Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co jest?  zdenerwował się, szarpiąc za klamkę.Dywan pogryzł go w rę-kę, po czym sczerniał i opadł na podłogę.Stężenie alkoholu we krwi Wędrowyczabyło zbyt silne.Jakub zrobił krok do przodu i potknął się o materializujące się napodłodze coś. O karwia!  zaklął, wlepiając arabskiemu demonowi kilka kopów kalo-szem. %7łebyś mi więcej nóg nie podstawiał  pogroził.Podszedł do grupki skulonej pod ścianą. A wy co? Ocipieli? Pan Wędrowycz?  zapytał ostrożnie prezes. A kto inny? Wy dzwonili po pomoc telepat.no tym, tego?.Od gościa ziało wonią piwa, stęchlizny, dawno nie pranych skarpetek i zago-nionego konia. Hmm.Bardzo nam miło.Nie tyle może dzwoniliśmy, co.Może mógł-by nam pan pomóc? A w czym?Dziewczyna wskazała na widmo. To?  w głosie Wędrowycza odbiło się rozczarowanie i miażdżąca pogar-da. I wy nie możecie tego załatwić? Gdyby pan mógł pomóc. nieśmiało wtrącił gospodarz. Ty tu szef? Nie, właściciel. Pół litra się znajdzie? Tak.Jakub podszedł do dżina.Kopnął go raz jeszcze.Kalosz zadymił. Swojego czasu kumpel poprosił mnie o pomoc w załatwieniu czegoś ta-kiego, co mu się zagniezdziło w bimbrowni  powiedział i wyciągnął z kieszeni57 flaszkę z resztą spirytusu. Oczywiście przyjechałem do niego.Można prosićzapalniczkę? Dziękuję.A więc wlezliśmy do piwnicy i pojawiło się takie sukin-syństwo.Wypisz, wymaluj, takie jak to  polał stwora spirytusem. Aaziłoi łaziło, a potem ja podpaliłem go zapalniczką, o tak.Przypalił demona.Rozległ się skowyt, a po chwili na podłodze została tylkokupka popiołu.Dywan, zalepiający okna i drzwi, opadł na ziemię, życie opuściłogo całkowicie.Egzorcyści zebrali sprzęt i natychmiast zwiali.Drzwi na dole trzasnęły. Partacze  rzucił za nimi Jakub. Cholera, co za ciemnota, żeby niewiedzieć, że ektoplazma się pali.Moje pół litra?Paweł mechanicznym krokiem podszedł do barku i podał mu litrową butelkęJohny Walkera.Jakub popatrzył nieufnie na żółtą zawartość. Musi, co kiepsko destylowana  zauważył. Ile się należy?  Właściciel wyjął z kieszeni portfel. Czterdzieści rubli złotem.Jazda konno za cara była droga.Gospodarzowi wypowiedz wydała się nie na temat, ale nie skomentował. Co się stało z tym duchem u pańskiego przyjaciela? Też się zhajcował, ale od niego zajęła się cysterna z osiemdziesięcioprocen-towym bimbrem.Nu i chałupa wyleciała w powietrze.A jak byś jeszcze kiedyśpotrzebował egzorcysty  puścił oko do dziewczyny, która wyjrzała ze ścianyi przyglądała mu się z wyraznym obrzydzeniem  to sprowadz sobie fachowca.Tylu się tych hochsztaplerów namnożyło. REWIZJAGwałtowne walenie do drzwi wyrwało Jakuba Wędrowycza ze snu.Otworzyłleniwie oko i popatrzył na fosforyzujące w ciemności wskazówki budzika.Jakubnigdy nie przywiązywał wagi do tego, o której godzinie się obudzi, zegar byłprezentem od syna. Mała wskazówka na czwartej, duża wskazówka na dwunastej  wymru-czał egzorcysta. Znaczy czterdzieści minut po północy.Kogo niesie o tej porze?Aomot do drzwi nie ustawał. To na pewno gliny  wydedukował staruszek.Wygrzebał się spod pierzyny, przygładził włosy kawałkiem skórki od boczku,strzepnął okruchy słomy z waciaka. Kto tam?  zapytał. Policja!  