścianach radiatorów.Zapobiegało to zakażeniu wnę-trza drobnoustrojami przywleczonymi z zewnątrz.Powszechny podziw budziła sprawność wszystkich tych urządzeń.Gdy siępomyślało, że budowano je i uruchomiono tysiące lat temu, nie chciało się wprostwierzyć, iż mogą one pracować bez konserwacji i kontroli aż do tej pory.Praco-wały jednak, jakby dopiero co je zbudowano.Sercem i mózgiem Starej Bazy były: centralny węzeł sterujący i główny za-sobnik energii.Pierwszy budził zdumienie wśród cybernetyków, drugi  wśródenergetyków.Ani jedni, ani drudzy nie potrafili sobie wyjaśnić, w jaki sposóbw niewielkiej objętości pancernych pudłach Kosmici zdołali pomieścić tak nie-zmiernie skomplikowane urządzenia sterujące i tak ogromny, wystarczający natysiąclecia, zasób energii dla ich zasilania.Edi zakonkludował wreszcie, że jedy-nym wytłumaczeniem tego fenomenu mogłaby być obecność ukrytego we wnę-trzu rozdzielni Kosmity, który  zakonserwowany podobnie jak ów człowiekw przejrzystej skrzyni  budzi się na powitanie przybyszów i kieruje całym sys-temem Bazy.Był to oczywiście żart i na tym się skończyły próby wyjaśnieniatej technicznej zagadki, postanowiono bowiem dokładne jej zbadanie pozostawićnastępnej wyprawie z Ziemi.Lądowali na dnie wąwozu w niewielkiej odległości od wejścia do Starej Bazy.Dalej poszli pieszo.Przed Bazą powitali ich Mais i Lon, dziwnie jakoś uroczyści126 i poważni.Przyczyna tego wyszła na jaw, gdy tylko zasiedli przy zaimprowizowanymz jakichś płyt stole.Otóż po prostu Mais i Lon ogłosili oficjalnie swe zaręczyny.Prawdę powiedziawszy, nie było to dla nikogo zaskoczeniem ani niespodzian-ką.Wszyscy oczekiwali tego od dawna, mówiono nawet po cichu, że dzielnemuastronaucie brak tylko odwagi na zdecydowane oświadczyny.Wiadomość przyjęto oklaskami, nastąpiły gratulacje i życzenia. Niektórzy oszczercy  powiedział Max wstając  twierdzili, że Lonowibrak odwagi.Nieprawda! On po prostu jak przystało na zdobywcę Kosmosuchciał, aby oświadczyny wypadły jak najoryginalniej i na miarę kosmiczną: po-wstrzymał się z wyrażeniem swych uczuć do chwili, gdy oboje poznali jako takojęzyk Florytów i.oświadczył się po floryjsku.(Tu Max wydał kilka dzwię-ków, do złudzenia przypominających język mieszkańców Flory).W atmosferze ogólnego rozbawienia Tuo Tai wydobył skądś chowaną na tęwielką okazję butelkę prawdziwego białego wina, którą konspiracyjnie przemyciłz Ziemi.Nawet piloci wypili po lampce, zastrzegając się jednak, że pierwsza toi ostatnia w tej podróży, i prosząc dowódcę, aby na ten moment przymknął jednooko. Czas chyba, żebym wam zakomunikował wyniki naszych prac nad języ-kiem Florytów  powiedział uroczyście Lon, chcąc usunąć z centrum zaintere-sowania sprawę swych zaręczyn.Odezwały się głosy protestu. Dzisiaj miał mówić tylko Har, nie zaczynajcie całej kłótni od nowa. Ale my mamy rewelacyjne wyniki  bronił się Lon. Za pomocą przy-wiezionych z Flory nagrań współczesnego języka Florytów, w zestawieniu z sytu-acjami, w jakich zarejestrowano poszczególne fragmenty, udało nam się posunąćnaprzód sprawę przekładu.Chcemy wam właśnie o tym powiedzieć. To miał być przecież bankiet, a nie dyskusja naukowa! Niech mówią, może mają naprawdę coś ciekawego! Będzie na to czas w trakcie powrotu!Ponad ogólny harmider wybił się głos Atrosa: Będziecie żałowali, jak nie posłuchacie.Lon i Mais mówili mi już, co imsię udało zrobić.To jest naprawdę pasjonujące.Mów dalej, Lon, Otóż z tym językiem Florytów sprawa nie jest tak prosta, jak wydawało sięnam na początku  zaczął Lon z lekka obrażonym tonem. Zasada jego opierasię na modulacji częstotliwości i składu harmonicznych dzwięków, a więc jest tow pewnym sensie  muzyka czy też  śpiew , a nie mowa w naszym rozumieniu.Nasuwa to uzasadnione przypuszczenia, że Floryci z natury swej posiadają to, comy nazywamy  absolutnym słuchem , a więc zdolność bezwzględnego określaniawysokości dzwięków.Nie o to jednak w tej chwili chodzi.Mamy dla was małąniespodziankę: dwa krótkie fragmenty tłumaczenia!127 Sprawa nie była prosta z jednego jeszcze powodu: język, którego użyli Ko-smici, był oczywiście archaicznym językiem Florytów.Język, którym posługująsię oni obecnie, różni się nieco od tego, jakim porozumiewali się w czasie wizytyKosmitów.Całe szczęście, że zmiany ich cywilizacji, jakie nastąpiły na przestrze-ni ostatnich tysiącleci, nie były zbyt wielkie, a co za tym idzie, język dawny nieuległ znaczniejszemu wzbogaceniu.Mieliśmy do dyspozycji nagrania współcze-sne i przy ich pomocy rozszyfrowaliśmy pewne fragmenty z fonoteki Starej Bazy.Zakładając, że opracowany fragment dotyczy naszej Ziemi, wyzyskaliśmy pewnepojęcia wspólne wszystkim planetom i oto rezultat.Mais wydobyła z, teczki arkusz papieru i zwracając się do słuchaczy, wyjaśni-ła: Fragment, który usłyszycie, stanowi prawdopodobnie urywek z czegośw rodzaju dziennika pokładowego Kosmitów.Odnosimy wrażenie, że pozosta-wili go Florytom jako zródło wiedzy o Ziemi i ludziach.Nie mając widać czasuna dobór i opracowanie materiału, przetłumaczyli i nagrali kronikę swej wypra-wy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript