[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Czy to dlatego, że była wrażliwa na czarny, a nie różowy kryształ, i nie zestrojona ze złożem? Moksoon nie stał też na środku działki, lecz na bezpiecznym granicie.Obecne doświadczenie nie przypomniało również krzyku szlifowanego kryształu: choć oszałamiająca, fala dźwięków nie była przepełniona bólem i wrogością.Nie musiała ponownie używać kamertonu.Czyste a nadal dzwoniło w jej głowie i uszach.Zawahała się jeszcze raz, po czym zdecydowanym ruchem zaczęła pierwsze cięcie w dół.I tylko podświadomy upór, zaciętość, której nigdy dotąd nie musiała przywoływać, wiodły jej dłoń.Znalazła się w świecie dźwięku a w różnych akordach i tonacjach.Muzyka sprawiała, że każdy nerw jej ciała wibrował, nie czuła jednak bólu, lecz dziwną przyjemność, która jednak bardzo rozpraszała uwagę.Nagle usłyszała, jak dźwięk ostrza pogłębia się i cofnęła piłę.Następne, poziome cięcie przebiegało tuż nad starym cięciem Keborgena.Ten blok będzie więc krótszy niż inne i bardziej płaski.Nic nie można na to poradzić.Zacisnęła zęby, przygotowana na wstrząs zetknięcia metalu z kryształem, dźwięku z nerwem.Jej ręce zdawały się działać pod wpływem niezliczonych godzin ćwiczeń pod kierunkiem Traga.Killashandra sama nie zdała sobie sprawy z tego, kiedy ukończyła szlif – zatrzymał ją wytrenowany impuls, instynktowne połączenie ręki i oka.Poddała się tym impulsom, wykonując kolejne cięcie – to, które oddzieli bryłę od podłoża.Krzyk kryształu nie był już aż tak przeszywający.Ostrożnie odłożyła piłę, zdumiona i zachwycona tym, jak łatwo poszło.Ujęła w drżące jeszcze z wysiłku ręce pierwszy blok i uniosła go nad głowę.Przejrzysty kwarc pochwycił promień słońca i pociemniał, ukazując lekkie odchylenie od właściwej linii.Killashandry nie obeszło to ani trochę.Płacząc z radości, wsłuchała się w pieśń rozgrzanego słońcem kryształu, teraz już naprawdę czarnego.Melodia sączyła się przez skórę Killashandry, pobudzając wszystkie zmysły.Nigdy nie dowie się, jak długo trwała tak w zachwycie, wznosząc swój klejnot ku niebu niczym jakaś starożytna kapłanka.W pewnym momencie jeden z nielicznych tego dnia obłoków zasłonił na chwilę słońce, przerywając pieśń.Killashandra uświadomiła sobie, że bolą ją ramiona, a od dźwiganego ciężaru zdrętwiały palce i nogi.Czuła dziwną niechęć na myśl o rozstaniu z kryształem.Nagle usłyszała w duchu słowa Lanzeckiego: „Pakuj natychmiast po wycięciu”.Moksoon także odkładał kryształ, gdy tylko odłączył go od złoża.Przypomniała sobie, z jakim wahaniem chował do pojemnika swe różowe bryły.Teraz doceniła zarówno radę, jak i przykład.Dopiero umieściwszy kryształ w ochronnym plastykowym kokonie, dostrzegła, jak bardzo jest oszołomiona.Zupełnie wyczerpana, oparła się o kryształową ścianę i wolno osunęła na ziemię, ledwie słysząc otaczający ją pomruk złoża.– W ten sposób nic z tego nie będzie – powiedziała głos, ignorując delikatne dzwoneczki, odpowiadające echem na każde jej słowo.Wyjęła z kieszenie rację żywieniową i zaczęła mechanicznie jeść i pić.Po chwili trans począł ustępować.Spojrzawszy na niebo stwierdziła, iż słońce chyli się ku zachodowi.Podziwiała swe dzieło przez pół dnia!– To idiotyczne!Ściany odpowiedziały szyderczym d.– Na twoim miejscu, przyjacielu, nie drwiłabym za bardzo – powiedziała pod adresem złoża, wybierając jednocześnie miejsce na kolejną bryłę.Tym razem trzeba będzie ciąć po kwadracie, inaczej zostawi po sobie podejrzanie symetryczne zagłębienie, jak to uczynił Keborgen.Nie potrzebowała ponownego strojenia – a nadal rozbrzmiewało gromko w jej głowie.Włączyła piłę i przygotowała się psychicznie na protest kryształu, toteż czysty, pogodny ton zupełnie zbił ją z pantałyku.Z ogromną ulgą wykonała dwa pionowe cięcia, uważając, by ostrze szło prosto.Po trzecim, poziomym, zaklęła w duchu – bezwiednie powtórzyła dokładnie pierwszy, nierówny wzór.Gotowa bryła przyciągała ją z nieodpartą siłą, lecz Killashandra poznała już sztuczki kryształu i błyskawicznie ukryła ją obok poprzedniej.Trzeci kryształ powinien być najłatwiejszy.Sprawnie zabrała się do pracy, zadowolona z własnej zręczności.Lecz pionowe cięcie, które miało oddzielić prostopadłościan od podłoża, zabrzmiało nieczysto.Killashandra przerwała, zerknęła na blady, szarobrązowy kamień, pomacała go i poczuła, że weszła w skazę.Gdyby tak o pół centymetra dalej.kryształ nie będzie pasował do tamtych, ale przynajmniej zabrzmi czysto.Obróciła go i obejrzała uważnie, przezornie odwróciła plecami do słońca, poszukując innych możliwych uszkodzeń
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|