Poznał głos Birskiego. Otwierać w imieniu prawa! Diabli nadali. mruknął Jakub sam do siebie.Sięgnął ręką za łóżko i pociągnął sporą drewnianą wajchę do siebie.Włączyłradio, nastawił je prawie na cały regulator i poczłapał do drzwi. A nakaz macie?  zapytał. Podpisany przez prokuratora  oświadczył Birski z dumą. No otwieraj,bo wywalimy drzwi. Naciśnij na klamkę imbecylu, to same się otworzą  powiedział Jakubi nalał sobie szklankę serwatki z kanki stojącej pod oknem, bo coś go paliło pra-gnienie.Gliniarze sforsowali pozbawione zamka drzwi.Było ich ośmiu. Zcisła rewizja  zarządził Birski. Nakaz  powiedział Jakub, wyciągając dłoń.Posterunkowy podał mu papier.Jednocześnie ktoś zapalił światło.Jakub wpa-trzył się w równe rządki literek, ale jakoś nie mógł ich poskładać w wyrazy. Trzymasz do góry nogami  poinformował go życzliwie gliniarz. Sam przeczytaj  zezłościł się egzorcysta i oddał mu papier. Jesteś oskarżony o produkcję bimbru  wyjaśnił Birski. Mamy nakazrewizji i aresztowania w zależności od wyników.59 Radio wydzierało się na całego, a siedmiu gliniarzy buszowało po chałupie.Po jakichś dziesięciu minutach jeden z nich podszedł do komendanta. Ani kropli. Jak to ani kropli?  zdziwił się Birski. Co ty Jakub, zostałeś abstynen-tem? Tak  wyjaśnił z godnością bimbrownik. A co, nie wolno? Musi tu być chociaż parę butelek. Posterunkowy wydał dyspozycję pod-władnym. W donosie pisali, że wczoraj przepuścił przez destylarkę pięć stuli-trowych beczek zacieru.Jakub zanotował sobie w pamięci, że znowu ktoś napisał na niego donos.Bir-ski stał i nasłuchiwał. Uciszcie się  zarządził.Gliniarze przerwali opukiwanie ścian i rozbieranie pieca. Wyłącz któryś to przeklęte radio!Radio zostało wyłączone.W ciszy nocy wszyscy usłyszeli dziwne bulgotanie. Co to jest?  zapytał Birski Jakuba.Wędrowycz wzruszył ramionami. Dobiega spod podłogi!  powiedział Rowicki, przykładając ucho do gli-nianego klepiska. Jakubowski, skocz do radiowozu po kilofy. Czy to nie lekka przesada?  zaniepokoił się Jakub. Zamknij się.Jeśli będzie trzeba, rozbierzemy tę chałupę belka po belce. A kto wam rączki rozbuja?Wrócił Jakubowski.Przyniósł cztery kilofy.Niebawem w podłodze ziała sporadziura.Odgłos bulgotania ucichł. Deski  zameldował z dziury Rowicki. Coś jakby strop piwnicy. Rozwalić!Rozwalili. Pod deskami jest cysterna, wykładana kafelkami  raportował aspirant.Pojemność jakieś trzysta litrów.Czuć tu spirytusem, ale jest sucha.Cała zawartośćspłynęła taką dziurą w dnie, gdzieś niżej.Jakub wyszedł przed dom.Odetchnął głęboko chłodnym, nocnym powie-trzem.Słyszał jak w środku domu wścieka się Birski. Rozwalcie to betonowe dno i kopcie dalej, za kanałem. Założę się, żema pod spodem drugą cysternę! O, nawet widać, tu jest zatyczka, a sznurek idziedo dzwigni za łóżkiem.Musiał spuścić bimber, gdy tylko zaczęliśmy walić dodrzwi.Wyszedł i stanął obok Jakuba.Zapalił papierosa. No to znowu trzy lata odsiadki  powiedział z mściwą satysfakcją. Za co?  zdziwił się Jakub. Za bimber.Taka cysterna.60  Za sam zapach bimbru w piwnicy nie macie szans mnie posadzić. Zdobędziemy i dowody.Dokopiemy się do drugiej cysterny.Lepiej się na-pij na zapas, bo przez następne trzy lata.Jakub wzruszył ramionami. Zaskarżę was o bezprawne wtargnięcie.O dewastację domu.A drugiej cy-sterny nie ma.To spust awaryjny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript