WÄ…tki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hardo podrzuci³ g³ow¹ brodat¹.I wskazuj¹c na obu rycerzy w ny¿y okiennej, powiada dalej: Przeciwi siê temu spornie ju¿ tylko to rycerstwo Bo¿e - ramienia, ducha i wiary razem, któ-re jest znowu na wySmiechach u swoich tam kamratów: rycerzy od pysznych p³aszczów i bo-haterskiego rozboju.Gdziekolwiek te wielkie dziS koScio³y budowaæ Poczêto, w onym gro-dzie pojawiali siê pewnie wprzódy tacy dwaj.Przejechali ulicami takiego grodu cicho, napodwieczerzu, ku zamySleniu ludzi nad tym: czy nie daremnie to wszystko na Kalwarii by³o,skoro tak liche wci¹¿ w d¹¿eniach swoich s¹ dusze cz³ecze? A tym ci bardziej Golgotê przy-pomn¹ sumieniom, ¿e onego to wszak skarbu Józefa z Arymatei, onej to czary spod krzy¿aszukaj¹ wci¹¿ rycerze b³êdni!.Min¹ gród w ciszy.I pozostawi¹ po sobie nieukoju moce ja-koweS, ni to ocknienie, ni to ramion prê¿enie siê wszerz, wzwy¿.Spójrz na tum w grodzienaszym: one¿ to moce zbudowa³y i koSció³ sam.Popatrz.PierS ci siê twoja przed jego pier-si¹, hej! na jaki oddech poszerza; gdy smuk³oSæ ¿ywych kamieni u wrót uwysmukla wrêczi ciebie samego, cia³a twego czuciem - podnosi cz³eka! A za go³êbiem bia³ym, który furkn¹³od podmurza, pacierz to twój chyba dopada tych postaci Swiêtych na wy¿ach spiêtrzenia, a¿póki nie wziêci na wie¿ycy storcz, pod niebem ostatni:  Bo¿e, któryS nas stworzy³ na wzóri podobieñstwo Twoje - Synu, któryS roztêskni³ serce nasze ku niedoScig³oSci Twego - Du-chu, któryS nas op³omieni³ d¹¿eniem ku Tobie - nie dozwólcie¿! nie dozwólcie, by siê ni¿y³anatura cz³ecza w nikczemnoSci celów powszednich!. W d³oniach obu ukry³a siê nagle owa twarz pod dzwonkowym kapturem: zaduma³, przycich³i weso³kowy czeladnik p³atnerza.Za chwilê ci¹gnie go jednak za fartuch ku ³awie, usadza.Sam zaS podwin¹wszy pod siê nogi, przycupn¹³ pod brod¹ jego, wspar³ g³owê na ³okciu. Mów dalej - prosi - skoro ju¿ przysz³o gêdxcowi terminowaæ u ciebie, kowalu. Co wiêcej rzec ci mam, ch³opcze? Gdzie siê tacy dwaj - Wskaza³ znów ramieniem rycerzyobu - przez lat dziesi¹tki nie pokazuj¹ wcale, tam.mija niejednemu w goryczach wiosen82 szereg, w cierpkoSciach mija i m³odoSci lato - gdy po grodach rozlewaj¹ siê tymczasem trzê-sawiska istne:  £atwo, rych³e, za¿ywnie i lubo. Tam serca ¿re acedia  na zimno , niczymrdza ¿elazo, by najkrzepsze w sobie.Które ocaliæ ju¿ to jedno tylko mo¿e: rzuceniew ogieñ!Tu zerwa³ siê nagle z ³awy. Nie wierzysz mej doli - pytaj goliarda! Choæ on ze mn¹ piæ dziS nie chcia³ - przypomnia³ w niespodzianym zwrocie tê uraczê doniego.- Wina!.- - ryknie nagle na izbê ca³¹.Mo¿e uprzytomni³ sobie w tej chwili swe opuszczenie w tym mieScie, gdzie - za towarzy-stwo cz³ecze, za kamractwo, dru¿bê i mi³oSæ sam¹ - od lat tylu dzban jeno wystarczaæ mu-sia³.Przygarnia obur¹cz do fartucha brodê wielk¹, by zajrzeæ ca³¹ gêb¹ w dzban pró¿ny na stole. Wina! - huknie po raz drugi.Ale dziewka nie chce us³u¿yæ panom od tamtego sto³u za to ich nastawanie na ryba³tów ¿yciei zdrowie. Mm!. - odyma siê i hardzi przy beczce, pod boki ujmuje na opór.Nawet waganty przys³u-chiwa³y siê uwa¿nie wszystkiemu, o czym tu mówiono.I zaduma ich objê³a nad wypitymiczarkami.Pró¿no ich lekarz tak wychwala³ i s³awi³, nad spo³ecznoSæ ludzk¹ wynosi³.Nie je-st¿e, prawdziwie, nawet to najlepsze, co z siebie ludziom daæ mog¹ - ³atwe, rych³e i krótkie,by ten p³omieñ konopny, który ma³o co zaSwieci, a nikogo nie ogrzeje?I pogaduj¹ oto miêdzy sob¹ o tych aplauzach na rynku, po których tak prêdko zbieraj¹ ju¿tylko ur¹gi w wejrzeniach ciekawych.Pytaæ goliarda o te zmrugiwania siê mieszczan przyspotkaniu poety, o te ich wySmiechy i wzgardliwoSci pod rzês¹, którymi obluzgaæ ka¿dejchwili gotowi dufnoSæ w klerku mnieman¹ - choæby goliard zatula³ siê by³ pod kapturem w sa-mej Muzy ciszê i zadumy.¯onglerom, wiadomo, nie brak przymizgów pañ grodzkich, którenawet przed mê¿Ã³w w³asnych niechêci¹ jako tako ich zastawi¹.Ale innych kamratów Scigaju¿ jawnie z³oSæ i zohydzanie przed ludxmi.Zasiê to piêtno ur¹gliwoSci spo³ecznej wszyscyju¿ towarzysze spo³em cierpieæ musz¹ na sobie - w tym wystawaniu po przedsieniach koSciel-nych w ¿ebraków kompanii, po onych ³axniach, kêdy ich w pi¹tki jedynie z ¯ydami ju¿ tylkowpuszczaj¹.A niech która z ich kobiet - przypominaj¹ wreszcie - w kapelusz przystroiæ siêzechce na miasto, za kurwê j¹ okrzykn¹ i zapisz¹ na ratuszu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript