[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Mam nadzieję, że chociaż to jest prawdą.— Czy to oznacza, że odbędzie się Rada, która mianuje nowego Władcę Warowni?— Radę zwołuje się na wniosek spadkobiercy.A od spadkobiercy nie było żadnych wiadomości — wyjaśnił Melongel, z twarzą chmurną od wątpliwości i gniewu.— A zatem Faks doszedł do władzy — Robinton stwierdził fakt.Jego smutek na chwilę się rozwiał, zostawiając miejsce na gniew i strach.Wstał i zaczął bardzo wolno spacerować po pokoju.— To niebezpieczny człowiek, Melongelu.Nie zadowolą go same Wysokie Rubieże.— Och, daj spokój, Rob — odparł Melongel.— Ma Warownię, której pragnął.To fakt.Jest przecież tak wielka, że zadowoli ambicje każdego.— Nie Faksa.Gdzie są Lobirn i Mallan? I Bargen?— Właśnie — w głosie Melongela zabrzmiał niepokój.— Martwię się o nich.— I słusznie — powiedział Robinton, wciąż spacerując.Odrzucił włosy z twarzy do tyłu.Znowu trzeba je skrócić… poprzednim razem przycięła je Kasia… Szybko chwycił się tematu agresywności Faksa, by oderwać się od tych myśli.— Najpierw przejmuje gospodarstwo od wuja.Nie pozwala harfiarzom nauczać tego, do czego ma prawo każdy dzierżawca.Potem „nabywa” inne gospodarstwa, staczając śmiertelne pojedynki z prawowitymi właścicielami i wyrzucając ich rodziny z domów.Nie możecie pozwolić na taką bezkarność, Melongelu.— Władcy Warowni są niezależni… w obrębie swoich posiadłości — odparł Melongel znużonym głosem, jakby chciał sam siebie przekonać.— Nie wtedy, gdy bezprawnie doszli do własności.— To nie zostało sprecyzowane.— Wygląda na to — wtrącił się ostrożnie Minnarden — że wasze milczenie potwierdza jego władzę w Warowni Wysokich Rubieży.— Wiem, wiem.Sam wysyłałeś moje depesze do pozostałych Władców — odparł Melongel z irytacją.— Znasz ich odpowiedź.— Pozwolą, żeby Faksowi się to upiekło? — Robinton był wstrząśnięty.Czy oni nie zdają sobie sprawy, jak bardzo ryzykują? — Ja bym rozstawił straże na granicy, bracie.Melongel rzucił mu twarde spojrzenie, potem odprężył się i lekko uśmiechnął.— Rozstawiłem.Jak dotąd, pomagają tylko ludziom uciekającym spod nowej władzy Faksa.To twardy człowiek.— Czy Władcy Warowni zamierzają coś zrobić? — dopytywał się Robinton.Melongel lekko pochylił głowę, podkreślając swoją niepewność, i bezradnie rozłożył ręce.— Sam nic nie mogę zrobić.Robinton westchnął, wiedząc, że rzeczywiście nie miałoby to sensu.— Lord Grogellan by cię poparł… tym bardziej, że Groghe potwierdzi twoje słowa.— Grogellan może by i poparł, ale nie sądzę, by po mojej stronie stanął stary Lord Ashmichel z Ruathy.Chociaż jego syn, Kale… — Melongel w zadumie gładził się palcami po podbródku.— Telgar to inna sprawa, bo przecież graniczy z Wysokimi Rubieżami.— Lord Tarathel dba o swoich ludzi, a jego leśnicy są bardzo dobrze wyszkoleni — wtrącił Minnarden.— Lord Raid jest za daleko, by odczuwać niepokój — dodał Robin— ton nieco szorstko.— Wiem, że Mistrz Gennell chciałby się dowiedzieć czegoś o Lobirnie i Mallanie — powiedział Minnarden, wymieniając kolejne spojrzenie z Melongelem.— Jeśli odpowiedzi go nie zadowolą, odwoła wszystkich harfiarzy z tamtej Warowni.Robinton prychnął, wciąż krążąc po pokoju.— Faks byłby tym zachwycony.Już nikt by nie mówił jego ludziom, jakie mają prawa.— Przerwał na chwilę.— Znam dobrze Wysokie Rubieże.Znam wszystkie wejścia i wyjścia.— Tak, a Faks zna twoją twarz — odpowiedział Minnarden.— Nie może być we wszystkich miejscach naraz — odparł z kolei Robinton.— Jesteś zbyt wiele wart, by cię wysyłać z takim zadaniem — sprzeciwił się Minnarden ze zdecydowaną miną.— Nie mam nic do stracenia… — zaczął Robinton.— Aleja mam… bracie — osadził go Melongel.— Stracisz wszystko, jeśli natrafisz na Faksa — odezwał się równocześnie Minnarden.— Mistrz Gennell ma ludzi, którzy znają się na prowadzeniu dochodzenia z ukrycia.Wszystko już zorganizował.— Wyraz jego twarzy jasno mówił, że na tym koniec.Gdy Robinton wyszedł z tego spotkania, uświadomił sobie, jak bardzo odciął się od wszystkiego wokół.Bardzo lękał się o Mistrza Lobirna, Lotricię i Mallana.Pamiętał też, co uciekające kobiety mówiły o Faksie, więc bał się i o śliczną Sitę, Trianę i Marcine.Gdy kładł się spać, w dalszym ciągu niepokoił się o nich wszystkich, i długo trwało, zanim zmusił się, by przestać o tym myśleć i w końcu zasnął.Zakończył letni objazd górskich gospodarstw, choć czasem ich mieszkańcy, wyrażając swoje współczucie, nieświadomie sprawiali mu wielki ból.Gospodarstwo Chochola powiększyło się o kilkanaście namiotów, w których stacjonował oddział zbrojnych, patrolujących wyżynę
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|