[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Eksplozja wyrzuciła w górę opancerzony samochód, który dwukrotnie koziołkując w powietrzu, opadł na ziemię.Wyglądał jak wielki, rozdeptany stalowy żuk.Amerykanin zbliżył się do boku ciężarówki, złapał rękami za skrzynię i odbijając się od siodełka, wskoczył na tył forda.Wspaniały i kosztowny Kawasaki Ninja, pozbawiony kierowcy, jechał jeszcze przez chwilę samotnie za ciężarówką, jakby chciał ją doścignąć, aż skręcił w lewo i rozbił się o ścianę.- Szkoda, że nie mogłem jej zabrać - powiedział do siebie Rourke.- Doskonała maszyna!Z głębi tunelu, z którego wyjechali, usłyszał donośne wołanie:- Zabijcie ich! Zabijcie ich za wszelką cenę! Jednak Rożdiestwieński przeżył!ROZDZIAŁ LXVIIIReed otarł pot z twarzy i kontynuował swoją wspinaczkę.Do wierzchołka suwnicy miał coraz bliżej.Drętwiały mu ręce, nogi, ale piął się niestrudzenie.Wydostał się już ponad poziom otwartej kopuły i widział rozciągający się wokół szczytu wspaniały świat, którego nie miał już więcej ujrzeć.Zachód słońca był przepiękny, jakby żywcem przeniesiony z barwnych widokówek przysyłanych z Hawajów.“Czy to ostatni zachód słońca dla ludzkości?” - pomyślał.Bo to, że on widzi ostatni zachód słońca w swoim życiu - wiedział na pewno.Miał już tylko jedną rzecz do zrobienia.ROZDZIAŁ LXIXRourke ze zręcznością cyrkowego ekwilibrysty dotarł do szoferki pędzącego forda i wśliznął się przez drzwi do środka.- Jeżeli nic nas nie zatrzyma, niedługo powinniśmy dotrzeć do hangarów.Mam nadzieję, że bramy nie będą zamknięte - zawołała Natalia.- Powinny być otwarte.Zamyka się je przecież hermetycznie o zachodzie słońca, a do zmroku mamy jeszcze kilkanaście minut.- Mogą zamknąć wcześniej.- Nie sądzę, bo wtedy uaktywniają się wszystkie systemy wewnętrzne bazy.Nie będą sobie zadawali tyle trudu.Martwmy się lepiej o ostatni wóz pancerny.- Masz jakiś plan? - zapytała.- A masz jeszcze plastyk? Podała mu swój chlebak.- W środku.- Dobra, dodaj gazu, aby nas nie dopadł.- Amerykanin wyciągnął C-4 i zaczął go ugniatać.Goniący ich pojazd był coraz bliżej, słyszeli, jak wystrzeliwane z niego pociski dziurawią skrzynię forda.- Powiedziałem: szybciej! Już nas prawie ma! Wjechali w ostry zakręt, znikając na chwilę z oczu goniących ich gwardzistów.- Zaraz będziemy we właściwym miejscu.Jak ci powiem, to wysadzisz mnie w tunelu i jak najszybciej odjedziesz o sto jardów.Następny ostry zakręt.Ciężarówką zarzuciło.Usłyszeli brzęk tłuczonego szkła.Pękła butla z surowicą kriogeniczną.- Tutaj! Dziewczyna ostro zahamowała, Rourke wyskoczył.- A teraz zjeżdżaj! - zawołał.Na zakręcie pojawił się wóz bojowy.Doktor odczekał chwilę, aż pojazd podjedzie bliżej, wziął wielki zamach i cisnął z całych sił plastykową kulę.Trafił idealnie w przód maski.Ciepły plastyk przylgnął do karoserii.- Mam cię, kotku!Amerykanin strzelił i.chybił.- Chyba się starzeję, coraz częściej mi się to zdarza - mruknął przez zaciśnięte zęby i wystrzelił ponownie.Także bez rezultatu.Pojazd KGB rósł w oczach! John stał już zbyt blisko, aby zaryzykować kolejny strzał, mógłby zostać posiekany przez odłamki rozbitego wozu.Odwrócił się i pobiegł ile sił w nogach.Był to chyba najszybszy bieg w jego życiu! Ujrzał wylot tunelu wentylacyjnego.Skręcił w jego stronę, wskoczył do otworu, wychylił się na ułamek sekundy i oddał jeden celny strzał do oddalonego zaledwie o sześć jardów pojazdu.Z takiej odległości nie mógł nie trafić!Uciekając na czworakach w głąb tunelu, usłyszał głośną eksplozję.Do otworu wentylacyjnego wtargnął gorący podmuch, parząc mu nogi i pośladki.Odczekał chwilę i powrócił do pasażu.Kilka kroków od wylotu tunelu piętrzyła się kupa pogiętego żelastwa.Rozległ się sygnał klaksonu.To wzywała go Natalia.ROZDZIAŁ LXXZbliżyli się do stalowych wrót oddzielających pasaż komunikacyjny od hangarów.Były podniesione.- Natalia, widzisz te zaplombowane drzwi? - Rourke wskazał niewielką niszę na prawo od wjazdu.- Według mnie tam mieści się mechanizm ręcznego otwierania bramy hangaru.Zrobisz to?- Nie ma sprawy.Dziewczyna wyskoczyła z samochodu i z bronią gotową do strzału podbiegła do dyspozytorni.Amerykanin wolno pojechał wzdłuż szeregu niewielkich samolotów.Były wśród nich Migi, Iskry, wysłużone Dakoty, awionetki i motoszybowce.Jednak John wybrał starego Mohawka.Nie był to wspaniały samolot, palił zbyt dużo paliwa, potrzebował dużego pasa startowego, aby oderwać się od ziemi, ale miał jedną ważną zaletę.Można nim było wylądować nawet na podrzędnej autostradzie w Ohio![3]Włożył wąż paliwowy do baku i uruchomił pompę.Po przeciwnej niż wlot tunelu stronie hangaru znajdowały się trzy potężne bramy.Właśnie jedna zaczęła się uchylać.- Zrobione! - oświadczyła zdyszanym głosem Natalia, podbiegając do Rourke’a.- Lecimy tym gruchotem?- A umiesz pilotować Miga? Nie? To pomóż załadować na pokład naszą zdobycz.W kilka minut załadowali do Mohawka komory, sprzęt konieczny do ich funkcjonowania, komputery obsługujące procesy hibernacyjne oraz jedyną ocalałą butlę surowicy.Cztery pozostałe stłukły się!Zbiorniki były pełne.Amerykanin odłączył pompę i siadł za pulpitem sterowniczym.Odblokował wszystkie systemy, włączył silniki, pchnął drążek sterowniczy.Samolot wibrował jak oszalały, nie ruszając się jednak z miejsca.- Co jest, do cholery?!- Może nie umiem pilotować miga, ale wiem, że przed startem trzeba wyciągnąć kliny spod kół - oświadczyła Natalia z niewinnym uśmiechem.- Czemu mi nie powiedziałaś wcześniej?- Sądziłam, że taki ważniak jak ty będzie to wiedział! Odblokowali koła i ruszyli w stronę rozgwieżdżonego nieba, widniejącego w otwartej bramie.Powoli wytoczyli się z hangaru.Rourke był pewny, że jak tylko wyjadą na zewnątrz, gwardziści otworzą ogień.Lecz za bramą przywitała ich cisza i całkowita ciemność.- Coś się szykuje - szepnął dziewczynie.- Bądź czujna.W tej samej chwili rozbłysły reflektory i ujrzał zbliżających się gwardzistów.Kilkadziesiąt jardów przed nim na pasie startowym stała zapora utworzona z kilkunastu jeepów uzbrojonych w karabiny maszynowe.- Mówi Rożdiestwieński - zachrypiał głośnik w kabinie samolotu.- Jesteście otoczeni.Nie wymkniecie się! Jeżeli zniszczycie waszą surowicę, będziecie umierać tygodniami w straszliwych męczarniach.Słyszysz, doktorku?- Co jest? - Amerykanin podłączył swój mikrofon.- Parodiujesz królika Bugsa?- Żarty się skończyły! Ujrzysz, jak umrze Tiemierowna.Najpierw moi żołnierze będą ją gwałcić na twoich oczach, a później zedrę z niej skórę! Wyobraź sobie, kilkuset silnych mężczyzn gwałcących na różne sposoby twoją Natalię.Przemyśl to!Rourke przerwał łączność.Rozejrzał się wokół.Mógł przejechać po ciałach gwardzistów, lecz byli tak stłoczeni wokół samolotu, że swą bezwładną masą mogliby zablokować koła.A jeśli nawet udałoby się przedrzeć przez ludzką zaporę, nie przebiłby się przez jeepy.- Bądź gotowa do walki - powiedział zrezygnowanym tonem.- Nie mam dość miejsca, aby poderwać ten złom z ziemi.- Rożdiestwieński zrobi to, co obiecał.- Zanim nastąpi koniec, zastrzelę cię.Możesz być tego pewna!- Dobrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|