[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jonathan roześmiał się.- Jezu! - jęknęła Samantha.- Obiecałam sobie, \e ju\ nigdy tego nie zrobię.- Czego?- Obiecałam sobie, \e nie będę wzruszać ramionami.Otworzyła szeroko drzwizagrody klaczy i klepnęła ją po zadzie.Kiedy Tootsie posłusznie weszła do środka,dziewczyna zaryglowała drzwi i spojrzała na uwa\nie jej się przyglądającego Jonathana.- No, chodz - powiedziała.- Chcesz stać w tej stajni przez cały dzień?Nie czekając na niego, szybko wyszła na podwórze.Chłopak dołączył do niej pochwili.- Lele, o co ci właściwie chodzi z tym wzruszaniem ramionami?- O nic, niewa\ne.Mam naprawdę powa\niejsze problemy ni\ to.- Na przykład?- Na przykład, jak w Glacier będziemy wszyscy musieli czekać, a\ królowa Mary -Louise łaskawie raczy się obudzić.- Musi dostosować się do reszty.- Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić.- Nie będzie miała innego wyjścia.- Oczywiście, \e będzie miała.- Jakie? - spytał Jonathan.- Takie, \e my dostosujemy się do niej.- Tylko \e nas jest siedmioro, a ona jedna.Musi to zrozumieć.- A jeśli nie zrozumie? To co? Zostawimy ją gdzieś po drodze?- W najgorszym wypadku mo\emy ją tym postraszyć.Szli wolnym krokiem w stronę domu.Kiedy dotarli do ganku, Jonathan zatrzymał się.- Nie wejdziesz do środka?- Nie, muszę lecieć.Wpadłem tylko na chwilę, \eby się dowiedzieć, co słychać.- Szkoda, myślałam, \e mo\e poczekasz, a\ ona zejdzie na dół, i \e ją poznasz.Chłopak popatrzył na zegarek.- Do jedenastej?- No, wiesz, o jedenastej to ona wstaje - powiedziała Samantha.- Zanim wezmieprysznic i się ubierze, mija co najmniej godzina.Przed południem raczej nie zejdzie na dół.- Nie mogę tak długo czekać.Obiecałem ojcu, \e przed jedenastą przyjadę napółnocne pastwisko.- Jeszcze nie skończyliście znakowania?- Skąd! Strasznie z tym du\o roboty.Będziemy mieli szczęście, jeśli skończymy jutro.Dzisiaj tam śpię, \eby zacząć skoro świt.- A co z jutrzejszym wyjazdem do Double Rainbow? - spytała trochę zaniepokojonaSamantha.Lubiła te sobotnie potańcówki.- Nic się nie zmieniło - uspokoił ją Jonathan.- Jedziemy.- Fajnie, cieszę się.- A twoja kuzynka? Pytałaś ją, czy wybierze się z nami?- Pytałam.- I co?- Właściwie to nie wiem, czego ona się spodziewa po tym jutrzejszym wieczorze, alechce pojechać.- To chyba niezle, prawda?Samantha nie wiedziała, czy ma się z tego cieszyć, czy nie.Kiedy trzy dni temuzapytała Mary - Louise, czy nie miałaby ochoty pojechać z nią i grupą jej przyjaciółpotańczyć przy muzyce country na \ywo, kuzynka najpierw zmarszczyła nos, po czymmruknęła:- Mogę pojechać.Choć Samantha pamiętała, z jakiego powodu zamierza ją zabrać do Double Rainbow,to pytając ją o to, była niemal pewna, \e Mary - Louise odmówi.Odpowiedz kuzynkizaskoczyła ją, i to niemile, poniewa\ w głębi duszy miała nadzieję, \e przynajmniej w sobotęwieczorem odpocznie od jej towarzystwa.Chocia\ z drugiej strony - musiała to uczciwieprzyznać - nie mogła narzekać, \e Mary - Louise zamęcza ją swoją obecnością.Tak naprawdę Samantha \yła jak zawsze.Poza wspólnymi posiłkami - opróczśniadań, których kuzynka nie jadała w ogóle, bo kiedy schodziła na dół, zbli\ała się ju\ poralanczu - rzadko przebywały razem.Mary - Louise ka\dą jej propozycję spędzenia wspólnieczasu kwitowała wzruszeniem ramion, skrzywieniem ust albo zwyczajnym Nie chce mi się.Po kilku dniach Samantha przestała się tym przejmować i kiedy wczoraj szła zbierać dzikietruskawki, ju\ nawet nie zapytała Mary - Louise, czy nie ma ochoty się z nią wybrać.Wcią\ natomiast przejmowała się tym matka.- Nie mogłaś jej wziąć ze sobą? - spytała z pretensją w głosie, kiedy córka wróciła zpełnym koszykiem.- Na pewno by nie chciała - odparła Samantha.- Na pewno - prychnęła mama.- A zapytałaś?- Nie.- No właśnie.Przecie\ ona nie mo\e całymi dniami le\eć na le\aku i się opalać.Właśnie tak Mary - Louise spędziła pierwsze kilka dni w ich domu.Obło\onamagazynami i całym zestawem kosmetyków do opalania - olejków, kremów, sprejów i pianek- wylegiwała się na le\aku w ogrodzie na tyłach domu.- Ale to jest chyba jedyne, na co ona ma ochotę - odparła Samantha.- Mamo,proponowałam jej ró\ne rzeczy.Na wszystko kręci nosem.Co mam jeszcze zrobić? Błagaćją? Albo zabierać ze sobą na siłę? Jak jesteś taka mądra, to sama z nią porozmawiaj.- Próbowałam - przyznała się matka zrezygnowanym głosem.- Tak? - Samantha poczuła satysfakcję, starała się jednak jej nie okazać.- Co jejpowiedziałaś?- Pytałam ją, czy nie miałaby ochoty pojezdzić konno.Jessica mówiła mi, \e kilka lattemu Mary - Louise uczyła się jezdzić konno.- Mamo, ja jej to zaproponowałam na drugi dzień po przyjezdzie.I wiesz co? Byłamnawet gotowa dawać jej Tootsie, a sama jezdzić na Tajfunie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|