[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Proszę zrozumieć, to zwykłe rutynowe postępowanie.Chyba przyjemnie zajmować się takim pięknym domem.- Jeśli ma pan jakieś pytania, to niech pan je zadaje warknęła ale proszę mnie tu nie czarować.Nie dała się podejść.- Ile lat pani pracuje u doktora MacDonalda?- Cztery.Od czasu, jak tu przyjechał.Większego dżentelmena nigdzie pan nie znajdzie.A skąd to pytanie?- Doktor ma tu wiele wartościowych przedmiotów - odparłem i wymieniłem kilkanaście z nich, poczynając od wspaniałych dywanów, a kończąc na obrazach.- Od jak dawna je ma?- Nie muszę odpowiadać na takie pytania, panie inspektorze.Nie można powiedzieć, uczynna osoba.- Nie.Nie musi pani -.przyznałem.- Szczególnie jeśli chce pani pogorszyć sytuację swego chlebodawcy.Rzuciła mi wściekłe spojrzenie, zawahała się, w końcu zdecydowała się odpowiedzieć.Przynajmniej połowę tych rzeczy MacDonald przywiózł ze sobą, kiedy się tu wprowadził przed czterema laty.Resztę dokupił później w mniej więcej równych odstępach czasu.Pani Turpin należała do tych wspaniałych kobiet, które z fotograficzną dokładnością zapamiętują wszystkie drobiazgi ,mogła więc określić datę, godzinę ,a nawet pogodę, jaka panowała, kiedy dostarczano każdy z tych przedmiotów.Wiedziałem, że gdybym chciał to sprawdzić to tylko straciłbym czas.Jeśli pani Turpin tak powiedziała, to nie mogło być inaczej i nie sposób nic do dodać.Okoliczności te z pewnością uwalniały MacDonalda od podejrzeń.W ciągu ostatnich tygodni czy miesięcy nic nowego nie przybyło - wszystkich tych cennych zakupów dokonywał przez lata.Nie domyślałem się, skąd zdobywał na to potrzebne do tego środki, lecz w tej chwili wydawało się to mało ważne.Jak sam powiedział, był samotnym kawalerem bez rodziny, mógł więc sobie na to pozwolić.Wróciłem do bawialni i zobaczyłem Carlislea, który szedł w moją stronę, niosąc kilka grubych teczek.- Robimy teraz dokładną rewizję gabinetu doktora Macdonalda ,panie inspektorze.Wszystko naturalnie spisujemy, ale pomyślałem sobie, że to mogłoby pana zainteresować Zdaje się, że to jakaś urzędowa korespondencja.Zainteresowała mnie, lecz z innego powodu, niż się spodziewałem.Im głębiej wnikałem w sprawy MacDonalda, tym bardziej wydawał mi się niewinny.Teczka zawierała kopie jego listów do kolegów naukowców i różnych organizacji badawczych w Europie, głównie do Światowej Organizacji Zdrowia, oraz odpowiedzi, które stamtąd otrzymał.Listy te bez wątpienia świadczyły, że MacDonald jest bardzo utalentowanym i wielce szanowanym chemikiem i mikrobiologiem, należącym do czołówki w jego dziedzinie.Niemal połowa listów nosiła adresy pewnych organizacji stowarzyszonych w WHO, przede wszystkim w Paryżu, Sztokholmie, Bonn i Rzymie.Ich treść nie zawierała nic szkodliwego dla państwa ani żadnych tajemnic państwowej wagi - wystarczającą gwarancję stanowiła parafa doktora Baxtera, którą często spotykałem na kopiach.Poza tym, choć miała to być tajemnica, wszyscy naukowcy w Mordon wiedzieli, że ich poczta jest nieustannie cenzurowana.Jeszcze raz przejrzałem teczkę i właśnie miałem ją odłożyć, kiedy zadzwonił telefon.Był to Hardanger, którego glos brzmiał dość ponuro.Ja również straciłem humor, usłyszawszy wiadomość, którą mi przekazał.Ktoś zadzwonił do Alfringham i powiedział, że jeżeli policja nie zawiesi dochodzenia w.ciągu dwudziestu czterech godzin, to Pierreowi Cavellowi, który jak wiadomo zniknął, stanie się coś bardzo nieprzyjemnego.Jeśli do godziny osiemnastej policja nie zaprzestanie śledztwa, to zostanie dostarczony dowód na to, że rozmówca wie, gdzie jest Cavell.Lecz to nie ta część wiadomości popsuła mi nastrój.- Cóż, spodziewaliśmy się czegoś takiego - rzekłem.Kiedy rano tak rozpowiadałem o naszych sukcesach, to widać musieli uznać, że staję się dla nich niebezpieczny.- Schlebiasz sobie, przyjacielu - skomentował Hardanger grobowym głosem.- Jesteś tylko pionkiem.Ten facet dzwonił nie na policję, ale do twojej żony w Zajeździe, i powiedział jej, że jeśli Generał.tu podał jego imię, nazwisko, wiek stopień i dokładny adres.nie odtrąbi odwrotu ,to ona jutro w porannej poczcie otrzyma parę uszu.Dodał jeszcze, że chociaż jest mężatką od zaledwie paru miesięcy, to z pewnością rozpozna w nich uszy swego męża.poczułem, że na karku jeżą mi się włosy, bo wyobraziłemsobie że ktoś obcina mi uszy.- Są trzy pewniki, Hardanger - powiedziałem, dokładnie przemyślawszy sobie sprawę.- W tej okolicy naprawdę niewiele osób wie, że jesteśmy małżeństwem dopiero od dwóch miesięcy.Tych, które wiedzą, że Mary jest córką Generała, jeszcze mniej.Ale tych, którzy wiedzą, poza tobą i mną, jak naprawdę nazywa się Generał, można policzyć na palcach jednej ręki.Skąd, na miłość boską, jakiś przestępcamoże znać prawdziwe nazwisko Generała?- Mnie to mówisz? - spytał ponuro Hardanger.- To najgorsze ze wszystkiego.Ten człowiek wie nie tylko, kim jestgenerał, ale również, że Mary to jego jedyne dziecko i oczko w głowie ,jedyna osoba na świecie która może wywrzeć na niego presję.A ona z pewnością by to zrobiła abstrakcyjne ideały sprawiedliwości nic nie znaczą dla kobiety,której zagrożone jest życie jej męża.To wszystko brzydko pachnie, Cavell.Jeszcze jak - przytaknąłem.- Zdradą.i to zdradą wysoko na górze.- Lepiej nie mówmy o tym przez telefon - pośpiesznie wtrącił Hardanger.- Słusznie.Może próbowałeś się dowiedzieć, skąd był ten telefon?- Jeszcze nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|